niedziela, 16 grudnia 2012

[YAOI] "My heart is yours..." - Rozdział 3

                  Kolejny rozdzialik. Coś za często je dodaję... No cóż, tak to jest jak jestem chora ^^. Wkrótce dodam nowy rozdział hetero. Dowiecie się co takiego odwaliła kuzynka Misi. ; ) A tymczasem trzeci rozdział yaoica. 


*Aoi*

            Moje szczęście było nie do opisania, kiedy te dwa pijane durnie poszły spać. Cisza jaka wtedy nastała była błogosławieństwem dla moich biednych uszu. Zerknąłem w stronę Rukiego. Grzebał w telefonie. Po chwili odwrócił się w moją stronę z szerokim uśmiechem na ustach. Muszę przyznać, że uśmiechał się bardzo ładnie. Nagle podsunął mi przed twarz kolorowy ekranik.
  - Oglądamy? - spytał odrobinę rozbawiony. Też ledwo się powstrzymywałem od wybuchnięcia śmiechem. Puścił nagranie. Kiedy się skończyło nie mogliśmy wytrzymać i obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Nie było to może zbyt solidarne wobec tych dwóch pijaków, ale mogli tyle nie chlać! Zawsze jak się upiją to odpały mają. Jakby tego było mało, zawsze musiałem wracać z nim sam. Czasami był jeszcze lider. Cieszę się, że Akira poznał Rukiego, bo chyba bym zwariował taszcząc ich do mieszkania Reity.
 - C-coo się dziejee...? - jęknął Suzuki. Zamilkliśmy. Czyżby się obudził?
 - Nic takiego, idź spać. - oznajmił mu Ruki i narzucił na niego koc. Tamten nie do końca jeszcze trzeźwy bąkną coś w podzięce i znów zasnął.
 - Musimy uważać. Jeśli obudzimy Uruhę to koniec. - mruknąłem. Ruki kiwnął głową i przykrył kocem również Kouyou.

*Ruki*

    Następnego ranka, kiedy się obudziłem, zobaczyłem Aoi'a krzątającego się po kuchni. Przygotowywał śniadanie. Jak miło...
 - Już wstałeś? - zdziwił się. Kiwnąłem głową nieco zaspany. Poszedłem do łazienki się odświeżyć. W pewnym momencie usłyszałem jęki dochodzące z salonu. Wyjąłem z jednej z szafek tabletki, które kazał mi im podać Yuu.
 - Wstaliście wreszcie. - mruknąłem wchodząc do pomieszczenia, w którym przebywali.
 - Co się staało...? - jęknął Reita trzymając się za głowę. Podałem mu tabletkę i szklankę wody. Grzecznie wziął lekarstwo. Był posłuszny jak piesek. Uruha jednak nie zamierzał się ruszyć. Wpadłem na iście szatański pomysł.
 - Pójdę po Aoi'a! - zagroziłem. Spojrzał na mnie przerażony. Co jak co, ale Aoi potrafił go przekonać do wszystkiego. Przynajmniej tak myślałem. No i nie pomyliłem się, bo po chwili posłusznie popijał tabletkę. Reita zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego z politowaniem.
 - Ty się nie śmiej. Chcesz zobaczyć co robiliście wczoraj? Nagrałem was. - oznajmiłem. Akira wykazał wyraźną chęć obejrzenia tego pięknego filmiku, który wtedy nakręciłem, a więc ja łaskawie go pokazałem. Kiedy nagranie się skończyło, spojrzał na mnie przestraszony.
 - N-no, bo... tego... - zaczął się tłumaczyć. Uciszyłem go gestem ręki.
 - Nie obchodzi mnie twoja orientacja. Nie przeszkadza mi to, że jesteś bi, jeśli o to chodzi. - odparłem nie do końca zgodnie z prawdą. Bo w końcu jak miałem mu powiedzieć, że kiedy to usłyszałem, moje serce zaczęło bić mocniej? Jak niby?! Przecież nie będę zachowywać się jak jakaś rozhisteryzowana laska z dramy. Reita odetchnął z ulgą.
 - To dobrze. Nie chciałbym, żeby coś takiego zagroziło naszym relacjom.
Zrobiło mi się gorąco. Nie chciał, żeby coś nam przeszkodziło w byciu kumplami? Coś jednak przeszkadzało. Mianowicie moje serce i on sam. Wtedy do pomieszczenia wszedł Aoi z tacą, na której były kanapki i herbata. Po posiłku i wychwalaniu jego zdolności kucharskich (które z resztą były nieziemskie) udaliśmy się wszyscy do domów. Reita oznajmił, że mnie odprowadzi, więc ruszyliśmy razem. Po paru minutach milczenia w końcu się odezwał.
 - A jak to jest z tobą? - spytał. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
 - O co ci chodzi?
 - No... - wyraźnie się zmieszał - O twoją orientację.
 - Jestem gejem. - oznajmiłem spokojnie, nie patrząc mu w twarz.
 - Aha.
I to był koniec naszej rozmowy. Dziwni jesteśmy, nie powiem... Wreszcie dotarliśmy do mojego domu. Chciałem już przejść przez furtkę, kiedy nie pozwolił mi na to Akira.
 - O co chodzi? - spytałem starając się, żeby nie usłyszał mojego uniesienia, kiedy nasze twarze dzieliły centymetry. Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy... znaczy... on patrzył na moje oczy, a ja błądziłem wzrokiem po wszystkim wokół niego. W końcu mnie puścił.
 - N-nic. Nieważne. Do jutra!
Uciekł. Tak po prostu pobiegł. Ciekawiło mnie co chciał mi powiedzieć, że tak się zmieszał. Ostatecznie dałem sobie spokój i wszedłem do domu. Oczywiście przywitał mnie ojciec homofob, który najwidoczniej widział sytuację spod bramy.
 - Co to miało znaczyć? - zapytał na przywitanie.
 - Nic. To mój kolega ze szkoły. Jesteśmy razem w zespole. Poznałem go dzisiaj. Uratował mnie przed jakimiś dresami. Koniec historii. Podobała się?
 - Koledzy z klasy nie całują się w bramie. - odparł ojciec.
 - My się nie całowaliśmy! Przewróciłbym się gdyby mnie nie złapał. Pomógł mi. - oznajmiłem sucho i poszedłem do pokoju. Nie potrafiłem nie okłamywać tego faceta. To było ponad moje siły. Jeśli powiedziałbym mu, że Akira mnie zatrzymał i chciał coś powiedzieć, uznałby go pewnie za jakiegoś "zboczonego pedała". Zwykle miałem w dupie co mój ojciec myśli o mnie i moich znajomych, ale nie miał prawa obrażać ludzi, którzy wywołują u mnie tyle pozytywnych emocji. Możliwe, że dzięki nim wrócę stary ja (chociaż w cuda nie wierzę). Wtedy do mojego "królestwa" wpadła Ayaka. Miała na twarzy szerokiego banana.
 - Widziałam i słyszałam! Ha! Masz chłopaka?! Nic nie mówiłeś!
Uciszyłem ją.
 - Uspokój się. Nie mam chłopaka. To był kolega ze szkoły. Pomógł mi.
 - To czemu się mizialiście w bramie? - drążyła temat dalej.
 - Nie "mizialiśmy się". Przytrzymał mnie, żebym nie upadł. - odparłem od niechcenia. Nie chciałem jej kłamać, ale musiałem. Nie zamierzałem odpowiadać na resztę pytań, które przygotowała, więc wywaliłem ją z pokoju. Wreszcie miałem spokój.

*Reita*

      No i stchórzyłem. Nawet sam nie wiem co chciałem mu powiedzieć i co przez to osiągnąć. Po prostu nie jestem w stanie. Nagle coś we mnie "przeskoczyło". Nie myślałem racjonalnie. Poza tym co jak ktoś z jego rodziny to widział? Pewnie wyglądało to trochę dziwnie jak tak się nad nim pochylałem. Kurwa...
        Właśnie zbliżałem się do mojego domu. Zobaczyłem samochód rodziców. Przez kaca bolała mnie głowa, dlatego starałem się uniknąć spotkania z nimi. Nie wyszło.
 - Akira! Chodź kochanie, muszę ci kogoś przedstawić! - usłyszałem głos matki dochodzący z salonu. Mimowolnie poszedłem w tamtym kierunku. Mama siedziała na kanapie razem z moim ojczymem i jakąś dziewczyną. Wiedziałem co chcą zrobić. Chcą mnie zeswatać od kiedy przedstawiłem im mojego chłopaka dwa lata temu. Nie chodziłem z nim długo. Najwyżej miesiąc. Jednak dla moich starszych to był szok i "cios poniżej pasa", więc szukają mi dziewczyny. Nie powiem, z jedną z nich chodziłem przez dwa miesiące, ale ostatecznie ją rzuciłem. Teraz znowu kogoś znaleźli. Zauważyłem obok nich jeszcze dwojga dorosłych. Pewnie jej rodzice.
 - Mam na imię Amane. Bardzo mi miło cię poznać, Akira-kun. - ukłoniła się lekko.
 - Przesadzacie. - mruknąłem do matki i ojczyma. Tamci tylko zgromili mnie wzrokiem i kazali mi zaprowadzić ją do mojego pokoju. Zrezygnowany ukłoniłem się nisko i poprosiłem dziewczynę, aby poszła za mną. Kiedy dotarliśmy, atmosfera się nie poprawiła. Siedzieliśmy w milczeniu, które przerwała ta cała Amane.
 - Ymm... Akira-kun? - zaczęła.
 - Tak? - spytałem niezbyt zaciekawiony.
 - Masz jakieś hobby? - spytała. No tak. Oryginalne. Zawsze pytają o to samo.
 - Gram na basie w zespole. - odparłem sucho.
 - Masz zespół? To fajnie!
Niezbyt inteligentnie... Spojrzała na mnie niepewnie.
 - Miałeś już kiedyś dziewczynę?
 - Tak.
 - A chłopaka?
Tym pytaniem kompletnie mnie rozwaliła. Patrzyłem na nią jak na kosmitkę.
 - Wyglądam ci na geja? - zapytałem. Pokręciła głową - Więc czemu pytasz?
 - Czy trzeba wyglądać na geja, żeby nim być? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Westchnąłem.
 - Miałem chłopaka. Chodziliśmy ze sobą przez miesiąc.
 - Preferujesz kobiety czy mężczyzn?
Nie zastanawiałem się nad odpowiedzią. Sama wypłynęła mi z ust.
 - Mężczyzn.
Sam się sobie dziwiłem. Nigdy nie przyznawałem się do tego. A już szczególnie obcej osobie. Widać było, że dziewczyna jest trochę zawiedziona moją wypowiedzią.
 - A czy jakbym się postarała, to mogłabym to zmienić?
 - Kto wie? Chociaż wątpię w to. Potrafię być uparty. Nawet nie próbuj nic zmieniać. - mruknąłem przeciągając się. Amane rozbierała mnie wzrokiem co wnerwiało mnie nieziemsko. Wydawała się być inna, ale nie. Jest taka sama jak wszystkie. Pożąda nie mnie, a mojego ciała. Podeszła bliżej. Owinęła mnie ramionami. Wyrwałem jej się. Spojrzała na mnie zdezorientowana.
 - O co ci chodzi? Nie podobam ci się?
Prychnąłem.
 - Wybacz, nie jestem tobą zainteresowany. I kolejny raz tego nie powtórzę, więc proszę, zostaw mnie w spokoju. - warknąłem. Znów się do mnie przybliżyła.
 - Masz chłopaka? - zapytała niewzruszona.
 - Jeszcze nie.
 - "Jeszcze"? Czyżbyś miał kogoś na oku? Kto to taki?
Spojrzałem na nią zirytowany.
 - Tobie na pewno nie powiem. A teraz wybacz, muszę iść.
Wyszedłem z domu bez słowa.

           Następnego dnia czekała na nas szkoła. W bramie zobaczyłem Rukiego. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niego.
 - Na kogoś czekasz? - spytałem. Zrobił się czerwony. Uroczo.
 - N-nie. Chodźmy już. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Idąc korytarzem nawet nie puścił mojej dłoni. Zrobił to dopiero po uwadze Uruhy. Zaczerwienił się przy tym jeszcze bardziej. Nie mogłem się powstrzymać i zachichotałem. Zignorowałem pytający wzrok przyjaciół. Po co im wiedzieć z czego się śmieję? Moja sprawa. Rozległ się dzwonek. Pożegnaliśmy się i poszliśmy do klas.

*Ruki*

        Wszystko było w porządku. Do czasu, kiedy wyszedłem ze szkoły. Chciałem poczekać na Reitę i zapytać się o wczoraj. Próbowałem rano, ale stchórzyłem (tak wiem, wiem... jestem głupi). Jednak i tym razem nie było mi dane z nim rozmawiać. W bramie czekała na niego jakaś dziewczyna. Kiedy ją zobaczył miał wkurzony wyraz twarzy. Podeszliśmy razem z Aoi'em, Kai'em za nim.
 - Co ty tu robisz?! - warknął Reita. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną jego zachowaniem.
 - Dlaczego jesteś na mnie zły? Stało się coś? - spytała. Żaden z nas jej nie znał (oprócz Suzukiego oczywiście). Reita był już nie wkurzony, ale wkurwiony.
 - Już mówiłem ci, że nie zamierzam się zmieniać, a już na pewno nie dla ciebie! Więc czego jeszcze ode mnie chcesz? Powiedziałem ci wyraźnie, że nie jestem tobą zainteresowany!
 - A-ale... Akira-kun, dlaczego taki facet jak ty miałby nie być mną "zainteresowany"? - zapytała.
 - Nie będę po raz kolejny odpowiadał na to głupie pytanie. Nie jesteś osobą, z którą warto rozmawiać na te tematy.
 - Podobasz mi się kotku i chcę skończyć to co wczoraj zaczęliśmy! - dziewczyna tupnęła nogą. Zamarłem. Co to miało znaczyć? On wczoraj... Nie chciałem wiedzieć.
 - Idę do domu. Śpieszę się. - mruknąłem i oddaliłem się szybkim krokiem. Słyszałem jak Suzuki za mną krzyczał, ale się nie odwróciłem. Po prostu biegłem przed siebie.

*Reita*

           Ta laska zajebiście mnie wkurwia! Mam już dosyć jej gadania! Jeszcze w dodatku zaczęła pieprzyć jakieś pierdoły o naszym wczorajszym spotkaniu. Ruki uciekł. Dlaczego?
 - Ruki! - krzyknąłem za nim. Nie odwrócił się. Spojrzałem nienawistnym wzrokiem na Amane. Jej mina w przeciwieństwie do mojej była zadowolona - Zadowolona jesteś z siebie?! Nic wczoraj się nie stało, oprócz twojego rozbierania mnie wzrokiem!
 - Przyznasz, że zadziałało. - oznajmiła z uśmiechem.
 - Co zadziałało? - spytałem nieco zdezorientowany.
 - To o niego ci chodziło? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zrobiło mi się sucho w gardle. Kurwa! To o to jej chodziło. Tylko dlaczego on... Nie miałem czasu na zastanawianie się. Po prostu odepchnąłem od siebie tą dziwkę i pobiegłem za Rukim. Nie było trudno go znaleźć. Znów zaczepiły go te dresy. Leżał na ziemi, a oni go kopali. Aż się we mnie gotowało.
 - Której części zdania "zostawcie go!" nie rozumiecie?! - warknąłem. Spojrzeli na mnie spłoszonym wzrokiem. Wiedzieli, że ze mną się nie zaczyna. Nie odezwali się tylko uciekli. Ruki nie wstawał. Podszedłem do niego. - Ej, Ruki! Wszystko w porządku? - uklęknąłem i próbowałem go podnieść, ale odrzucił moją dłoń.
 - Zostaw mnie! Idź lepiej do tej swojej laski. Pewnie już tęskni. - burknął. Nie widziałem jego twarzy, ale na pewno płakał. Usiadłem obok niego i złapałem z całej siły za ramiona przyciskając go do ziemi.
 - Posłuchaj mnie, dobra? - poprosiłem. Spojrzał na mnie. Twarz miał zakrwawioną, a krew mieszała się z łzami. Kiwnął głową - Tą dziewczynę wybrała mi matka z ojczymem. Poznaliśmy się wczoraj. Cały wieczór rozbierała mnie wzrokiem i w jej chorej wyobraźni tworzyły się jakieś chore fantazje. To wszystko. Dlaczego uciekłeś? - spytałem wreszcie, kończąc swoją wypowiedź.
 - J-ja nie wiem. Przepraszam. - szepnął wtulając się we mnie. Siedzieliśmy chwilę bez słowa.
 - Chodźmy do mnie. Musimy ci przemyć te rany. - oznajmiłem.
 - Do mnie bliżej. - mruknął i wstał. Zachwiał się i go złapałem.
 - Pomogę ci. - oznajmiłem i razem poszliśmy w kierunku jego domu.               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz