sobota, 8 grudnia 2012

[YAOI] "My heart is yours..." - Rozdział 1

          Heejka! Tym rozdziałem zacznę moje pierwsze opowiadanie wieloczęściowe na tym blogu. Jeśli ktoś nie zauważył pierwszego słowa w tytule to zaznaczam - to jest yaoi, więc jak nie lubisz tego gatunku lub zwyczajnie jesteś homofobem to lepiej nie czytaj. Niedługo (może jutro) wstawię opowiadanie hetero, więc warto poczekać. ^^ A na razie zapraszam do lektury!

     *Ruki*

               Obudziłem się dość wcześnie jak na mnie. Szczerze mówiąc byłem zaskoczony, że mama się do mnie nie dobija krzycząc: "Takanori! Wstawaj wreszcie, bo spóźnisz się do nowej szkoły!"
    Właśnie. Dzisiaj szedłem pierwszy dzień do nowej budy. Zajebiście. Znowu się zacznie. Z powodu mojego niskiego wzrostu i zamiłowania do stylu visual kei zawsze byłem prześladowany przez kolegów. Jakiś czas temu zostałem pobity przez jednego z prześladowców - syna dyrektora naszej szkoły. Ten oczywiście mówił, że ja go zaatakowałem. Jakby tego było mało, wcisnął swojemu staremu kit, że chciałem go zgwałcić! Tego jeszcze brakowało! Ja miałbym coś zrobić temu pasztetowi? Obchodził mnie on tyle co zeszłoroczny śnieg. Jednak to, jakiego ma ojca i fakt, że jestem gejem sprawił, że wywalono mnie ze szkoły za "próbę gwałtu i pobicie na koledze". Jeszcze kazali mi dziękować za to, że nie zgłosili tego na policję! Ha! Dobre sobie! Oczywiście. Cholernie im dziękuję za zrujnowanie mi życia. Mieszkaliśmy w małym mieście, więc informacja o moim "wybryku" szybko się rozniosła. Ludzie patrzyli na mnie bykiem, zniesmaczeni albo przestraszeni. Moi rodzice mieli problemy w pracy. Te czynniki sprawiły, że przeprowadziliśmy się do Tokio. Wielkie (mało powiedziane) miasto, ciągłe korki, tłumy... Wylądowałem na progu piekła. Tutaj przynajmniej nie rzucałem się w oczy. Na każdym kroku można było spotkać wielu "dziwnych" ludzi. A jeszcze moja szkoła ma być dość duża, więc może nie będzie tak źle?
          Ubrałem się w czerwone, podarte rurki obwieszone łańcuszkami, czarną koszulkę, glany i czarną, skórzaną kamizelkę z ćwiekami. Włosy potraktowałem lakierem. Po tej czynności nałożyłem makijaż. Niezbyt wyzywający, ale dostatecznie mocny, aby samym wyglądem mówić "Odpierdol się ode mnie, bo jestem psycholem." Przynajmniej tak myśli moja siostra Ayaka. Ta laska nie jest ani homofobem, ani nietolerancyjna. Po prostu się ze mnie śmieje. Wbrew pozorom potrafimy się dogadywać. Ona jest ode mnie starsza, więc jak to mówi "wie lepiej" co dobre dla mnie. Pomagała mi wybrać chłopaka. I owszem - był niezły, ale tylko na chwilę. Nie mógłbym z nim chodzić dłużej niż dwa miesiące.
     Kiedy zszedłem na dół mama właśnie robiła śniadanie. Spojrzała na mnie z uśmiechem (z resztą dziwna kobieta, naprawdę...) i podała mi miseczkę z ryżem. Po chwili do pokoju wszedł ojciec. Zmierzył mnie wzrokiem nie kryjąc obrzydzenia. I oczywiście nie szczędząc komentarza w swoim stylu:
 - Nie dość, że jest gejem, to jeszcze wygląda jak pedał.
Wstałem i wyszedłem z pokoju. Jakbym został to pewnie zauważyłby moje poruszenie. A tego nie chciałem. Wolałem, żeby myślał o mnie jako o pozbawionym uczuć. To był rodzaj mojej obrony. Stałem się taki cztery lata temu, kiedy przez koleżankę chciałem popełnić samobójstwo, więc zamknąłem się w łazience i pociąłem żyletką (jakże oryginalne, nie powiem). Spędziłem wtedy tydzień w szpitalu na badaniach i rozmowach z psychologiem. Ten stwierdził, że nie da się nic ze mną zrobić, więc wypisali mnie do domu. Cieszyłem się z tego, bo miałem dość siedzenia w tym przesączonym śmiercią i depresją budynku. Wcześniej nie byłem taki. Nie licząc tego, że zawsze lubiłem visual kei, byłem roześmianym, dziecinnym kolesiem. Wszędzie mnie było pełno. Optymista. Teraz taki nie jestem. Bałem się? Owszem. Bałem się, że ktoś mnie wykorzysta. Teraz strach zastąpiła obojętność. Mając w dupie co myślą inni łatwiej przetrwać.
   Wziąłem torbę i wyszedłem z domu. Poczułem powiew powierza na swojej twarzy. Była wiosna. Taka urocza, wesoła, optymistyczna pora roku. Jak ja kiedyś. Szedłem chodnikiem czując zapach kwiatów. No tak. Ogrody. Mieli je wszyscy nasi sąsiedzi (nawet my). Włożyłem słuchawki do uszu i puściłem muzykę na full. Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze godzinę. Skręciłem w bok i wylądowałem w czymś co przypominało park. Jednak taki bardziej zapuszczony. Zapaliłem papierosa. Przez chwilę zapomniałem o problemach. Po pół godzinie wyrzuciłem peta i zacząłem iść znów w stronę szkoły. Skończyło się na tym, że byłem dziesięć minut wcześniej. Poszedłem pod salę. Byłem drugoklasistą. Mimo to wyglądałem na pierwszaka (ach, te matczyne geny!), więc inni patrzyli na mnie szepcząc: "Nie za młody?", "Jak on wygląda?", "Chyba pomylił klasy...". Ignorowałem to jednak. Nauczyłem się olewać wszystko co mówią ludzie na około. Wreszcie usłyszałem dzwonek. Wszedłem do sali wraz z nauczycielem.
 - Poznajcie nowego kolegę. Przedstaw się.
Niechętnie omiotłem spojrzeniem klasę. Grzywka nieznośnie opadała mi na oczy. Odgarnąłem ją trochę.
 - Jestem Ruki.
W sali zaczęły się szepty. Znów olałem. Niech sobie myślą co chcą. Nauczyciel podał mi kredę.
 - Ciekawe masz imię chłopcze. Napisz je na tablicy.
Zrobiłem co kazał wcześniej w myślach wykonując tzw. "facepalma". Ten facet serio był taki naiwny czy tylko udawał? Nazywam się Matsumoto Takanori, a "Ruki" to tylko mój pseudonim. No, ale cóż. Jednym Bozia dała wzrost innym rozum (od aut. całkowicie się zgadzam! mali ludzie rządzą! mam 151 cm wzrostu... -,-).
 - No dobrze. Usiądź tam z tyłu.
Wykonałem polecenie nauczyciela. Gdybym jeszcze tylko skupił się na lekcji to może facet by mnie polubił. Ale nie! Ja pisałem na kartce tekst nowej piosenki. Lubiłem to robić. Przenosiłem się do innego świata i wszystko co widzę przelewałem na papier.
         Po lekcjach miałem zamiar iść do domu. Niestety udaremnił mi to jakiś chłopak w dresie i jego koledzy. Zaczepił mnie w bramie szkoły. Zaczęło się.
 - Siemasz lala! Z takim makijażem to do cyrku ślicznotko! Jednak mimo to seksowna jesteś...
Jeden z jego kumpli zaczął mnie obmacywać. Odepchnąłem go i chciałem iść, ale wtedy dwóch innych złapało mnie za ręce. Czy oni chcieli mnie zgwałcić w bramie? Tego się nie dowiem (nie żeby mi zależało). Po chwili poczułem jak dłonie zaciskające się na moich ramionach puszczają i upadłem na ziemię. Usłyszałem syk bólu.
 - O kurwa. Nie wiedzieliśmy, że to twój kumpel! Myśleliśmy, że to jakiś obcy pedał. Już nas tu nie ma! - oznajmił "lider" bandy i ulotnił się, a za nim jego koledzy. Chłopak pochylił się nade mną. Na jego widok nie potrafiłem zrobić nic innego prócz otworzenia szeroko ust. Był ubrany podobnie do mnie, tylko miał czarne rurki i białą kamizelkę, a do tego czarne trampki. Jednak nie to było najdziwniejsze. Na nosie miał zawiązaną białą bandanę. Na widok mojej miny roześmiał się.
 - Co ci jest? Zamknij te usta, bo coś ci w nie wpadnie!
Pomógł mi wstać, a ja zrobiłem się czerwony na twarzy.
 - Dzięki.
 - Jestem Suzuki Akira, ale mów mi Reita.
Złapałem na chwilę zawiechę wpatrując się w swojego "wybawcę". Był cholernie seksowny. W końcu postanowiłem się odezwać:
 - Matsumoto Takanori. Ruki. - wydukałem. W myślach znów pacnąłem się w łeb. Brawo kretynie! Dukaj, jąkaj się i mów o jednorożcach! Na pewno uzna cię za normalnego!
Chłopak roześmiał się.
 - Uroczy jesteś.
Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Zgarnął mnie ramieniem. Co się stało z zimnym i niedostępnym mną?
 - Poznasz moich kumpli. Polubią cię.
I mając minę jak jakiś przyjeb poszedłem posłusznie z nowym znajomym, o którym nie wiedziałem nic.

Dzisiaj tak krótko. Następnym razem napiszę więcej! ^^ Jeśli oczywiście ktoś to przeczyta... -,-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz