poniedziałek, 9 grudnia 2013

Najpiękniejszy dzień w moim życiu

Widzicie to? WIDZICIE?! Ten widok sprawił, że świat nabrał dla mnie kolorów. Wreszcie doszły bilety na koncert Miyavi'ego w Krakowie! Będę musiała przejechać ponad pół Polski, ale to nieważne! Zobaczę mojego Boga Gitary (sorry, Jimmy) NA ŻYWOOOO!!!!! Kurier przeraził się nie na żarty jak zaczęłam skakać, piszczeć, śmiać się i płakać naraz. No, dosyć mojego ględzenia. Lecę się zająć rozdziałem. ;)

sobota, 23 listopada 2013

Liebster Award + Versatile Blogger (nieco spóźnione XD)

                     Jak już wspomniałam w komentarzu na blogu KlameRkowej (której czudowny blog znajdziecie pod tym czudownym linkiem: KlameRkowa) jestem nieco opóźniona i dopiero teraz wzięłam się za napisanie tego posta. Gomeeeneee! No i gomen za to, że nie jest to nowy rozdział "Dziedzictwa". To nie moja wina, że ciągle coś mnie od tego odwodzi! TT_TT No dobra, ale dość tego marudzenia i zrzędzenia jak stary kapeć pod kościołem. Chcecie fakty? No to kuhde dostaniecie! A so! Bo Was kocham! <3 ;)



1.Wybierasz twarde czy miękkie (nieważne co, po prostu odpowiedz)?

Najlepsze pomidory są takie twardsze. Za to łóżko wolę miękkie. :D No, a z kolei banany muszą być takie twardawe, lepiej się je gryzie (błagam, bez skojarzeń! *składa ręce jak do modlitwy*).

2.Masz jakieś zwierze (rodzeństwo się nie liczy)?

Mam kotkę. Taki tam głupkowaty nekoś. XD Niezłe ma odpały w nocy. >w<  Ja na nią wołam Nekoś, bo wujek nazwał ją Milunia. O.o

3.Spójrz pod łóżko. Co znalazłeś/znalazłaś?

Deska snowboardowa, deskorolka, paczka po żelkach, pudełko kredek, worek z jakimiś rzeczami, o których pochodzeniu nic mi nie wiadomo, zeszyt z tekstami piosenek (szukałam goo! ^^ \m/), torba na ramię.

4.Jakie przedmioty zabrałbyś/zabrałabyś na bezludną wyspę?

Telefon, laptop, bezprzewodowy internet, słuchawki, duuuużo książek i mang, jakiegoś Azjatę (z ulicy zgarnę ;3), zapas mleka bananowego, zapas pomidorków cherry i zapas chupa-chupsów śmietankowo-truskawkowych.

5.Ile razy dziennie zaglądasz do lodówki w poszukiwaniu jedzenia?

 Nie wiem, jestem kiepska z matmy.

6.Myślisz, że tak łatwo jest wymyślić jedenaście pytań?

Ja za każdym razem mam z tym kłopot. -_-"

7.Na ile lat się czujesz?

Pięć? Sześć? XDD

8.Czemu założyłeś/założyłaś bloga?

Ponieważ, chciałam podzielić się z innymi moją chorą wyobraźnią.

9.Dostałeś/dostałaś kiedyś uwagę? Jeśli tak to powiedz o najśmieszniejszej.

Jedyna moja "typowa" uwaga, to za to, że miałam słuchawki zawieszone na szyi.O.o A jeszcze dostałam za to, że zapytałam "Który dzisiaj jest?". O.O

10.Ulubiony owoc?

Maliny i... BANANYYYY! <33333

11.Delfiny jako jedyne istoty na ziemi nie licząc ludzi czerpią przyjemność z seksu. A co tobie sprawia przyjemność?

Hmm... pisanie dla Was (lizus, lizus! ;p), słuchanie muzyki, czytanie książek, chodzenie po sklepach, rysowanie, oglądanie Azjatów, oglądanie anime, czytanie mang. I wiele innych rzeczy. ;)


No. To czas na moje 11 pytań. (Kto to wymyślił?! -,-)

1.Twoja pierwsza miłość?
2.Lubisz kredki świecowe?
3.Jaki jest Twój ulubiony kolor? (Może być kilka.)
4.Gdzie chciałbyś/chciałabyś pojechać?
5.Lubisz seriale/dramy? Jeśli tak to podaj ulubiony tytuł.
6.Jaka jest Twoja znienawidzona piosenka?
7.Co najbardziej lubisz jeść?
8.Czego najbardziej NIE lubisz jeść?
9.Jakie jest Twoje życiowe motto?
10.Trenujesz coś? Jak tak, to co?
11.Lubisz mnieeee? *.* (Oczywiście jeśli mnie znasz. XD)


A nominuję te blogi:

http://klamerkowa.blogspot.com   (Jelly łamie zasady! Zła Jelly!)
http://kpop-yaoistory.blogspot.com/

A dalej nie chce mi się szukać. T^T Nie zabijajcie! >.<

poniedziałek, 18 listopada 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 9

                    Siemka Kochani! Jak Wam mija czas? ^^ Jelly wróciłaaa! No przyznać, kto się stęsknił? Ja tęskniłam. Wiecie jak ciężko jest wytrzymać bez czytania Waszych komentarzy? ;-; Teraz wstawiam ten rozdział i piję sobie Bobo Fruta jabłko-banan-marchewka (to jedyny sok z marchewką jaki lubię). XD I w ogóle chcę ściąć włosy na tzw. "chłopaka" (ale nie jestem tomboy'em ;D).  Ale jeszcze nie wiem czy to zrobię, więc jak ktoś chce mnie od tego odwieść to śmiało! (Cykam się trochę. >D) Aha! I jeszcze jedna sprawa - z czym Wam się kojarzy słowo "hipster"? Bo z tego co słyszę od mojego kumpla metala, to coś "obraźliwego". A Wy? Obrazilibyście się jakby ktoś Was nazwał hipsterami?

         
   ~   Znów po dłuższej przerwie wróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że spodoba się równie bardzo jak poprzedni. Przepraszam za niego. Możecie się poczuć zawiedzeni jego przebiegiem...                  
                               
                                 *******************************************

                      Rozległ się odgłos dzwoniącego telefonu. Siwy mężczyzna wskazał Youngjae, żeby odebrał.
 - Tak? - spytał chłopak po czym zwrócił się do szefa - To do ciebie.
 - Słucham. - mruknął Siwy przykładając słuchawkę do ucha - Och, pan Sommersby! Miło mi znów pana słyszeć. Liczę, że podjął pan już decyzję odnośnie naszej współpracy. Yhym... Tak... Oczywiście, połowa zysków idzie dla pana... Tak... Dobrze. Cieszę się, do widzenia! - podał znów słuchawkę Youngjae i poprawił marynarkę - Youngjae, Mark, przygotujcie samochód. Za dziesięć minut widzimy się za budynkiem.
 - Tak jest! - oznajmili chłopcy i skłonili się nisko po czym wyszli z pomieszczenia.
       
               
                       Był już późny wieczór. Przez dłuższy czas Minki nie odzywał się w ogóle do Minhyun'a. Baekho również był dziwnie milczący. Atmosfera wydawała się niepokojąca. Jakby wszyscy spodziewali się najgorszego. Wreszcie odezwał się telefon. Dongho rzucił się do aparatu.
 - Tak?
 - Baek? - usłyszał po drugiej stronie zmęczony głos - Liczyłem, że to ty odbierzesz, cholero.
 - Aron! Kretynie, czemu nie dzwoniłeś?! - krzyknął Baekho przy okazji budząc wszystkich z transu.
 - Przepraszam, byłem zajęty ratowaniem życia kotkowi na drzewie... - burknął starszy - A co u was?
 - Żyjemy. Jeszcze. Ren ma chyba niemałą ochotę zabić Minhyun'a za Bóg wie co.
 - No, no! Powstrzymaj go! Minhyun jest spoko. Nie ucieka od obowiązków jak niektóre osobniki... A właśnie! Kiedy to wszystko się skończy, masz wyczyścić mój pokój z tej dziwnej, białej mazi, którą tam rozlałeś!
 - Teraz będziesz mi to wypominać? TO ZWYKŁE MLEKO! - żachnął się Baek opadając na kanapę.
 - Uważaj, bo coś czuję, że coś się zaraz pod tobą zarwie...
 - Nie jestem gruby! Jestem umięśniony, a to różnica!
 - Ale nie jest łatwo cię nosić po schodach i ciągnąć po podłodze...
Baekho przerwał mu.
 - Jak chcesz mi wypominać moje ciężkie kości to dalej! Ale ja kończę, bo patrzą na mnie jak na wariata.
 - Pa! Pa! Panie "ciężkie kości".
Dongho odłożył słuchawkę i potarł skronie.
 - Co u niego? - spytał JR spoglądając na Baekho ukradkiem.
 - Żyje, ale ratował biedne koty.
 - Co? - zdziwili się wszyscy, ale blondynowi nie chciało się już nic tłumaczyć i wspiął się po schodach na górę.

            - Co z nim nie tak? - zapytał Minhyun Jonghyun'a.
 - To przez Aaron'a. Oni chyba żyć bez siebie nie mogą. Ech, pójdę zrobić kolację.
 - Ja nic nie chcę! - rzucił Ren i pobiegł na górę.
 - A co z NIM? - spytał JR Minhyun'a.
Młodszy westchnął.
 - Kombinuje coś. Zaczynam się martwić o swoje życie... - mruknął Hwang i zabrał się do pomocy starszemu.
           Po skończonej kolacji, Minhyun poszedł na górę, a Baekho i JR zostali, aby posprzątać. Hwang zatrzymał się na chwilę zamyślony. Decyzję o przyjeździe tutaj podjął instynktownie. Czyżby przypomniały mu się dawne czasy? Nigdy nie należał do osób ckliwych. Nie lubił wspominać. Ostatnio pod wpływem Ren'a stał się inny. Bardziej uczuciowy. Wcześniej był tylko zimną bryłą bez jakichkolwiek emocji. Potrafił dobrze wykonać każde zadanie. Jednak powoli czuł, że to go przerasta. Za bardzo mu zaczęło zależeć na Minkim. Nie chciał go stracić. Teraz miał tylko jego. Nie licząc brata, który pojawił się nagle w jego życiu. Wpadł szturmem niczym wojsko i zniszczył jego dotychczasowe myślenie o sprawcach zamachów na życie Ren'a. Kochał tego chłopaka, ale jak miał walczyć z własną rodziną?
 - Minhyun. - mruknął Ren spoglądając na niego, kiedy wszedł do ich pokoju - Co tak długo?
 - Mam ci przypomnieć kto zawsze na kogo czeka? - spytał sarkastycznie Hwang.
 - Dobra, dobra! Obiecałem ci coś, prawda?
 - Owszem, ale może lepiej tego nie spełniaj...
 - Zdejmuję celibat. - oznajmił Ren i nie dał zaskoczonemu Minhyun'owi nic powiedzieć, bo rzucił się na niego i gwałtownie pocałował. Na początku stykali się jedynie ustami, lecz po chwili pocałunek przerodził się w bardziej ognisty. Ich języki połączyły się erotycznym tańcu, a dłonie błądziły po ciałach. Ren popchnął Minhyun'a na łóżko i ponownie wbił się w jego usta. Hwang nie miał nic przeciwko temu. Po chwili jednak, uznał, że dość już dominacji młodszego i czas coś zdziałać, więc obrócił ich tak, że teraz to on był na górze. Zdjął z siebie koszulkę, w której zaczynało mu być już gorąco i zaczął muskać ustami szyję Minki'ego.
- Agh.. Min... - zamruczał Ren z przyjemności.
- Cii... - szepnął Minhyun - Bo nas usłyszą.
Minki zagryzł wargę do krwi i zacisnął powieki. Czuł jak rozpływa się z rozkoszy.
        Niestety nie było mu dane długo się tym cieszyć, gdyż jak na zawołanie, do pokoju wbiegł JR.
 - Słuchajcie, Baekho! - chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz nie dał rady wydusić ani słowa.
 - Ups. - wymsknęło się Dongho, który właśnie wszedł za Jonghyun'em - Chyba im przeszkodziliśmy w czymś. Może przyjdźmy kiedy indziej, co?
 - Tylko tyle masz im do powiedzenia?! - syknął JR - "Ups"?! Oni właśnie...
 - Obściskiwali się. I co z tego? Chodź, bo przeszkadzamy. - Baekho spróbował wyciągnąć kuzyna za kaptur z pomieszczenia, ale ten stał niewzruszony.
 - Nigdzie nie pójdę dopóki...!
 - IDZIEMY KRETYNIE! - warknął Dongo i wykopał Jonghyun'a - Sorry, chłopaki za niego. Nie przeszkadzajcie sobie. Pogadam z JR, a wy dokończcie. - po tych słowach zniknął zostawiając oszołomionych kochanków.
           JR po wyjściu z pokoju usiadł na kanapie, na dole i oparł brodę o kolana. Czuł się zdradzony. Czemu nikt mu nie powiedział? Nie ufają mu? Baekho nie wyglądał na zaskoczonego, wręcz przeciwnie. Wiedział o wszystkim.
 - Cholera! - zaklął Jonghyun i kopnął szafkę nocną. Miał dość całej tej sytuacji. Chciał wrócić do domu.

           

               Baekho zszedł na dół po schodach. Był środek nocy, a on nie mógł spać. Ciągle myślał o sytuacji Aaron'a. Zacierał za nimi ślady. Z jakiegoś powodu Dongho czuł niepokój. Bał się o starszego. Wciąż zastanawiał się: "A co jeśli nie wróci?". Dlatego choć raz postanowił przestać nad tym rozmyślać i położył się na kanapie. Wtedy usłyszał pukanie do drzwi. Z sercem wypełnionym nadzieją rzucił się do nich otwierając z rozmachem. Widząc kto za nimi stoi stracił całą pewność siebie.
 - A... Aron. Wreszcie jesteś... - wydukał zaciskając pięść na klamce.
 - Siemasz, cholero. Tęskniłeś? Nikt za mną nie szedł. Później cię ochrzanię, że nie sprawdziłeś kto puka. Za bardzo jestem śpiący. - odparł Aron wchodząc do środka i ziewając przeciągle.
Dongho zamknął za nim drzwi i przełknął głośno ślinę. Teraz albo nigdy. - pomyślał i podbiegł do starszego przytulając się do jego pleców. Tego Aaron się nie spodziewał.
 - C-co się...? - zaczął, lecz nie skończył gdyż młodszy mu na to nie pozwolił.
 - Nigdy więcej nie idziesz sam. Nigdy!
Czarnowłosy uśmiechnął się lekko.
 - Następnym razem zabiorę cię ze sobą.



             Czarna limuzyna wjechała na podziemny parking jednego z wielkich biurowców w Seulu. Siwy był jak zwykle idealnie na czas.
 - Miło mi cię widzieć. - oznajmił jego prezes Lee wsiadając do pojazdu.
 - Witaj, stary przyjacielu. Jak ci życie leci? - zagadnął Siwy.
 - Muszę ci powiedzieć, że nawet dobrze. Dawno nie czułem takiego podekscytowania. Jak za młodości.
Siwy zaśmiał się.
 - Rzeczywiście. Jak za młodych lat! Pamiętasz jeszcze naszą ostatnią misję?
 - Pamiętam, pamiętam! Byłeś naprawdę przekonujący jako tajniak. Ja jak zwykle spaprałem sprawę. - westchnął Lee kręcąc głową - Na szczęście, teraz odkupię swoje winy. Szkoda tylko, że twojego syna nie ma z nami.
Siwy przytaknął.
 - Nie zrozumiałby i tak. Idealiści już tacy są.



             
                     Ren zerknął ukradkiem na Minhyun'a. Ten widocznie był zakłopotany tym co wydarzyło się tego dnia. Oczywiście po wyjściu chłopaków do niczego nie doszło. Cały czar chwili zniknął i pojawiło się tylko zawstydzenie ze strony Minki'ego. Blondyn siedział na łóżku i machał nogami patrząc na podłogę. Wtedy usłyszał rozbawiony głos Hwang'a:
 - Masz chorobę sierocą, czy co? Wstawaj i chodź. Aaron wrócił z misji.
 - Skąd wiesz? - zdziwił się Ren.
 -  Słyszałem go.
Minki powoli podniósł się z łóżka. Nagle zrobiło mu się gorąco, a twarz przybrała czerwonawy odcień.
 - A jeśli oni mu powiedzieli? - spytał jakby z obawą.
 - Nawet jeśli, to co z tego? Powiedz, długo chciałeś się z tym ukrywać?
Ren zamilkł. Właściwie, nigdy się nie zastanawiał jak długo będą udawać "odpowiednie" relacje.
 - To... dla mnie nowe. Nie zastanawiałem się nad takimi rzeczami. Ja pierwszy raz jestem z chłopakiem! Raczej spodziewałem się, że cały czas nikt nie powinien się dowiedzieć. Zawsze kręcili mnie faceci, ale bałem się komukolwiek o tym powiedzieć. Przecież to nie jest normalne!
Natychmiast ucichł. Powiedział za dużo. Minhyun zacisnął pięści.
 - Wiesz co ja ci powiem? Nie jesteś pępkiem świata! Nie tylko twoje zdanie się liczy! Miej czasem na uwadze co chcą powiedzieć inni! Ja nigdy nie byłem pedałem dopóki cię nie poznałem! Skoro jestem nienormalny to czemu się ze mną całowałeś?! Czemu pozwoliłeś mi ciebie dotykać?! Chciałeś mi zrobić fałszywą nadzieję? Wiedziałem, że to się źle skończy. Po prostu wiedziałem.
Hwang wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Ren stał przez chwilę ze łzami w oczach, a po chwili siedział oparty o ścianę nie mogąc przestać płakać. Co ja najlepszego zrobiłem?
    

czwartek, 17 października 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 8

                 WRÓCIŁAM! Z kolejną dawką MinRen. Przepraszam, że to tak długo zajęło, ale miałam do załatwienia prywatne sprawy. Telliel - Doczekałaś się!
 http://wspollokatorka-depresja.blogspot.com/2013/10/no-hej.html

Przepraszam, że rozdział jest STRASZNIE KRÓTKI, ale miałam problemy jak już wspominałam wcześniej. Następny będzie dłuższy. :D

                  ******************************************************************
                          Ren obudził się, czując ciepłe ciało ściśle przylegające do jego. Uśmiechnął się i wtulił w ukochanego. Nie wierzył, że to się dzieje naprawdę... że Minhyun coś do niego czuje. Zawsze wydawało mu się, że jest brunetowi obojętny. Dlatego Hwang zaskoczył go poprzedniego dnia. Wciąż czuł motyle szalejące w jego brzuchu. Nigdy wcześniej nie znał tego uczucia. Miłości.
       Nagle poczuł, że Minhyun gwałtownie się poruszył. Spiął się natychmiast i pokrył czerwienią.
 - Nie śpisz już? - spytał starszy zaspanym głosem. Ren pokręcił przecząco głową. - Dlaczego?
Blondyn ułożył się wygodniej.
 -  Nie mogę spać. A ty?
 - To samo.
Zapadła cisza przerywana jedynie biciem ich serc. Chwilę napawali się tym spokojem, aż Minki ponownie się odezwał:
 - Która godzina?
 - Nie wiem. - odpowiedział Minhyun - Ale na pewno wcześnie.
Ren przełknął ślinę. Postanowił poruszyć temat, który tak go dręczył:
 - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał drżącym ze zdenerwowania głosem. Bał się odpowiedzi. A co jeśli to z litości? Albo Minki był naprawdę tak denerwujący, że inaczej nie mógł go uciszyć?
 - Ale co? - zdziwił się Hwang.
 - No... to... wiesz co. - zaczął się jąkać blondyn.
Minhyun zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział:
 - Bo cię kocham.
Następnie złożył na jego ustach czuły pocałunek po czym przytulił go mocniej.
       Nagle rozległ się głośny, kobiecy krzyk. Chłopcy zerwali się z łóżka i wybiegli na korytarz. Minhyun zobaczył cień, który mignął na korytarzu i wycelował, lecz nie zdążył strzelić.
 - Ren, biegnij do gabinetu ojca! Nie wychodź pod żadnym pozorem, jasne? - pouczył młodszego, po czym zamierzał ruszyć w stronę gdzie widział intruza, lecz blondyn złapał go za rękaw.
 - Nie zostawię cię!
 - Nie pozwolę ci iść ze mną!
Ren uśmiechnął się słabo.
 - Więc mamy problem, bo ja ci nie odpuszczę.
 - Nie rozumiesz, że nie mogę pozwolić ci umrzeć?! - warknął Hwang wyrywając się.
 - Umiem walczyć! Nie jestem słaby!
Wtedy brunet zauważył za chłopakiem ciemną sylwetkę z wyciągniętym ramieniem. W dłoni trzymała pistolet.
 - PADNIJ!
Rozległ się odgłos strzału. Minhyun'owi udało się w ostatniej chwili paść z Renem na ziemię.
 - Idź. - szepnął i puścił młodszego.
 - O-okej. Ale, Minhyun! - krzyknął do oddalającego się chłopaka - Nie daj się zabić, dobrze?
 - Obiecuję, że wrócę żywy, a teraz spieprzaj stąd, bo coś ci się stanie!
Minki już nie protestował, tylko uciekł do gabinetu ojca tak jak nakazał mu ochroniarz.
          Tymczasem Minhyun pobiegł w kierunku, z którego strzelał intruz. Zobaczył ubraną na czarno postać próbującą wyskoczyć przez okno. Poczuł jak zbiera się w nim złość.
- Ej, ty! Zatrzymaj się! - krzyknął.
Postać odwróciła się. Minhyun zastygł w miejscu.
- No cześć braciszku. - oznajmił z szyderczym uśmieszkiem Hwang Youngjae, po czym wyskoczył na zewnątrz zostawiając przerażonego chłopaka, niezdolnego do powiedzenia czegokolwiek.
            Minki siedział w gabinecie ojca razem z matką i bił się z myślami. Nie mógł sobie darować, że zostawił Minhyun'a samego. Był świadom tego, że zadaniem Hwang'a była jego ochrona, ale nie mógł go stracić akurat teraz, kiedy dowiedział się, że brunet odwzajemnia jego uczucie. Zyskał swój własny powód do szczęścia. Nie zamierzał z niego rezygnować. Chciał móc do końca życia doświadczać przyjemności budzenia się z ukochanym w łóżku. Chciał go całować, przytulać się do niego. Kochał go tak bardzo, że nie mógłby bez niego żyć.
- Nic mu nie będzie, kochanie. Minhyun jest wyjątkowy. Poradzi sobie w każdej sytuacji. - odparła z uśmiechem pani Choi. Ren już wcześniej podejrzewał, że jego mama wie o wszystkim. Ona zawsze wiedziała pierwsza nawet jeśli nikt jej nie powiedział. Taki już chyba matczyny przywilej.
- Wiem, ale mimo wszystko się boję. Kocham go, mamo. Nie chcę go stracić!
Blondyn zerknął na stary zegar z kukułką. Co ty tam tak długo robisz? Minhyun... - pomyślał Ren osuwając się na podłogę za biurkiem i opierając o nie głowę.
- Ren... Ren... Ren!
Minki gwałtownie podniósł głowę. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Potarł zaspane oczy i ujrzał przed sobą Minhyun'a.
- Minhyun... Wróciłeś...
- Idziemy, Ren. Już nie jesteś tu bezpieczny. Musimy wyjechać.
Tego Minki się nie spodziewał.
- A-ale jak to? Dlaczego?
Hwang pomógł blondynowi wstać i pogładził go po policzku.
- Kocham cię, Ren. Wszystko ci wytłumaczę. Obiecuję. Ale teraz chodźmy szybko póki nikt nas nie śledzi.
Młodszy skinął głową na zgodę i pobiegł razem z Minhyun'em w stronę jeep'a.
                   Kiedy wsiedli do samochodu, Ren zaczął wypytywanie.
- Powiedz mi skąd ten nagły wyjazd? To dlatego, że ktoś się włamał? Przecież poprzednio nic z tym nie zrobiłeś, a teraz nagle mam uciekać?!
Minhyun westchnął. Nie chciał, żeby Minki zauważył, że coś jest nie tak.
- Wcześniej nie pozwalali sobie na tak wiele. Zgodnie z twoim ojcem uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli znikniesz. Musimy cię gdzieś ukryć na jakiś czas. Oczywiście nie możemy zostawić cię samego, a ja nawet nie chcę, więc znikam z tobą. - wyjaśnił w miarę normalnym głosem.
- Rozumiem... A więc gdzie jedziemy?
- Do domku w lesie za miastem. Zapasy tam są, więc nie mamy się co martwić o jedzenie. Niestety nie ma tam takich cudownych warunków jak w twojej rezydencji, ale da się przeżyć. - odparł brunet nie odrywając oczu od drogi. Jednak po kilku minutach ciszy zerknął na chłopaka obok. Zauważył, że blondyn jest cały czerwony - Coś nie tak?
Minki pokręcił szybko głową.
- Chodzi o to, że ja pierwszy raz będę spał poza domem. To dziwne uczucie. - oznajmił drżącym z poddenerwowania głosem.
- Będzie okej. Znam to miejsce. - zapewnił go Hwang.
- Na pewno będzie okej. Mogę to potraktować jako przymusowe wakacje z tobą. Czyli jest bardzo okej.
- Cieszę się, bo jesteśmy na miejscu.
      Wokół nich rozpościerał się ciemny las. Minhyun zatrzymał samochód tuż obok niewielkiego budynku z drewna, po czym wysiedli. Ren dotychczas widział takie tylko na filmach. Wpatrywał się w otoczenie z nieukrywanym zachwytem.
- Cudowne! Jakie to miejsce jest piękne! Podoba mi się. Zakochałem się chyba...
Minhyun podszedł do blondyna i przutulił go od tyłu.
- Mam być zazdrosny? - spytał uśmiechając się zadziornie i przegryzając delikatnie płatek icha młodszego. Ten wydał z siebie cichy jęk, którego nie zdążył powstrzymać.
- Spróbuj mi tylko robić sceny zazdrości! Osobiście cię ukatrupię!
Minhyun zaśmiał się.
- Tak jest księżniczko. Nigdy scen zazdrości!
Po tych słowach zasalutował i roześmiany pocałował ukochanego w usta.
              Ren pierwszy wszedł do domku. Poczuł intensywny zapach drewna i uznał go za przyjemny. Prawie tak przyjemny jak zapach Minhyun'a. - pomyślał kierując się w stronę kanapy. Rzucił na nią swój bagaż i usiadł obok.
- Podoba się? - spytał Hwang z czułym uśmiechem na ustach.
- Świetnie tu! - odparł poruszony Minki odwzajemniając uśmiech.
- To dobrze. Będziemy skazani na to miejsce przez najbliższy czas. Właśnie! Jest jeszcze jedna rzecz, o której ci nie powiedziałem...
Jednak zanim Minhyun zdążył cokolwiek powiedzieć zza jego pleców wyskoczyli Baekho z JR.
- Podejrzewam, że to jest ta "rzecz", o której zapomniałeś mi wspomnieć? - westchnął Minki kręcąc głową.
- Yyy... Nie gniewasz się, prawda? - spytał Hwang.
- Nie, no co ty! W żadnym wypadku! Tylko wiesz co ci powiem? - ściszył głos na tyle, żeby tylko ochroniarz go słyszał - Zarządzam celibat. Do odwołania! - dodał głośniej chcąc podkreślić swoją decyzję.
- No wiesz co... Reeeen! Żartowałeś, prawda? Powiedz, że żartowałeś!
Jednak młodszy nie odezwał się.
- Księżniczka się obraziła? Nie martw się! To u niego normalne. - zagaił JR.
- Mam nadzieję, że z Aronem wszystko w porządku. - odparł Minhyun. Zauważył, że Baekho nagle spochmurniał jednak postanowił nie pytać o co chodzi. Nie lubił wtrącać się w czyjeś sprawy. Jego praca oczywiście czasem tego wymagała, ale ograniczał się zwykle do minimum. Inaczej było w przypadku Ren'a, ale to przecież inna historia.
                 Wszedł po schodach na górę gdzie czekał na niego Ren z konspiracyjnym uśmiechem na twarzy.
 - Co zrobiłeś? - spytał blondyna nieufnie podchodząc bliżej.
 - Jeszcze nic...
 - "Jeszcze"? Mam się bać?
Minki uśmiechnął się szeroko.
 - Zobaczysz wieczorem.


środa, 2 października 2013

Powód mojej nieobecności -,-

Przepraszam Was po raz kolejny, ale znów wylądowałam w szpitalu na obserwacji. Następny post powinien wkrótce się pojawić, ale głowy nie dam! Kocham Was i przepraszam za moje kiepskie zdrowie! *przytula* Na dowód macie zdjęcie mojej łapki z wenflonem. ;D

poniedziałek, 2 września 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 7

                   Przepraszam za długi okres nieobecności na blogu! >.< Nic nie usprawiedliwia mojego karygodnego zachowania, ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tego rozdziału, chociaż troszeczkę mi wybaczycie... *kuli się skruszona* TT_TT

          ************************************************************************



              Ren obudził się w swoim pokoju. Nie wiedział jak się w nim znalazł, ani co robił po dojściu do łazienki. Nie pamiętał nic. Czarna dziura, próżnia. Głowa bolała go niemiłosiernie i czuł jak pieką go usta. Podniósł się i ze zdziwieniem stwierdził, że nigdzie nie widzi Minhyun'a. Powolnym krokiem skierował się do łazienki. Otworzył drzwi i zerknął w lustro. Wargi miał miejscami pogryzione co było zastanawiające. Stał przed lustrem ze skonsternowaną miną i oglądał dokładnie swoją twarz, a w tym sińce pod oczami.
 - Wiemy co się wczoraj stało. Minhyun wszystko nam powiedział. - usłyszał za sobą znajomy głos. Odwrócił się i spojrzał zdziwiony na matkę.
 - Co się stało? Niewiele pamiętam... - mruknął.
 - Wybraliście się na spotkanie z jego przełożonym, lecz okazało się, że masz tak słabą głowę, iż sam zapach alkoholu pozbawił cię zmysłów. Zaniósł cię do pokoju i ułożył do snu. Dobrze, że trafił nam się taki miły i opiekuńczy chłopiec. Mam nadzieję, że dokuczasz mu zbytnio!
 - Mamo... - jęknął Minki - Mam już siedemnaście lat! Nie jestem kilkuletnim dzieckiem wrzucającym innym szpilki do butów! - burknął nastolatek.
 - Jeszcze tego by brakowało! Jak miałby cię osłaniać, jeśli nie mógłby chodzić?
 - Właśnie, królewno. Raczej nie bardzo bym ci wtedy pomógł. - do rozmowy wtrącił się kolejny głos. Tym razem należał on do Hwang'a - Dzień dobry, proszę pani. - ukłonił się grzecznie do kobiety.
 - Dzień dobry, Minhyun. Mam nadzieję, że się wyspałeś. Niestety mój synek jest trudnym przypadkiem...
W odpowiedzi Ren burknął tylko kilka ledwie słyszalnych słów i wyprosił matkę oraz Minhyun'a z łazienki.


                Minhyun cieszył się, widząc, że Minki nic nie pamięta. Jednocześnie czuł dziwne ukłucie w sercu - smutek? Żal? Złość? Wszystko na raz?
      Jego wzrok powędrował ku otwierających się drzwi od łazienki. Ren wydał mu się piękniejszy niż zwykle co zaczęło go odrobinę przerażać. Jego porcelanowa cera wydawała się jeszcze delikatniejsza, a oczy, mimo iż za szkłami okularów, były jeszcze głębsze.
 - Dlaczego masz okulary? - spytał wskazując na nos.
 - Soczewki mi wpadły do odpływu i muszę wziąć nowe. W sumie i tak miałem je już wymienić.
Hwang sięgnął do szuflady i podał mu nowe soczewki.
 - Ależ proszę bardzo, my lady.
Ren prychnął pod nosem słysząc nowe określenie jego osoby z ust ochroniarza.
 - Ani. Słowa. Więcej. - syknął i wycofał się do łazienki. Po chwili wrócił i znów zachowywał jak "obrażona księżniczka".
 - Nie odezwiesz się do mnie? - spytał Minhyun podchodząc do niego bliżej.
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Bo nie.
 - Ale właśnie się odzywasz...
 - Do cholery jasnej, Minhyun, przestań zachowywać się jak dziecko! - krzyknął Ren i zakrył usta dłonią. Hwang wydawał się lekko zaskoczony, a po chwili zaśmiał się radośnie - I z czego się śmiejesz? - spytał Minki, tym razem ciszej.
 - Odezwałeś się do mnie. - odparł krótko Hwang i udał się do jadalni, a zaraz za nim szedł zdezorientowany blondyn.

        
         Pan Choi przyglądał się z uwagą ochroniarzowi siedzącemu z resztą osób przy stole. Od samego początku wydawał mu się osobliwy. Nie był jak reszta nastolatków w jego wieku. Zachowywał się zbyt dojrzale.
 - Zamierzasz odbyć służbę wojskową? - spytał popijając poranną kawę.
 - Tak, proszę pana. - odpowiedział bez wahania Minhyun.
 - Podobno ludzie z waszej agencji nie mają takiego obowiązku.
 - Owszem.
Zapadła chwila ciszy.
 - A ty, Minki? - spytała pani Choi swojego syna. Ten prawie się zakrztusił słysząc swoje imię.
 - Eee... nie zastanawiałem się nad tym. - oznajmił spuszczając głowę.
Pan Choi odstawił filiżankę na stół.
 - Porozmawiamy o tym, kiedy przyjdzie czas. Na osobności. - znów skierował swoje spojrzenie na Hwang'a - Nadajesz się do wojska. Masz to spojrzenie. Takie przenikliwe i inteligentne. Pewne i silne. No i oczywiście chciałbym z tobą porozmawiać na temat raportu, który dostarczyłeś. Twój kolega dość skromnie opisał sytuację i chciałbym, żebyś sprostował i wyjaśnił parę spraw.
 - Oczywiście, proszę pana.
 - Proszę was! - znów wtrąciła się pani Choi - Czy moglibyście nie rozmawiać o pracy przy śniadaniu? Rozumiem, że sytuacja jest poważna. Ja też bardzo przeżywam śmierć Sonii, ale błagam! Nie wytrzymam myśląc tylko o tym!
 - Przepraszam, kochanie. - mruknął Sunsang odchrząkując i znów zajmując się swoją kawą. Czuł, że Hwang Minhyun da radę uratować jego syna przed niebezpieczeństwem, które znał tylko on - Choi Sunsang.


                
                Ren siedział na łóżku i obserwował szykującego się Minhyun'a. Aktualnie chłopak szukał jakichś dokumentów co Minki wywnioskował z jego mruczenia pod nosem: "dokumenty, dokumenty, gdzie te dokumenty?". Parsknął śmiechem.
 - Z czego się śmiejesz? - spytał Hwang.
 - Zabawnie wyglądasz. - stwierdził Choi uśmiechając się lekko.
 - Nie widziałeś gdzieś mojej teczki?
 - Nie. Nie widziałem. A sprawdzałeś w szufladzie?
 - No.
 - A na szafce koło łóżka?
 -Yhy.
 - No, a pod szafką?
Minhyun spojrzał na niego jak na idiotę, a potem sprawdził we wskazanym miejscu. Kiedy podniósł się do góry, trzymał w ręku swoją zgubę. Minki chciał już coś powiedzieć, ale brunet go uprzedził:
 - Ani. Słowa.
Patrzyli tak na siebie chwilę w milczeniu, aż w końcu młodszy nie wytrzymał i westchnął:
 - Niedługo zapomnisz jak się oddycha. I co wtedy będzie? Kto mnie będzie ochraniał?
Hwang zmierzył go wzrokiem. Ren przekręcił głowę na bok zastanawiając się co może chodzić starszemu po głowie.
 - Jak już jesteśmy w temacie zapominania... - zaczął Minhyun, lecz w tym samym momencie do pokoju jak burza wleciał Baekho i zatrzasnął za sobą drzwi.
 - Ratujcie! - krzyknął i wskoczył pod łóżko.
Minki zastygł zaskoczony i wciąż patrzył na drzwi, którymi wbiegł jego kuzyn. Hwang odchrząknął.
 - No... to ja będę się zbierać. Nie rozwalcie mi pokoju. - oznajmił i szybkim krokiem wyszedł.
 - Nie zostawiaj mnie tutaj, no! - jęknął Choi, lecz Minhyun już nie mógł go usłyszeć.
Nagle do pokoju wparował nieźle wkurzony Aaron.
 - GDZIE TA CHOLERA?! - warknął omiatając spojrzeniem pokój.
 - N-nie wiem o czym mówisz, kuzynie... - mruknął niewyraźnie Ren spuszczając wzrok.
 - Ty dobrze wiesz o czym mówię! GDZIE ON JEST?!
Minki westchnął zrezygnowany i wskazał starszemu łóżko. Ten natychmiast sięgnął pod nie i za kostkę wyciągnął płaczącego Baekho z pomieszczenia.
 - Ratuj, Ren! Proszę cię! Ja nie chcę umierać! Jestem zbyt młody i piękny! - jęczał tamten sunąc po podłodze.
Jednak blondyn miał teraz ważniejszy dylemat. Co takiego chciał powiedzieć Minhyun?



          Minhyun ostrożnie zapukał w ciężkie lakierowane na ciemno, dębowe drzwi. Usłyszał zza nich stanowcze: "Wejść." i posłusznie otworzył drzwi.
 - Dzień dobry, proszę pana. - ukłonił się grzecznie.
 - Dzień dobry, chłopcze. Usiądź, proszę. - mężczyzna wskazał mu fotel na przeciwko biurka - Możemy już zacząć?
 - Oczywiście. - odpowiedział Hwang i zaczął opowiadać - Jakiś czas temu, mój przełożony napisał raport dotyczący sytuacji panicza Ren'a. Dowiedziałem się z niego, że mają państwo sporo wrogów, co w biznesie pewnie jest na porządku dziennym.
 - Owszem. Mów dalej. - pan Choi skinął głową.
 - Do wspomnianego przeze mnie raportu zostały dostarczone zdjęcia, które zrobił monitoring w państwa posiadłości. Niestety sprawca był dość sprytny i odwracał głowę w każdym miejscu, gdzie była kamera, więc mam prawo podejrzewać, że znają doskonale rozmieszczenie kamer oraz ich zasięg. Nie są one więc w niczym potrzebne, a nawet myślę, że lepiej je zdjąć, ponieważ mając taką wiedzę mogą równie dobrze włamać się do nich i widzieć co robimy. Lepiej się przed tym ubezpieczyć.
 - Rozumiem. Myślę, że możesz mieć rację. Zalecę, żeby jeszcze dzisiaj rozmontowano monitoring. Kontynuuj.
 - Dobrze. - Minhyun odchrząknął. Zaczął powoli czuć suchość w gardle. - Ze wszystkich podejrzanych firm, wytypowaliśmy trzy i od razu wysłaliśmy tam agentów na zwiady. Niedługo powinienem dostać od nich szczegółowe raporty. Natomiast jeśli chodzi o Ren'a... chciałbym, żeby nie kręciło się przy nim zbyt wiele osób.
 - Oczywiście. Twoje wnioski są słuszne. Czy chciałbyś osobiście przesłuchać naszą służbę? - spytał pan Sunsang głosem pełnym podziwu.
 - Nie. Chciałbym, żeby zrobili to Baekho i JR, ponieważ mają zbyt wiele czasu z tego co widzę... - mruknął zniesmaczony Minhyun.
 - Innymi słowy, przeszkadzają ci?
 - Dokładnie.
 - No dobrze. Dziękuję, możesz już wracać do Minki'ego.
Brunet wstał ukłonił się i wyszedł, zostawiając na biurku teczkę z kopiami własnych notatek.

         Szedł schodami myśląc nad niebezpieczeństwem czyhającym na Ren'a. Jego przemyślania przerwało zderzenie z jakimś niezidentyfikowanym obiektem, który wylądował przed nim na ziemi. Zerknął w dół. Owym "obiektem" okazał się być Minki, który próbował się podnieść z podłogi.
 - O.
Ren spojrzał w górę i po chwili jego twarz pokryły rumieńce.
 - Tylko tyle potrafisz powiedzieć? - burknął - Prawie mnie zabiłeś! A to raczej nie należy do twojej pracy.
 - Co tu robisz? - spytał zaskoczony Hwang ignorując fochy młodszego chłopaka.
 - Mieszkam.
 - Tyle to wiem. Ale w tej części domu. Co tutaj robisz aktualnie? - poprawił się.
 - Szedłem... do toalety. - opowiedział szybko Minki i spróbował wyminąć Minhyun'a lecz ten zatrzymał go blokując drogę ramieniem.
 - Nie kłam.
 - Nie kłamię.
 - Przecież toaletę masz w pokoju.
 - ...Naprawdę?
Brunet westchnął i złapał Ren'a za przegub.
 - Nie chcesz mówić tutaj, to powiesz jak już będziemy w pokoju.
Minki próbował się wyrwać.
 - Ale ja nie chciałem cię podsłuchiwać! Serio!
Minhyun wepchnął Choi do pokoju i zamknął za nimi drzwi.
 - Dlaczego chciałeś podsłuchiwać? - spytał spokojnym głosem.
Tym razem Ren westchnął.
 - Ja... boję się zostać sam. Zgrywam odważnego, ale nie chcę, żebyś mnie zostawiał. Nawet na chwilę! No i... jestem ciekawy...
 - Czego?
 - Co chciałeś mi powiedzieć zanim przeszkodził ci Baekho? - zapytał blondyn spoglądając starszemu w ciemne oczy.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał Minhyun.
 - To już nie ważne. Zapomnij.
 - Jak mam zapomnieć?! - oburzył się Minki - Brzmiałeś wtedy strasznie poważnie! Muszę wiedzieć!
 - Ciszej bądź, Ren. Głowa mnie boli.
Minhyun zmrużył oczy zirytowany. Ren czasami zachowywał się jak dziecko. Bardzo denerwujące dziecko.
 - Nie! Nie będę cicho, dopóki nie powiesz mi o co ci...
Hwang, nie mogąc już dłużej słuchać wyrzutów młodszego postanowił mu przerwać. Usta młodszego były miękkie i słodkie. Minki skamieniał zszokowany, lecz trwało to tylko sekundę i po chwili zaczął odwzajemniać pocałunek. Rozchylił delikatnie usta wpuszczając język starszego do środka. Minhyun zrozumiał pozwolenie i wsunął się delikatnie do środka penetrując jego wnętrze. Z czasem pocałunek zaczął być coraz bardziej chaotyczny. Ich języki walczyły o dominację, lecz po długiej walce Ren uległ - poddał się w całości woli bruneta. Ręce Hwang'a zaczęły sunąć po całym jego ciele i zatrzymały się na pośladkach delikatnie je masując. Choi jęknął mu w usta i wsunął dłonie pod jego koszulkę dotykając idealnie wyrzeźbionych mięśni. Wargi Minhyun'a zsunęły się na szyję blondyna na zmianę liżąc i przegryzając skórę w tamtym miejscu. Minki starał się tłumić jęki zagryzając dolną wargę, lecz niewiele to pomagało.
 - Mówiłem, żebyś był cicho, Ren. - szepnął Hwang owiewając ucho młodszego ciepłym oddechem.
 - Powinienem dokuczać ci częściej. - oznajmił ten wtulając się mocno w silne ciało bruneta. Ten owinął go ramionami i wtulił twarz w jego włosy. Właśnie zrobił coś, czego zrobić nie powinien. Nie było to zgodne z jego własnymi zasadami. W chwili, kiedy położył się na łóżku blondyna pozwolił mu wtulić się w swoją klatkę piersiową, samemu odwzajemniając uścisk i składając pocałunek na jego czole, sprawił, że nigdy jego życie nie będzie takie samo. Chociaż, może to i dobrze? Przynajmniej miał teraz dla kogo żyć...


 

niedziela, 28 lipca 2013

ONESHOT - "Kochałem zieleń..."

                    Hejka ludzie! ;* Dzisiaj mam chwilę, więc chcę wstawić coś co napisałam w drodze na rezonans. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. W szpitalu będę chyba do 10 sierpnia z tego co wiem, więc mniej więcej datę mojego całkowitego powrotu już znacie. ^^
             Miłego czytania! <3

                       **********************************************************


Kochałem zieleń.
Zieloną trawę wiosną na łące,
Zielone liście na drzewach,
Zielony odcień dojrzewających owoców.
Nienawidziłem zieleni.
Zielonych refleksów w Twoich czarnych włosach,
Twoich zielonych oczu,
Zielonej koszulki brudnej od jej potu
I pachnącej skoszoną trawą.
Zieleń - kolor zazdrości. 
Ale czy to zazdrość, czy nienawiść? 
A może i jedno i drugie?
Kochałem zieleń...

sobota, 20 lipca 2013

Panie i Panowie! (Dobra nie oszukujmy się, tego bloga nie czyta niestety jeszcze żaden facet...)

             Nie wyrobię się z rozdziałem. Prawdopodobnie nic nie napiszę w najbliższym czasie, ale jeśli chcecie wiedzieć jak mi idzie, to tutaj możecie zadawać mi pytania na temat postępu mojej pracy:

                                                              http://ask.fm/JiShade


         Naprawdę się staram i praca wrze na pełnych obrotach (na tyle, na ile pozwala mi moja obecna sytuacja - szpital), jednak nie wiem, czy uda mi się w najbliższym czasie napisać coś niecoś... -,- Przykro mi! >.< Buziaki i hugi dla wszystkich czytelników! ;* <3 *huuuuuuuug*

poniedziałek, 8 lipca 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 6

               Nie wiem co powiedzieć. Miałam ogromnego banana na twarzy, kiedy czytałam Wasze komentarze. XD Dziękuję! Kocham Was! <3

PS. Znów długo mnie nie było. Sorry! =.=" Nie bijcie!

2.PS. Teliel - Kuzyn Michał Cię pozdrawia!

3PS. Kto się stęsknił?! ^^
                        ****************************************************************


                  Minhyun siedział na parapecie i przez otwarte okno spoglądał w gwiazdy. Ten widok niósł ze sobą wspomnienia. Miłe, lecz wraz z nimi niekoniecznie przyjemne. Uśmiechnął się, kiedy rozróżnił Wielką i Małą Niedźwiedzicę. Jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku. Hwang Minhyun nigdy nie płakał.

                   - Tato, tato! - krzyknął mały, uśmiechnięty chłopiec, który biegł potykając się o własne nogi.
 - Minhyunnie! Uważaj ciamajdo! - zganił go wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z zadbanym zarostem - Bierz przykład z braci. 
 - Przepraszam. - mruknęło skruszone dziecko, spuszczając głowę. Po chwili nadbiegło do nich dwóch chłopców starszych o parę lat od Minhyun'a.
 - Znaleźliśmy teleskop na poddaszu! Możemy pooglądać gwiazdy? Moooożeeeeemyyyyyyy? - spytał najwyższy specjalnie przeciągając głoski.
Mężczyzna westchnął.
 - Dobra. Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem! - zniżył się i ściszył głos - Pójdziecie po mamę i razem pooglądamy gwiazdy, dobrze?
 - Dobrze! - krzyknęli naraz trzej chłopcy i pobiegli do domu. Po dwudziestu minutach wrócili z teleskopem i piękną kobietą o długich, kręconych włosach.
 - Co to za pomysł z tym oglądaniem nieba, hmm? Minjae? 
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wskazał niebo.
 - Patrz kochanie. Widzisz to? Niebo jest takie czyste! Ostatnio ciągle padało. No, a Youngjae i Jihoon znaleźli na poddaszu teleskop. Chyba nie chcesz się kisić w domu? Wiesz, że niedługo znów wyjeżdżam...
 - Może zrezygnuj? - kobieta wyglądała na zmartwioną - Nie musisz tego robić. Możesz zrezygnować. Ukryjemy się gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.
Chłopiec, który dotychczas przysłuchiwał się rozmowie podszedł do ojca i zacisnął ręce na nogawce jego spodni.
 - Tatusiu... możemy już?
Mężczyzna uśmiechnął się.
 - Chodźmy, Minhyunnie! Kto pierwszy!

             Otarł szybko mokry ślad na policzku i oparł głowę o szybę. Niebo było tak samo czyste jak wtedy...

                  - Biegniecie na mój znak chłopcy! - krzyknął Minjae. 
 - Tak jest tato! - odkrzyknęło trzech chłopców. Najmłodszy miał około dwunastu lat. Mieli przed sobą tor przeszkód. Było to rok po śmierci matki Minhyun'a. Trenowali, żeby dołączyć do agencji, w której pracował ich ojciec.
 - Doskonale. - mruknął mężczyzna i podszedł do synów - Świetnie chłopcy! Minhyun, mógłbyś się jeszcze bardziej postarać, żeby dorównać braciom. Jihoon, oczywiście najlepszy czas!
Minhyun spuścił wzrok i skierował się do budynku agencji - ich nowego domu. Miał wrażenie, że nigdy nie dorówna braciom.

             Wyjął z kieszeni zdjęcie, które wziął z agencji jakiś czas temu. Był na nim razem z ojcem i braćmi. Przejechał palcem po twarzy najstarszego brata.
 - Minhyun? Coś się stało? Czemu nie śpisz?
Odwrócił się. Ren siedział na łóżku i patrzył na niego.
 - Pilnuję cię, a co myślisz? Że w nocy nie muszę się tobą opiekować? Teraz to nic nie wiadomo...
Minki wstał i podszedł do niego.
 - Powiedz mi, nad czym rozmyślasz. Jakie masz podejrzenia?
 - Nie powinieneś...
 - Mów.
Hwang westchnął.
 - Ktoś wpuścił mordercę do willi.
Ren spojrzał na niego przestraszony.
 - W sensie... wyczuwasz zdradę?
 - Dokładnie. Mam nawet pewne podejrzenia.
 - Powiedz mi!
Minhyun pokręcił przecząco głową.
 - Jeszcze nie. Nie chcę nikogo oskarżać bezpodstawnie. - oznajmił i skierował się do wyjścia - Idziesz ze mną, czy zostajesz?
 - Zależy gdzie. - odparł Ren.
 - Muszę się spotkać z Junho.
Minki zamyślił się przez chwilę.
 - Cóż, myślę, że nie mam wyboru. Jeśli coś mi się stanie, ty za to odpowiesz, więc wolę na razie nie utrudniać ci pracy. A poza tym, nie chcę skończyć jak moja pokojówka. - mruknął i podbiegł do ochroniarza - Ale pod jednym warunkiem!
Hwang przewrócił oczami.
 - Zamieniam się w słuch, księżniczko.
 - Nie zostawisz mnie z nikim samego. Twoi znajomi są dziwni! - burknął Choi nadymając policzki.
 - Twoje polecenie jest dla mnie rozkazem. - Minhyun ukłonił się sztywno i uciekł z pokoju, będąc gonionym przez porządnie wkurzonego Ren'a.


                   - Za jakie grzechy?! - jęknął Baekho niosąc kolejne pudło na strych.
 - Nie marudź! - zganił go JR - Chcesz, żeby Aron nas znowu ochrzanił? Już raz mieliśmy przez niego ładnie obite buźki, pamiętasz?
 - Przesadzasz... Ja jestem przystojny nawet ze śliwą pod okiem! - burknął Baekho - Ciekawe co teraz robią Ren i Minhyun...
 - Nawet. Nie. Próbuj. Do. Nich. Iść. Kretynie. - wycedził Jonghyun - Jakbyśmy mieli mało problemów! Przestań się interesować ich życiem. Masz własne. Wykorzystaj je dobrze, bo nigdy nie wiesz, kiedy się skończy.
Baekho przewrócił oczami.
 - Próbujesz być fajny, stary? Bo coś ci nie wychodzi. Gadasz jak jakiś, kurde, filozof! Od kiedy, ty taki mądry jesteś, co?
 - Zawsze byłem mądrzejszy od ciebie i to mi wystarczy. Poza tym, nie pamiętasz? Ktoś nam to, kiedyś powiedział.
Dongho zamyślił się na chwilę.
 - Aha! Ten stary wariat, co ciągle gadał o średniowieczu! Ten, co go na festynie spotkaliśmy! Pamiętam... Myślałem, że padnę jak słuchałem tych jego bzdur na temat przepowiedni i innych dziwactw.
JR parsknął śmiechem.
 - Nie przesadzaj. Facet miał pasję i to wystarczy. Ty nie masz nawet mózgu, więc nie komentuj!
Baekho już miał coś odpyskować, gdy nagle znikąd pojawił się przed nim Aaron.
 - Nie obijać się kretyni! Nie wnieśliście nawet połowy tego co wam dałem!
 - Ale... my... no tego... - jąkał się Dongho szukając wymówki. Na szczęście po chwili pojawił się Ren wraz z Minhyun'em.
 - Nie męcz ich tak, Aaron! Te ciotki nie potrzebują jeszcze dodatkowo twojego potępienia. Natura już ich dostatecznie skrzywdziła. - mruknął Minki mijając ich z niezmiennym wyrazem twarzy.
 - REN! To nie jest zabawne! - burknął obrażony Baekho.
 - Ależ jest. - oznajmił blondyn i parsknął śmiechem, po czym zniknął za zakrętem.
 - Dziwny jest dzisiaj... - westchnął Aron.
 - Kto? - zdziwił się JR.
Kwak spojrzał na niego z politowaniem.
 - Ren, a kto? Ostatnio zrobił się bardziej pewny siebie. Odzywa się częściej i nawet śmieje. Myślałem, że ta masakra u niego w pokoju tylko pogorszy sprawę, a on wrócił do siebie zaskakująco szybko. Co ten Minhyun mu zrobił?
 - Zmienił na lepsze. - mruknął JR i wrócił do noszenia pudeł.



                        Ren siedział w klubie obok Minhyun'a i spoglądał z zaciekawieniem na ludzi. Większość z nich wyglądała na rozluźnionych i zadowolonych, mimo tego, że znajdowali się wśród wielu, praktycznie obcych osób.
 - Pierwszy raz jesteś w takim miejscu? - spytał Hwang przyglądając mu się badawczo.
 - Ktoś, kto całe życie praktycznie przesiedział w zamknięciu jak księżniczka w wieży, raczej nie miał okazji, aby bywać w takich miejscach. - odparł Minki nie odrywając wzroku od barmana, który mieszał składniki tworząc kolorowe drinki - Poza tym, nie miałem nigdy powodu, by tu przychodzić.
 - Teraz masz. - oznajmił Minhyun szukając wzrokiem w tłumie swojego przyjaciela. Wreszcie, zauważył jak ten przepycha się między ludźmi i ciężko opada na siedzenie na przeciwko Hwang'a i Ren'a.
 - Ludzie! Gorszego miejsca wybrać nie mogłem! Nie myślałem, że będzie tu taki tłum! - jęknął pocierając czoło - W każdym razie, cieszę się, że mnie nie wystawiłeś. No i, przyprowadziłeś ze sobą ślicznego Minki'ego... - ściszył głos w miarę możliwości i spytał - Możemy przy nim rozmawiać?
Hwang westchnął.
 - Inaczej bym go nie zabrał, prawda? Mów lepiej, co znalazłeś. Jak mam go bronić, jeśli nie wiem przed kim dokładnie?
Junho przewrócił oczami.
 - Dobra, dobra. Piwo?
 - Nie. Jestem w pracy i w dodatku nieletni. - odparł Minhyun.
 - Ech... a ty jak zawsze trzymasz się reguł żelazną ręką! Nie rozumiem cię, dzieciaku. Ja w twoim wieku zgodziłbym się i jeszcze dziękował! - westchnął starszy kręcąc głową z politowaniem - Ale przejdźmy do rzeczy. Mam to o co prosiłeś. - położył na stoliku przed nimi żółtą teczkę z pieczątką "TOP SECRET".
 - Co to jest? - spytał Ren przyglądając się Minhyun'owi.
 - On nie wie? - zdziwił się Junho.
 - A skąd ma wiedzieć? Nie rozmawiałem z nim o tym. Zamierzałem mu powiedzieć jak już dostanę od ciebie te akta. - mruknął Hwang przewracając oczami.
Ren czuł się pominięty w tej dyskusji.
 - Idę do toalety, a wy sobie rozmawiajcie. - burknął i odszedł od stolika. Minhyun już chciał za nim iść, ale Junho złapał go za nadgarstek.
 - Spokojnie, ogierze! Da sobie radę. Nie musisz z nim chodzić nawet do łazienki. Ile on ma lat? Pięć? Dupę chcesz mu podetrzeć? Nie jesteś jego niańką, tylko ochroniarzem! - prychnął.
Brunet wyrwał mu się i bez słowa odszedł.


              Minki patrzył w lustro nieprzytomnym wzrokiem. Zbyt dużo ludzi, zbyt duszno dla niego. Kręciło mu się w głowie i zbierało na wymioty od smrodu potu i alkoholu. Nie był przyzwyczajony do takich warunków.
         Nagle pojawiła się za nim jakaś postać. Ren nie widział dokładnie kto to jest, bo jego wzrok stawał się coraz bardziej zamglony od duchoty panującej w klubie. Jednak, kiedy osoba za nim złapała go za ramię odepchnął ją i zatoczył się na umywalkę.
 - Spokojnie kowboju. To ja, Minhyun.
Blondyn odetchnął z ulgą.
 - Nie strasz mnie tak więcej. Nie rozmawiasz już z tym swoim kolegą? Byliście tak pochłonięci sobą, że chyba nie zauważyliście, że wyszedłem... - mruknął poprawiając włosy. Hwang parsknął śmiechem.
 - Zazdrosny? - spytał unosząc jedną brew w ironicznym geście.
 - Chciałbyś. O ciebie? Nigdy. Co mnie obchodzi, że jesteś przystojny, masz piękne oczy i cudownie pachniesz. Równie dobrze mógłbyś być moim księciem z bajki, a i tak nie byłbym o ciebie zazdrosny. - burknął Minki podpierając się ledwo przytomny umywalki. Czuł jak cała świadomość zanika z jego mózgu.
 - Jestem przystojny? - brunet zdziwił się jego wyznaniem - Zaskakujesz mnie. Jesteś pijany od samego wdychania alkoholu? Chodź, wracamy do domu. Twoi rodzice i tak mnie zamordują jak się dowiedzą.
Próbował pociągnąć go za ramię, ale Ren wyrwał mu się i razem polecieli na podłogę.
 - Kretyn... - szepnął nietrzeźwy już Choi - Jak mogłeś nie zauważyć. że od kiedy się pojawiłeś jestem w tobie zakochany? - wyszeptał ledwo słyszalnie. Muzyka w tej części klubu nie grała zbyt głośno, więc Minhyun doskonale usłyszał co powiedział Minki.
 - Pierdolić zasady. - westchnął Hwang i łapczywie wpił się w usta młodszego. Ten z równym zapałem odwzajemnił pocałunek. Ich języki złączyły się w dzikim tańcu, gwałtownie o siebie uderzając. Brakowało im powietrza, ale to nie było dla nich problemem. W tym momencie nie przejmowali się niczym. Nawet tym, że niedługo mieli wracać do rezydencji, a tymczasem całowali się na kafelkach. Minki czuł jak przyjemność rozprzestrzenia się po całym jego ciele wraz z każdym kontaktem z ciałem należącym do Minhyun'a. Dopiero po chwili starszy odzyskał zdrowy rozsądek i odsunął od siebie blondyna.
 - Tak nie można. - sapnął łapiąc oddech - Wystarczy, księżniczko. Wracamy do domu.
 - Co ty tam szprechasz do mnie...? - burknął Ren - Ja wcale nie chcę kończyć...
 - Nie ma "nie chcę". Seks w męskim kiblu nie należy do zbyt romantycznych doświadczeń.
 - Zgadzam się z Minhyun'em. - odparł głos za nimi. Hwang odwrócił się i zobaczył postać Junho opierającą się o framugę drzwi z ironicznym uśmieszkiem na twarzy - "Nigdy nie można wiązać się z osobą, którą mamy się zajmować."? To twoje słowa, Romeo. A teraz zachowujesz się jak hipokryta dzieciaku! Żeby tak na podłodze? To już szczyt wszystkiego...
Minhyun pokręcił głową z dezaprobatą. Miał świadomość, że to zaszło już za daleko.

czwartek, 4 lipca 2013

WYBACZCIE! T_T

               Naprawdę Was wszystkich przepraszam, ale nie wiem kiedy uda mi się wstawić kolejny rozdział. Jestem w szpitalu (w sumie to z własnej winy), więc będę mieć mało czasu na pisanie. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam i obiecuję, że postaram się wstawić coś jak najszybciej! T_T

czwartek, 30 maja 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 5

               Chciałam, żeby nie było patetycznie, ale mam wrażenie, że tak wyszło. =.= Ehh... Przed chwilą był u mnie Kochany Kuzyn Michał (lat chyba 23 o ile się nie mylę XD). Przeczytał to i mnie wyśmiał. T_T Powiedział, że jestem niepoprawną romantyczką i powinnam mniej marzyć, a więcej myśleć. No i wyśmiał Ren'a! >.< Ale argumenty miał zabawne. >D Mimo to, więcej nic mu nie 
pokażę... >_< 

               Troszku mnie długo nie było. Byłam na wycieczce klasowej w Murzasichle. ^^ Przepraszam, ale na tablecie kolegi blogger nie chciał się włączyć, bo inaczej to jakąś notkę informacyjną bym wstawiła. ^^"

Potem mi internet wysiadł i w ogóle... problemy... Miłego czytania! ^^

                               ************************************************

 
                  Ren nie mógł spać tej nocy. Jak już zasnął, po pięciu minutach znów się budził z krzykiem. Przed oczami wciąż miał widok, który zastał w nocy obok swojego łóżka. Bał się. Cholernie się bał. Miał wrażenie, że intruz wróci. Jeśli to był intruz... Minki znów zaczął się trząść. Poczuł jak Minhyun zacieśnia uścisk.
 - Nie możesz spać? - wymruczał zachrypniętym, zaspanym głosem. Ren kiwnął głową. Odwrócił się twarzą do bruneta i wtulił twarz w jego szyję. Od tamtej tragedii nie potrafił wypowiedzieć ani słowa. Kiedy chciał coś powiedzieć, bolało go całe gardło, paliło aż leciały łzy. Czyli tak wygląda przerażenie? - pomyślał wdychając kojący zapach wanilii ulatujący z ciała bruneta. Minhyun pocałował go w czubek głowy i przytulił mocno. Ren nie miał nawet siły być zawstydzonym tymi nagłymi czułościami. Czuł się tak przyjemnie i bezpiecznie, że nie rozmyślał o tym. Ciepło drugiej osoby, jej zapach, zaspany głos... To było cudowne uczucie i sądził, iż mógłby tak spędzić całe życie. Wreszcie zasnął. I nie obudził się aż do rana.

        Minki otworzył oczy i spojrzał na spokojną twarz śpiącego obok Hwang'a. Wyglądał tak niewinnie, iż Choi przez chwilę zapomniał o wczorajszej tragedii. Po chwili jednak wszystko wróciło. Zakrył twarz dłońmi i zaczął szybciej oddychać. Wstał z łóżka. Postanowił, że da sobie radę sam. Zaczerwienił się obficie na wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy to Minhyun pomagał mu się przebrać. Widział mnie nago... znowu! - jękną w myślach i skierował się do łazienki w celu obmycia twarzy. W momencie, gdy zimna woda spotkała się ze skórą na jego twarzy, poczuł się o niebo lepiej. Spojrzał w lustro i zamarł. Zamiast swojej twarzy, ujrzał tę należącą do zamordowanej pokojówki. Nie był w stanie krzyknąć. Chlapnął wodą po raz kolejny. Obraz zniknął, widział tylko siebie i postać opierającą się o framugę. Odwrócił się gwałtownie z przerażeniem w oczach. Po chwili odetchnął z ulgą i podszedł do swojego ochroniarza uderzając go w ramię. Chciał coś powiedzieć, ale wydał z siebie tylko niezidentyfikowany, ochrypły dźwięk.
 - Odpocznij dzisiaj. Twój pokój jest już wysprzątany. - oznajmił Minhyun. Minki na jego słowa rzucił się biegiem do jego biurka. Chwycił notatnik i długopis, które leżały na wierzchu i napisał wiadomość dla Hwang'a, a następnie mu ją pokazał: "Nie chcę tam wracać. Boję się." Brunet spojrzał na niego wzrokiem pełnym współczucia - Rozumiem. Chcesz być tutaj? Ja najwyżej się przeniosę... - Ren przerwał mu zirytowany i znów posłużył się formą pisaną: "Nie rozumiesz, głupku, przekazu? Nie każ mi mówić tego wprost! >_<". Minhyun parsknął śmiechem. To w nim Choi podziwiał - nieważne co by się nie stało, jego ochroniarz zawsze będzie sobą - Dobra, to chociaż pójdę po jakieś twoje ciuchy. Chyba, że wolisz chodzić w mojej koszulce i bokserkach... - w odpowiedzi znów zaliczył spotkanie z pięścią Ren'a.

       Kiedy byli już przebrani, poszli do jadalni w celu zjedzenia śniadania. Jednak z nich dwóch jedyną osobą, która coś jadła był Minhyun. Minki nie był w stanie nic przełknąć. Prócz nich w pomieszczeniu siedziała tylko pani Choi, która spojrzała na swoje dziecko opiekuńczym wzrokiem.
 - Synku, zjedz coś. Nie możesz chodzić głodny.
Blondyn zdecydowanie pokręcił głową. Nagle przed jego twarzą pojawiła się połówka bułki z dżemem malinowym. Ren spojrzał błagalnie na Hwang'a, ale ten tylko uniósł jedną brew i jeszcze bardziej przybliżył kanapkę do ust młodszego. Choi przewrócił oczami i ugryzł kęs bułki. Powoli przeżuwał, kiedy Minhyun postawił przed nim kubek z herbatą poziomkową. Napił się odrobinę i znów został nakarmiony przez bruneta. Musiał przyznać, że taki sposób spożywania śniadań nawet mu pasował. Kanapka smakowała o wiele lepiej, gdy była zrobiona przez Minhyun'a i własnoręcznie przez niego podana. Właśnie kończył jeść, kiedy do jadalni weszli Baekho i JR. Pierwszy z nich nie szczędził nawet sugestywnego uniesienia brwi widząc w jaki sposób jego kuzyn konsumuje kanapkę.
 - Cześć wszystkim. - przywitali się chłopcy siadając do jedzenia. Pani Choi przywitała ich lekkim uśmiechem, a Ren nawet nie spojrzał w tamtą stronę.
 - Cześć. - odpowiedział im Minhyun. Minki wstał i gestem kazał Hwang'owi iść za sobą. Kiedy wyszli odezwał się Baekho:
 - Czy tylko mnie wydaje się, że coś się kroi?
JR spojrzał na niego zdziwiony.
 - O co ci chodzi?
Jego kuzyn pokręcił zrezygnowany głową. 
 - Jak już to "o kogo" i nie mów, że nic nie widzisz! - prychnął przewracając oczami.
 - Baekho ma rację. Ci dwoje mają się ku sobie. - oznajmiła pani Choi. JR posłał jej jeszcze bardziej zaskoczone spojrzenie.
 - Oni... razem? Niemożliwe! Przecież jakby wujek się dowiedział, rozpętałoby się piekło gorsze od tego teraz! - odparł z przekonaniem Jonghyun. Dongho przewrócił ostentacyjnie oczami.
 - Jaki ty jesteś ograniczony i mało romantyczny, JR! Zakazana miłość zawsze jest najtrwalsza i najpiękniejsza...
 - Jednak nie zawsze szczęśliwa i beztroska. - wtrąciła kobieta - A w ich przypadku to graniczy z cudem.
Chłopcy niestety musieli przyznać jej rację. Jeśli nie tajemniczy morderca, to pan Choi stanie na drodze do szczęścia tej dwójki. Jak na zawołanie do jadalni wszedł ojciec Ren'a.
 - Widziałem Minki'ego. Trzymał się tak nieprzyzwoicie blisko Minhyun'a, że myślałem czy czasem nie udzielić mu reprymendy...
 - Kochanie, przecież wiesz, że wiele przeszedł. On się boi. To piekło się nie skończy tak szybko i on to wie. Ci psychopaci przestaną dopiero, kiedy zginą. - odparła pani Choi.
 - Albo zabiją Ren'a. - dodał pan Choi.
Mama Minki'ego wstała gwałtownie.
 - Nawet tak nie mów! To jest Dziedzic! Nasz syn! On nawet nie wie jak potężne jest jego spojrzenie. W dodatku ma przy sobie Minhyun'a, który jest gotowy za niego umrzeć. Nie zapominaj o tych faktach kochanie. - powiedziała kobieta, po czym wyszła z pomieszczenia zostawiając w nim zaskoczonych mężczyzn.


            Ren siedział na parapecie okna i oglądał ogród. Wyglądał pięknie, nawet w środku dnia. Znudzony zerknął na ochroniarza. Ten siedział na łóżku z laptopem na kolanach i coś pisał. Zaciekawiony blondyn zeskoczył z parapetu i po cichu podszedł do starszego. Chłopak zdawał się go nawet nie zauważyć. Odchrząknął. Hwang spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
 - Co się stało?
Pod jego nosem pojawiła się kartka: "Nudzi mi się. Co zrobisz z tym fantem? >.<".
 - Hmm... Chcesz obejrzeć jakiś film? - spytał Minhyun. Ren przytaknął ochoczo i chłopcy położyli się obok  siebie na łóżku. Laptop wylądował na przeciwko nich.  
      Po godzinie oglądania jakiejś komedii, Minki zasnął. Hwang patrzył na niego zatroskanym wzrokiem. Pierwszy raz tak bardzo przywiązał się emocjonalnie do swojego "zadania". Kiedy Ren wspomniał o tym, że jest tylko "zadaniem", Minhyun poczuł się nieswojo. A przecież nie powinien. Sam już nie wiedział co ma robić. Był zagubiony. Mógł szczerze przyznać, że to zadanie jest najtrudniejszym w jego karierze. Nawet teraz, kiedy patrzył na tego słodkiego chłopaka śpiącego ze spokojnym wyrazem twarzy, nie mógł pozbyć się uczucia niepokoju. Martwił się o niego. Naprawdę się martwił.
    Nagle Ren poruszył się niespokojnie.
 - Min... Minhyun...
Brunet spojrzał na niego zdziwiony. Dlaczego usłyszał swoje imię? Omamy słuchowe? Niemożliwe.
 - Ren? - zaniepokojony potrząsnął nim lekko. Ten jednak nie budził się, ale zaczynał coraz bardziej wiercić.
 - Nie... Nie! Zostaw słyszysz?... Niee!... Przestań!... NIE!... Proszę... - jęczał. Z oczu leciały mu łzy. Hwang zaczynał się coraz bardziej denerwować. Potrząsnął młodszym jeszcze mocniej.
 - CHOI MINKI, OBUDŹ SIĘ DO CHOLERY! - krzyknął tuż nad uchem blondyna. Ten zerwał się nagle z miejsca i rozejrzał przerażonym wzrokiem po pomieszczeniu. Kiedy napotkał twarz Minhyun'a, wlepił wzrok w swoje splecione dłonie.
 - Prze... przepraszam.
Starszy pokręcił głową i uśmiechnął się.
 - Nie masz za co. Śniło ci się coś?
Na to pytanie Minki wyraźnie się zawstydził, bo schował twarz w dłoniach.
 - Po prostu mnie przytul. - wyszeptał. Minhyun zawahał się, lecz po chwili trzymał już w objęciach tego drobnego blondyna.
 - Nie martw się. Jestem przy tobie, więc nic ci nie będzie. Nie zostawię cię. - oznajmił Hwang wtulając twarz w jego włosy.
 - To było straszne. Ta noc...
 - Nie musisz mówić jeśli nie chcesz.
 - Chcę. - zdecydował Ren i usiadł wygodniej na łóżku - Spałem, kiedy to się zdarzyło. Nie mam nawet pojęcia dlaczego ta pokojówka była u mnie w pokoju... Po prostu obudziłem się słysząc desperackie błaganie o pomoc. Zszedłem z łóżka i poczułem, że stanąłem na czymś... mokrym. Ja... Jedyne co potrafiłem, to krzyknąć, skulić się w rogu i zamknąć oczy... Przepraszam... cię... - słowa coraz ciężej wychodziły z jego ust, więc Minhyun zakrył je dłonią.
 - Starczy. Dość myślenia o tej sprawie. Na to przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem ja jestem od tego, żeby chronić ludzi, nie ty. Nie mogłeś nic zrobić.
Blondyn prychnął zirytowany i wstał z posłania.
 - Myślisz, że to takie proste? Zapomnieć. Niby jak?! Wybacz, ale nie jestem przyzwyczajony do widoku zmasakrowanej pokojówki zaraz po przebudzeniu! - warknął rozeźlony, nie dając Minhyun'owi dojść do słowa - I wytłumacz mi, dlaczego musisz być taki idealny...? - mruknął odwracając wzrok. Hwang przez chwilę przyglądał mu się z uwagą.
 - Ja? Idealny? Niby, z której strony? Nie potrafiłem ocalić bliskich mi osób. Nie byłem w stanie powstrzymać ich przed włamaniem się do tej rezydencji. Mogłeś zginąć, a wszystko przez to, że nie umiem nikogo uratować! Jednak po prostu staram się o tym nie myśleć. Może sprawiam wrażenie kogoś kto nie przejmuje się porażką, ale zamykam to w sobie i wszystko wtedy boli sto razy bardziej! Ty nie ukrywasz, że się boisz i za to cię podziwiam, Ren. To TY jesteś ideałem. - powiedział Minhyun zanim zdążył zatkać usta dłonią. Minki wpatrywał się w niego oniemiały. Nie spodziewał się takiej wyczerpującej wypowiedzi po swoim ochroniarzu. W dodatku, jego słowa były szczere co Choi widział w jego oczach. Pełnych bólu. Po raz pierwszy od kiedy się zobaczyli, zauważył w oczach Minhyun'a jakiekolwiek emocje.
 - Dziękuję ci. Za to, że jesteś przy mnie, znosisz moje humory, pozwalasz mi ze sobą spać, nie odrzucasz mnie, chronisz mnie. Dziękuję. I przepraszam. Sprawiam kłopoty, uciekam, utrudniam ci pracę, jestem zarozumiały i udaję, że wiem wszystko chociaż nie wiem nic. O życiu i uczuciach. Nie mam pojęcia jak się czujesz, bo nigdy nie cierpiałem, aż do niedawna. Boję się. Boję się, że mnie zostawisz i odejdziesz. Porzucisz... - z jego oczu popłynęły łzy. Minhyun nie miał pojęcia co zrobić. Każde słowo wydawało mu się w tym momencie nieodpowiednie.
 - Idziemy potrenować. Wstawaj.

      Szli powolnym krokiem w kierunku ogrodu. Minki sam nigdy by nie wyszedł. Bał się sam chodzić do łazienki, a co dopiero w miejsce odcięte od wzroku ludzi. Tutaj byłby bezbronny, gdyby nie Minhyun.
      Wszystko co wydarzyło się ostatnimi czasy nie mogło być zaimprowizowane. Ktoś to wszystko zaplanował, żeby wyprowadzić Hwang'a z równowagi. Przy okazji chcieli pewnie nastraszyć Ren'a czym jednocześnie dodatkowo utrudnili brunetowi zadanie. Teraz musiał opiekować się chłopakiem przez cały czas.
 - Minhyun...
 - Tak? - starszy odwrócił się, żeby spojrzeć na blondyna. Zauważył rumieńce na jego policzkach.
 - Przepraszam, że wtedy poruszyłem ten temat. Nie chciałem cię zdenerwować. Jak zwykle najpierw robię potem myślę. Wybacz.
Hwang zatrzymał się i przewrócił oczami.
 - Przestań. Przez ciebie znów zaczyna się robić patetycznie. - mruknął delikatnie dotykając kory drzewa.
Ren nic już nie odpowiedział.
       Nagle poczuł jak ciepłe ramiona otulają się wokół niego.
 - Miało nie być patetycznie. - burknął obrażony, ale nie protestował. Nawet się nie poruszył. Był odrobinę zdezorientowany, lecz starał się to ukryć.
 - Ja mogę. Ty nie. - usłyszał z ust bruneta i prychnął - Dobra, dość. Zdejmij soczewki. - oznajmił Hwang. Minki spojrzał na niego przestraszony. Co on sobie wyobraża?! - pomyślał.
 - Chyba żartujesz! Nie zrobię tego! Nie panuję nad tym! Mogę cię...
 - Zabić. Wiem. - odpowiedział Minhyun oddalając się od niego o krok - Jeśli nie potrafisz zaufać sobie, zaufaj mnie.
Choi wziął głęboki wdech. Ochroniarz miał trochę racji. Jednak mimo jego zapewnień, Ren nie chciał zrobić mu krzywdy. Zabić go.
 - Nie mogę tego zrobić. - odparł zdecydowanie kręcąc głową i zaciskając powieki.
 - Dla...
Nie wytrzymał.
 - Pytasz dlaczego?! DLACZEGO?! BO JA NIE PORADZĘ SOBIE, JEŚLI CIEBIE ZABRAKNIE! NIE WYOBRAŻAM SOBIE, ŻE MIAŁBYM IŚĆ NA TWÓJ POGRZEB, KŁAŚĆ KWIATY NA TWOIM GROBIE! NIE MASZ PRAWA UMRZEĆ PRZEDE MNĄ! - z trudem wymawiał kolejne słowa przez łzy. Gardło piekło go od krzyku. Minhyun podbiegł do niego i przytulił z całej siły - Nie umieraj przede mną. Nie każ mi patrzeć na twoją śmierć. Obiecaj. Proszę, obiecaj mi to. - wychrypiał. Hwang otarł jego łzy dłonią i pocałował go w czoło.
 - Obiecuję. Tylko nie płacz już, bo nie mogę znieść twojego smutku. - podniósł delikatnie Minki'ego - Dzisiaj damy sobie spokój z treningiem.
 - Dziękuję.


                    Baekho siedział w pokoju JR. Jego myśli krążyły wokół relacji Minhyun'a i Ren'a. Miał do ochroniarza zaufanie, ale podejrzewał, że dla niego to zadanie znaczy o wiele za dużo.
 - Przestań tak nad tym rozmyślać, bo ci się kabelki przepalą. - mruknął JR, który wszedł do pokoju - Co tu robisz tak w ogóle?
 - Nie widzisz? Siedzę. I nie wiem dlaczego dziwi cię, że nad tym rozmyślam. To nasz kuzyn!
 - Nie wkurzaj mnie! Wiem przecież, że to nasz kuzyn. Po prostu nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
Baekho przewrócił oczami.
 - Jestem dużym chłopcem. Nie zamierzam im przeszkadzać.
 - Mam taką nadzieję. - odparł Jonghyun - Aron nas woła. Ma dla nas zadanie.
 - Nareszcie! Już od dawna nigdzie nie byłem!
Wychodząc, zamknęli drzwi kluczem. Musieli się pospieszyć. Aron'owi lepiej się nie narażać.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 4

                        I kolejny rozdział. Krótki, ale zawsze, nie? ;D Przepraszam, że póki co opowiadanie nie kipi od akcji, ale ono się dopiero rozkręca. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca. ;D Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania.

Rozdział, tak jak obiecałam, z dedykacją dla Yu-chan ^w^ Tak jak chciałaś jest akcja. Niestety trochę bardziej dramatyczna niż sobie wymarzyłaś... Wybaczysz mi to co napisałam w tym parcie? *oczy Kota ze Shreka pełne żalu za swoje grzechy*

PS. Poprzednie opowiadania dokończę, kiedy skończę to opowiadanie, ok? ;D

PS nr 2. Zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z Ritsu-senpai!   
                                               Ritsu&Jelly Sp z o.o.
                         *******************************************************

                 
             Blondyn upadł na ziemię, boleśnie uderzając plecami o podłoże. Jęknął z bólu i podniósł się powoli do siadu. Kolejny trening, co znaczyło również kolejne siniaki i stłuczenia. Ćwiczyli dopiero od pół godziny, a Ren już czuł, że jest na wyczerpaniu. Zastanawiał się, skąd Hwang bierze tyle siły?
 - Przerwa. - wystękał próbując wstać. Szło mu to opornie, więc Minhyun postanowił się wtrącić:
 - Nie wstawaj. Napij się i odpocznij.
Minki odetchnął z ulgą i wziął od bruneta butelkę z wodą. Ten usiadł obok niego i przeciągnął się. Siedzieli chwilę w milczeniu, które przerwał młodszy:
 - Minhyun... mogę cię o coś zapytać?
Starszy spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
 - Jasne.
 - Czy... Czy uważasz mnie za nic nie potrafiącą ciotę? - spytał bez owijania w bawełnę. Hwang'a zdziwiła bezpośredniość blondyna.
 - Skąd ci to przyszło do głowy? - zdziwił się kręcąc głową z niedowierzaniem.
 - Ja... nie wiem właściwie... Po prostu czuję się jak kompletny niewypał! - warknął wstając - Ciągle muszę być pod twoją opieką. Trenujesz mnie. Ja nie potrafię nawet porządnie wymierzyć ciosu! Poza tym nie ufasz mi! Ciągle jak odchodzisz, zostawiasz mnie z kimś innym! Ja...
Minhyun przerwał mu zakrywając jego usta dłonią.
 - Słuchaj mnie uważnie, bo nie powtórzę. Nie jesteś niewypałem. Ufam ci. Naprawdę. Jednak nie ufam tym, którzy próbują cię dorwać, rozumiesz? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - oznajmił patrząc mu głęboko w oczy. Minki na początku milczał. Czas się dla niego zatrzymał. Wpatrywał się w oczy ochroniarza będąc w lekkim szoku. On tak mówi, bo musi. Ufa mi? To dobrze. Jednak nic poza tym...
 - Racja, jestem twoim zadaniem. - odparł Ren sucho. Minhyun uniósł jedną brew.
 - Taa... wracamy do treningu!
I po tych słowach Minki po raz kolejny wylądował na mokrej od porannej rosy ziemi.

             

                 Pokojówka państwa Choi szła powolnym krokiem do skrzynki na listy. Cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, lecz uznała, że to tylko pewnie któryś z domowników przebywa w pobliżu i śledzi jej zamiary. Nie dziwiła się. Ta rodzina była bardzo podejrzliwa wobec obcych i pracowników. Jedynym wyjątkiem był Hwang Minhyun - ochroniarz panicza Ren'a. Nikt ze służby nie wiedział co takiego jest w tym chłopaku wyjątkowego, dopóki go nie zobaczyli na własne oczy. Pewny siebie, charyzmatyczny, wzbudzający zaufanie i starający się zachować dystans. Nie spoufalał się z innymi, nie wypytywał, nie zachowywał się w sposób podejrzany. Jedyne na czym się skupiał to praca. W skrócie - był idealnym kandydatem na ochroniarza dla jedynego syna Choi Sunsang'a.
                Młoda kobieta otworzyła skrzynkę na listy i wyciągnęła jej zawartość. Myśląc, że to już wszystko, chciała odejść, lecz nagle zauważyła, że w środku jest jeszcze jedna koperta. Zaadresowana do Choi Minki. Pokojówka zdziwiła się, ponieważ nie wiedziała, że panicz Choi ma jakichś znajomych poza domem. Rzadko wychodził. W dodatku nie dalej niż do pobliskiego parku. No i miał kompletny zakaz podawania komukolwiek swojego adresu. Służąca zaniepokoiła się. Niemalże biegiem pokonała dystans jaki dzielił ją od drzwi frontowych rezydencji. Wbiegła do środka i od razu skierowała się do pokoju ochroniarza panicza.
 - Co się stało? - spytał zaskoczony brunet po zobaczeniu w drzwiach pokojówki znanej mu z widzenia.
 - Przyszedł list do panicza. - oznajmiła kobieta - Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że coś z nim nie tak. Nie wiedziałam co zrobić, to przyszłam do pana...
 - Spokojnie. - Minhyun położył jej rękę na ramieniu w uspokajającym geście. Służąca zamilkła - Idź do pokoju Ren'a i zawołaj go do mnie.

                Po kilku minutach drzwi pokoju Hwang'a ponownie się otworzyły i zawitał w nich zdezorientowany Ren.
 - Yyy... pokojówka, cała przerażona kazała mi tu przyjść... - wydukał marszcząc brwi i zamykając za sobą drzwi.
 - Usiądź.
Minki usiadł.
 - O co chodzi? - spytał widząc zdenerwowaną twarz ochroniarza. Jemu nigdy nie zdarzało się denerwować, więc coś musiało być na rzeczy.
Minhyun stanął nad blondynem i spojrzał mu w oczy.
 - Odpowiedz szczerze na moje pytania. - młodszy skinął głową - Czy znasz kogokolwiek spoza obrębu rezydencji?
 - Nie licząc tych twoich znajomych z agencji, to nie. Nie znam.
 - Jesteś absolutnie pewien?
 - Yyy... no tak. - Minki był coraz bardziej zdezorientowany.
 - Czyli nie podawałeś nikomu swojego adresu?
Choi wstał zdenerwowany.
 - O co ci chodzi?! Dlaczego mnie wypytujesz? Przecież mam zakaz rozmawiania z kimkolwiek i podawania mojego adresu zamieszkania! - warknął Ren mierząc ochroniarza spojrzeniem. Hwang nie odpowiedział. Jedynie wyciągnął przed siebie dłoń z listem. Blondyn spojrzał zaskoczony na białą kopertę. Drżącymi rękami ją otworzył i zaczął czytać zawartość:

                                                          "Drogi Choi Minki,
jeśli czytasz ten list, to znaczy, że wszystko już się zaczęło. Wiem, że zapewne nie rozumiesz moich słów. Tak więc, wytłumaczę.
           Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyła sobie piękna Księżniczka. Miała wszystko czego potrzebowała. Nigdy nie cierpiała. Jej życie było tak idealne, że aż nierealne. Jednak nie posiadała jednej najważniejszej rzeczy - wolności. Bez niej ludzie są jak automaty. Robią wszystko co im się każe, ale nie czują się wykorzystywane, ponieważ nie wiedzą jak żyć inaczej. Z czasem jednak Księżniczka zaczęła dorastać. Wraz z tym, w jej życiu zaczęło wszystko się zmieniać. Poznała pojęcie "wolności" i postanowiła poprosić o chociaż jej namiastkę. Rodzice pozwolili jej opuszczać dwór, ale nie za daleko. Księżniczka jednak była nieuważna i pewnego dnia zaatakowali ją Źli Ludzie. Dzielnie się broniła, ale to nie wystarczyło. Po chwili pojawiła się Królewska Armia i uratowała ją. Nie wiedzieli jednak, że podczas tego napadu jeden z najemników podążał za nimi, aż do dworu. Wiedząc gdzie mieszka, Źli Ludzie mogli przejść do rzeczy, lecz nagle pojawił się Rycerz, który postanowił bronić Księżniczki. I tu zaczęły się robić schody. Źli Ludzie znali owego Rycerza i wiedzieli, że nie mogą się nawet zbliżyć do Księżniczki, kiedy on jest obok. Źli Ludzie obserwowali ich więc z daleka. Obawiali się, że ich plan legnie w gruzach, ale mieli tyle pewności siebie, że postanowili kontynuować swoją grę. Mieli dwie okazje, żeby dopaść Księżniczkę, ale za każdym razem był z nią Rycerz. Dowódca Złych Ludzi zaczął ze zdenerwowania znęcać się nad najemnikami. Wreszcie jednak postanowił poprosić swojego pomocnika o napisanie listu do Księżniczki. Miał opowiedzieć jej bajkę o niej samej. Ten zgodził się. Napisał cudowną opowieść, lecz nie dokończył jej. Postanowił, że to Los powinien napisać zakończenie. Los ma dwie opcje: 
 1. Księżniczka i Rycerz dzielnie wygrywają i żyją sobie szczęśliwie za siedmioma górami.
 2. Rycerz umiera w brutalny i męczeński sposób, a Księżniczka się temu przygląda, a następnie zostaje uśmiercona.
          Która wersja bardziej się Wam podoba, Hwang Minhyunie i Choi Minki? Mnie bardziej pasuje druga opcja, ale sądzę, że mamy trochę inne gusta jeśli chodzi o literaturę. Zobaczmy czyja wersja się sprawdzi! Pobawmy się! Wiem, że byłeś zaniedbywany Ren. Czas odrobić stracony czas! To tylko gra. Traktujcie to jak zabawę! Kochani, wierzę, że z Wami nie będę się nudzić.

                                                                                                        Skontaktuję się Wami niebawem!
                                                                                                                             Cichy Wielbiciel"

               Minki zaczął drżeć jeszcze bardziej. Minhyun zacisnął dłonie w pięści. Wiedzieli. Tamci wiedzieli, że Ren ma ochroniarza. Ba! Oni go znali! Hwang z czasem coraz mniej rozumiał zaistniałą sytuację. Wiedział, że ludzie, którzy chcieli dorwać Ren'a są jakoś związani z jego przeszłością, ale coś go niepokoiło. Nie był pewien co, ale czuł, że wkrótce się dowie.
 - Co robimy? - spytał blondyn spoglądając przestraszony na starszego. Ten szybkim krokiem skierował się do drzwi - Gdzie idziesz? - zdziwił się Minki.
 - Do twojego ojca. Chodź ze mną, bo zaczynam wątpić, czy we własnym domu możesz się czuć bezpiecznie. - odparł Hwang.
Razem pobiegli do biura pana Choi. Minhyun zapukał. Usłyszeli ciche "proszę" i weszli.
        Hwang położył na biurku przed mężczyzną list. Ten bez zbędnych pytań przeczytał go. Po chwili zerknął przerażony to na ochroniarza, to na swojego syna. Ostatecznie zatrzymał wzrok na starszym z chłopaków.
 - Co zamierzasz zrobić? - zapytał poprawiają swojego okulary i oddając mu list.
 - Ren nie może zostać sam. Potrzebuje ochrony. Z listu wynika, że oni nie zbliżą się do niego, kiedy jestem w pobliżu, więc póki co jest bezpiecznie. Martwi mnie jednak coś innego. Oni mnie znają i muszę się dowiedzieć kim są. - odpowiedział Minhyun. Pan Choi kiwnął głową.
 - Zgadzam się z tobą. Ren, nie wyjdziesz z domu bez opieki. Jeśli będziesz chciał wyjść do ogrodu, weź ze sobą Minhyun'a.
Minki jęknął cicho, ale kiwnął niechętnie głową. Nie uśmiechała mu się jeszcze większa kontrola niż wcześniej, lecz co mógł poradzić?

        Minhyun i Ren szli korytarzem w milczeniu. Powoli podążali do swoich pokoi. Żaden z nich nie był pewien co powinien powiedzieć. Minki był w największym szoku. Czuł, że ochroniarz coś jeszcze przed nim ukrywa. Tylko nie miał bladego pojęcia co to mogło być! Pożegnali się i udali do swoich sypialni w celu odpoczęcia po tym dniu pełnym emocji.


      
                Minhyun stał w kabinie prysznicowej. Po jego ciele spływały krople ciepłej wody. Masował powoli obolały kark. Jego głowę zaprzątało wiele myśli. Głównie dotyczyły one Ren'a co zaczynało Hwang'a pomału zastanawiać. Dlaczego tak bardzo zależało mu na bezpieczeństwie tego chłopaka? Na początku usprawiedliwiał się poczuciem obowiązku, ale w końcu uznał, że to żadne wytłumaczenie. Nigdy nie żywił do nikogo takich uczuć jak do Ren'a. Chłopak był więcej niż piękny. W dodatku miał charakter i nie był idiotą. Łatwo można było się w nim zauroczyć. Jednak czy to było normalne? Zakochać się w chłopaku samemu będąc osobnikiem płci męskiej? Nie uważał tego za coś złego. Przecież miłość, to miłość. Nieważne do kogo, ważne, że jest.
                Z rozmyślań wyrwał go krzyk. Znał ten głos aż za dobrze jednak był pewien, że jego właściciel już smacznie śpi. Naciągnął na siebie jedynie bokserki i pobiegł do pokoju Minki'ego. Kiedy dotarł na miejsce nie zastał tam blondyna. Natomiast na oknie zauważył mieniący się czerwienią napis: "Let's play!". Znał ową substancję bardzo dobrze, gdyż często miał z nią do czynienia. Rozejrzał się po pokoju i ujrzał krwawy ślad prowadzący za łóżko młodszego. Odblokował pistolet po czym powoli ruszył w kierunku mebla. Przełknął ślinę. Obawiał się najgorszego. Wreszcie zebrał się w sobie i wyskoczył celując bronią w dwa ciała. Jedno z nich leżało bezwładnie na ziemi. Drugie natomiast trzęsło się niemiłosiernie i chowało głowę w kolanach cicho płacząc. Minhyun nie wiedział czy powinien odetchnąć z ulgą, czy się rozpłakać. Ren siedział w kałuży krwi, a tuż obok leżało ciało pokojówki - tej samej, która tego dnia przyniosła mu pocztę. Jej szyja była rozcięta, a ciało zdobiły liczne, głębokie rany zadane najpewniej nożem - była dosłownie rozpruta. Minki nie wyglądał na fizycznie rannego. Gorzej musiało być z jego psychiką. Brunet nie zważał na krew na podłodze. Podszedł do młodszego i objął go mocno. Ten próbował się wyszarpać, ale uspokoił się, kiedy Minhyun owiał jego ucho ciepłym oddechem:
 - Spokojnie. Jestem przy tobie, Ren. - szepnął. Blondyn rozpłakał się jeszcze mocniej i z całej siły wtulił w to ciepłe, żywe ciało obok siebie. Nagle do pokoju zbiegła się reszta domowników. Pan Choi wyglądał na wstrząśniętego. Jego żona jedynie zakryła usta ręką i schowała twarz w ramieniu męża, który gładził ją po plecach. Aron, JR i Baekho nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Stali cali zszokowani nie mogąc wydusić z siebie słowa. Pierwszy raz widzieli taką masakrę. To wyglądało jak scena z kiepskiego horroru. Jednak gdyby to był film można by było go wyłączyć - tutaj nie było takiej opcji.
           Minhyun podniósł obejmującego go blondyna i oddalił się od ciała. Postawił młodszego na ziemi i już chciał się odsunąć, kiedy ten złapał go za nadgarstek i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
 - Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Przysięgam. - oznajmił Hwang. Minki wtulił się w matkę pozwalając starszemu odejść. Brunet podszedł do ciała i odruchowo sprawdził tętno. Nie było to potrzebne, ale nawyk go do tego zmusił. Oczywiście, kobieta nie żyła, a jej ciało było zimne. Zbliżył się do okna i dotknął napisu. Krew była zaschnięta. Ktoś musiał ją nanieść na długo przed jego przybyciem.Wyjrzał przez okno. Nikogo nie zauważył, więc cofnął się do reszty osób, które obserwowały go nie mogąc nic powiedzieć. Ciszę przerwał pan Choi, który jako jedyny nie stracił nad sobą panowania:
 - I co?
Minhyun westchnął przeczesując dłonią włosy i sięgając po swoją broń odrzuconą wcześniej na podłogę.
 - Nie żyje już od dłuższego czasu. Ciało zaczyna już sztywnieć. Krew na oknie jest zaschnięta. Sprawca musiał uciec. Zrobił swoje, nie miał powodu, żeby zostać dłużej.
Pan Choi kiwnął głową i spojrzał na swoją żonę i syna. Oboje byli wstrząśnięci widokiem jaki zastali, ale Minki wydawał się być w największym szoku. Cały się trząsł choć już nie płakał.
 - Reszta pokojówek posprząta ten bałagan jutro. Ren niech śpi u ciebie, Minhyun. Chodźmy. - oznajmił ojciec Ren'a.
 - Tak jest. Chodź Ren. - Hwang objął Minki'ego opiekuńczo ramieniem na co ten zareagował od razu wtulając się w jego nagi tors. Nie zwracali uwagi na to, że młodszy jest cały umorusany krwią. Skierowali się do pokoju bruneta, a za nimi z pokoju wyszła reszta rodziny.

                Minhyun od razu po wejściu do swojej sypialni, zaprowadził Choi do łazienki, żeby ten się umył. Młodszy jednak za nic nie chciał go puścić.
 - Mam... ci pomóc? - zapytał Hwang przyglądając się uważnie nastolatkowi. Blondyn kiwnął głową. Brunet powoli ściągnął z niego koszulkę. Przy bokserkach zawahał się, ale widząc niemą zgodę młodszego pozbył się również tej części jego garderoby. Delikatnie wepchnął go pod prysznic, żeby chłopak się umył. Po chwili Minki wyszedł, a Minhyun zaczął go wycierać ręcznikiem. Kiedy skończył założył Ren'owi swoją koszulkę oraz bokserki i wyprowadził z łazienki. Odchylił skrawek kołdry, żeby młodszy mógł położyć się na łóżku, a następnie go przykrył. Usiadł na łóżku po drugiej stronie i zajął miejsce obok blondyna. Ten od razu się w niego wtulił. Brunet znów poczuł mokre krople na swoim torsie. Pocałował młodszego w skroń i objął mocniej ramionami.
 - Pamiętaj co ci obiecałem. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Nie zapomnij, Ren. - szepnął i obaj oddali się w objęcia Morfeusza - swojego wspólnego kochanka.

wtorek, 2 kwietnia 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 3

                 Ten rozdział miał się ogólnie pojawić na Wielkanoc, ale że pisałam go ja, to nie mógł przecież pojawić się na czas. XD Wasza aktywność mnie smuci. :( Jedna tylko osoba komentuje moje marne wypociny. Dlatego proszę, że nawet jeśli uznajecie moje opowiadanie za nie warte komentowania, to napiszcie chociaż ten jeden komentarz. Jedno zdanie chociaż! Ładnie proszę...! *robi oczy Kota ze Shreka*

PS. Ten rozdział jest dłuższy niż zazwyczaj. =^w^= Taki spóźniony prezent wielkanocny ode mnie. ;D Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. :)

                                    *********************************************



             Ren obudził się czując ten obezwładniający zapach wanilii. Chwilę mu zajęło przypomnienie sobie co się stało poprzedniego wieczoru, a raczej nocy. Przestraszony zerknął na miejsce obok siebie. Pusto. Jedynym dowodem na to, że spał z Minhyun'em była wygnieciona poduszka i zapach na niej.
      Nagle blondyn usłyszał jak drzwi od łazienki otwierają się. Czyżby powtórka z historii? - jęknął w myślach Minki. Hwang wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Kiedy ich spojrzenia spotkały się, uniósł jedną brew.
 - Księżniczko, sprawdź czy masz na sobie bieliznę. - Ren, tak jak poprzedniego dnia, rzucił w niego poduszką. Oczywiście brunet to przewidział i zrobił unik - A to, mam rozumieć, jest twoja wersja "dzień dobry"?
 - Czy taki dobry to ja nie wiem. Godzina jazdy samochodem w jedną stronę! Ile my będziemy tam siedzieć? - Choi znów rozpoczął swoje poranne marudzenie.
 - Postaram się załatwić wszystko jak najszybciej, żeby księżniczka nie musiała się nudzić zbyt długo. - zakpił Minhyun zakładając czarne dżinsy. Dla sprostowania - wciąż nie miał na sobie koszulki, więc Ren starał się na niego nie patrzeć. Jednak oczy same kierowały się na bruneta. Szczupły brzuch, idealny zarys mięśni, ani grama zbędnego tłuszczu. Minki nie lubił napakowanych kolesi, a Hwang był niemalże idealny. Co oczywiście denerwowało Ren'a nieziemsko.
 - Trzymam cię za słowo! Nie zamierzam spędzić tam całego dnia. - burknął Minki.
 - Dopilnuję, żebyś nie był do tego zmuszony. - odparł Minhyun. I znowu nie wiem czy mówi serio. - mruknął w myślach Choi. Jednakże wstał z łóżka i przeciągnął się. Czuł jak ochroniarz bacznie go obserwuje. Zerknął ukradkiem na Hwang'a. Tak jak przypuszczał, ten wpatrywał się w niego jakby starał się zapamiętać każdy milimetr jego ciała. Nagle przez głowę przeleciała mu pewna myśl: A gdyby tak "odwdzięczyć się" Minhyun'owi za wspólnie spędzoną noc? Parsknął śmiechem, ponieważ nawet w jego głowie zabrzmiało to dwuznacznie. Brunet spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
 - Przypomniało mi się coś śmiesznego. - odparł blondyn. Powoli podszedł do Minhyun'a. Wspiął się na palce i złożył na jego policzku krótki pocałunek - A to, za to, że pozwoliłeś mi dzisiaj spać z tobą... Chociaż i tak pewnie poradziłbym sobie sam. - dodał chociaż obaj doskonale wiedzieli, że to nieprawda.
       Minhyun stał w miejscu zaskoczony czynem nastolatka. Musnął palcami policzek i szybko otrząsnął się z letargu.
 - Ależ oczywiście... Wpuściłem cię z litości. A teraz leć się przebrać, bo po śniadaniu wyjeżdżamy. Chcę załatwić to jak najszybciej. - oznajmił brunet. Ren kiwnął głową i wyszedł z pokoju.

             Blondyn stał przed lustrem w łazience, oglądając dokładnie swoje ciało. Był piękny. Każdy mu to mówił. Chociaż on sam znalazłby w sobie wiele wad, inni ich nie zauważali. Miał jednak wrażenie, że Hwang do tych "innych" nie należał. Chłopak od początku widział wszystko. Kompleksy Ren'a, jego przyzwyczajenia, charakter, kryjówki. Minki czuł się przy nim nagi. Nic nie mógł ukryć, bo ochroniarz i tak prędzej, czy później o tym wiedział. Jednak najbardziej dołujące było to, że Ren nie wiedział praktycznie nic o Minhyunie. Co prawda, starszy opowiedział mu o tragedii jaka go spotkała i o chęci zemsty, ale poza tym Minki nie wiedział nic! Dlatego zamierzał go dzisiaj wypytać co to za dokumenty i po co musi je zawieźć do tej swojej agencji. Coś mu się w końcu należy, prawda?
            Ren ubrał się szybko widząc, że powinien już być na śniadaniu. Na korytarzu tradycyjnie spotkał swojego ochroniarza.
 - Co tak szybko? Myślałem, że jeszcze z pół godziny posiedzisz...
 - Bardzo śmieszne. - prychnął Minki i poszedł przodem.
Przy stole w jadalni siedzieli już państwo Choi wraz z Baekho, JR i Aron. Pierwszy z nich podniósł jedną brew i posłał blondynowi sugestywny uśmiech. Ren'a przeszedł dreszcz. On wie...?
 - Cześć wszystkim. - przywitał się Minki. Minhyun ukłonił się i uśmiechnął lekko.
 - Miło was widzieć. My już właściwie kończymy posiłek, ale możemy poczekać. - oznajmiła pani Choi.
 - Nie musicie, jeśli to dla was problem... - zaczął blondyn, ale Baekho mu przerwał:
 - Ależ możemy zostać, prawda wujku?
Ren w myślach już przeklinał kuzyna.
 - Właściwie, dzisiaj nie mamy nic do roboty. Ale czy wy czasem nie mieliście gdzieś jechać? - spytał pan Choi.
 - Do mojej agencji. Muszę zawieźć ważne dokumenty mojemu przełożonemu. - odparł Minhyun - Mam nadzieję, że to nie problem.
 - Ależ nie! Skąd, to żaden problem. Tylko pilnuj, żeby mojemu synowi nic się nie stało.
 - Oczywiście.
W tym momencie wtrąciła się pani Choi:
 - Ale jeżeli Minki chce zostać, to może. Wtedy Aron i chłopcy by się nim zajęli...
 - Nie. - od razu odpowiedział Ren - Pojadę z Minhyunem.
 - Skoro tego chcesz.
Minki i Hwang jedli w milczeniu. Brunet skończył pierwszy. Oparł głowę o oparcie krzesła przymykając oczy zmęczony. Baekho zerknął na niego z zainteresowaniem. W końcu postanowił się odezwać:
 - Dobrze spaliście? - spytał. Ren, zaskoczony jego pytaniem, zakrztusił się wodą.
 - Skąd to pytanie? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
 - Tak po prostu... nie można już zapytać?
Ren zmrużył oczy. Zachowanie kuzyna wydawało mu się podejrzane. Co on sobie myśli?!
 - Ależ można. Pytam tylko, co cię skłoniło do zadania tego pytania. - oznajmił spokojnym tonem Minki.
 - Może po prostu troska o kuzyna? - zasugerował Baekho z rozbawionym wyrazem twarzy.
 - Nie potrzebuję twojej troski.
Baekho uśmiechnął się jeszcze szerzej.
 - Racja, masz przecież Minhyun'a. Pasujecie do siebie...
 - Co ty wygadujesz Baekho? Naucz się, że nie wyciąga się pochopnych wniosków. To nieprofesjonalne i dziecinne z twojej strony. - odparł z przekąsem Ren upijając łyk herbaty poziomkowej, którą wręcz uwielbiał.
 - No dobra, mów sobie co chcesz.
Minki w końcu skończył posiłek i zerknął na Minhyun'a.
 - Idziemy? - spytał dźgając chłopaka palcem w żebra.
 - Jeśli już zjadłeś to możemy. Właściwie to jest już późno. - odpowiedział brunet.
 - Nie marudź! Spieszyłem się, ale szybkie jedzenie źle wpływa na figurę! - burknął blondyn wstając i łapiąc swojego ochroniarza za przegub.
 - Ależ, czy ja marudzę? - mruknął Hwang.
 - Marudzisz! Wiem to! Ale ty musisz wiedzieć, że ja będę marudził ci całą godzinę jazdy do agencji i z powrotem! - oznajmił Choi ciągnąc ochroniarza za rękę i kierując się w stronę wyjścia. Pani Choi patrzyła na nich z sentymentalnym uśmiechem na ustach.
 - Tacy młodzi... - szepnęła.
 - Coś mówiłaś? - spytał pan Choi spoglądając na małżonkę.
 - Nie, nic nie mówiłam. Wydawało ci się kochanie. - oznajmiła kobieta i wstała od stołu po czym skierowała się do salonu.

      
             Siedział w samochodzie czekając na Minhyun'a. Chłopak poszedł na chwilę do swojego pokoju i dał mu kluczyki, żeby poczekał w aucie. Ren posłusznie zrobił co polecił mu ochroniarz (i sam się sobie dziwił). Jednak czekając już ponad pół godziny zaczynał się denerwować. Co on robił tam tak długo?
Nareszcie zauważył chłopaka idącego spokojnie w stronę samochodu. Patrząc na niego Minki zapomniał jak się oddycha. Brunet miał na sobie seksownie opinające, czarne spodnie, w tym samym kolorze trampki za kostkę i białą, elegancką koszulę. Do tego narzucił na siebie czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, a na szyi miał zawiązany krawat w tym samym kolorze. Ren'owi stanęło serce. Po chwili zorientował się, że nie tylko ono. Przeklął się w myślach i jeszcze bardziej obniżył przydługą koszulę w biało-czarną kratkę z licznymi falbankami. Na jego szczęście była na tyle długa, że zakrywała co trzeba.
 - Długo czekałeś? - spytał Minhyun wchodząc do samochodu - Trzymaj. - podał blondynowi ten sam plik papierów, które przeglądał poprzedniej nocy. Chłopak wziął dokumenty do ręki, drugą wciąż przytrzymując koszulę. Nie umknęło to uwadze Hwang'a - Coś nie tak? - spytał.
 - Nic co mogłoby cię zainteresować. Jedź. - prychnął Minki odwracając wzrok na szybę.
 - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, księżniczko. - westchnął brunet wyjeżdżając powoli za bramę - Jak chcesz to w torbie z tyłu mam czekoladę i sok poziomkowy. - odparł wskazując tyle siedzenie. Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Choi sięgnął do tyłu i położył sobie ową torbę pod nogami.
 - Skąd wiedziałeś, że lubię sok poziomkowy? - spytał po chwili Minki.
 - Jesteś łatwy do rozszyfrowania. Na śniadanie i kolację zawsze pijesz herbatę poziomkową, a do obiadu sok poziomkowy. Dodając do tego twoją rozkoszną minkę i ten błysk w oku...
Widząc minę Ren'a Minhyun parsknął śmiechem. Choi wyglądał przez chwilę jak swój ulubiony owoc.
 - Nie śmiej się ze mnie. - burknął młodszy z powrotem oglądając widoki na szybą. Ułatwiało mu to jazdę ze swoim ochroniarzem. Sytuacja była dla niego krępująca. Hwang wyglądał na całkowicie wyluzowanego, co sprawiało, że Minki denerwował się jeszcze bardziej. Pisnął przestraszony, kiedy usłyszał dźwięk telefonu, co wywołało u Minhyun'a atak śmiechu. A Ren musiał przyznać, że brunet miał naprawdę przyjemny śmiech.
 - Odbierzesz czy nie, strachliwa księżniczko? - spytał Hwang z trudem powstrzymując swoją reakcję.
 - No przecież odbiorę... - mruknął Choi wciskając zieloną słuchawkę - Halo?
 - No nie wierzę! Odebrałeś! Wygrałem! Mówiłem ci JR, że odbierze, to mnie nie słuchałeś... - odezwał się w słuchawce głos Baekho.
 - Czego chcecie? - spytał oschle Minki.
 - No i znowu! Czy my naprawdę musimy coś chcieć, żeby dzwonić? Jaki z ciebie materialista...
 - Nie materialista, tylko realista. A teraz mów o co chodzi.
 - No nic... chcieliśmy się tylko zapytać jak wam mija czas. W końcu pierwszy raz jedziesz tak daleko. Nigdy nie byłeś dalej niż kilometr od domu, więc to normalne, że się martwimy.
 - Nie jestem już dzieckiem Baekho, więc przestań mnie tak traktować. Może i masz rację, ale nie zapominaj, że nie jestem sam. Nic mi nie będzie. - odparł Ren i rozłączył się po czym schował telefon do kieszeni.
Minhyun rzucił u szybkie spojrzenie.
 - Baekho? - spytał.
Minki westchnął.
 - To pierwszy raz, kiedy jestem poza domem dalej niż kilka ulic. Martwią się. Jakby mieli o co! - jęknął osuwając się po oparciu w ten sposób, że prawie leżał.
 - Nic dziwnego, że się martwią. Dlaczego wcześniej nigdzie nie wychodziłeś? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście...
 - Moja rodzina jak wiesz jest... specjalna. Zawsze mieliśmy wrogów. Mój ojciec jest jednym z najbogatszych ludzi w kraju, ma ogromną firmę, majątek. Od wielu pokoleń rywalizujemy z innymi rodami. Czasami niektórzy z nich posuwali się nawet do zbrodni, żeby zyskać prowadzenie w hierarchii. Zamordowali moją babcię, żeby wymusić na dziadku rezygnację z firmy. Ten jednak nie chciał ustąpić myśląc naiwnie, że jeszcze ją uratuje. Nie udało się. Świat, do którego należę, jest niebezpieczny. Ktoś może zechcieć mnie zabić tylko dlatego, że jestem synem Choi Sunsang'a. Niby głupota, ale tak już jest. Jestem jedynym synem i w dodatku Dziedzicem. Znasz moje umiejętności. Z tym nie da się normalnie żyć. Izolowali mnie od ludzi, żeby chronić mnie i innych. Muszę też nosić te cholerne soczewki, żeby nikogo przypadkiem nie zabić. - Ren zamilkł wpatrując się w swoje dłonie. Nigdy tyle nikomu nie mówił, więc czuł się nieswojo - Przepraszam, że cię zanudzam.
Minhyun znów na niego zerknął. Zdążył zauważyć zmieszanie na twarzy młodszego.
 - Nie zanudzasz mnie. A twoje zmieszanie jest naprawdę urocze. - na jego ustach zakwitł zadowolony uśmiech.
 - Oj, zamknij się! - burknął Minki wystukując palcami o szybę rytm jakiejś znanej tylko jemu piosenki.

        Zatrzymali się przed wielkim, oszklonym budynkiem w centrum jakiegoś miasta, którego Ren nie znał. Zafascynowany wysiadł z samochodu i błyszczącymi oczami rozglądał dookoła. Zdaniem Minhyun'a wyglądał wtedy jak małe dziecko, które zobaczyło stos prezentów pod choinką.
 - Idziemy. - rzucił podchodząc do drzwi wejściowych. Minki podbiegł do niego i wszedł za starszym do środka.
     Wszystko wyglądało niesamowicie (według Ren'a). Dominowały tutaj błękit i czerń. Minhyun wcisnął guzik windy. Usłyszeli jak ta sunie w górę. Choi schował się za bruneta.
 - Co to jest? - spytał.
 - Winda. Wjedziemy tym na górę. - oznajmił Hwang.
 - Aha... To jest niebezpieczne?
 - Nic ci się nie stanie.
 - Yhym...
Drzwi windy otworzyły się. Minki podskoczył i wbiegł do środka. Minhyun już miał wcisnąć guzik, kiedy poczuł czyjąś dłoń trzymającą go za ramię. Spojrzał zdziwiony na Ren'a.
 - Co jest? - Minhyun przez chwilę pomyślał, że chłopak się boi.
 - Mogę wcisnąć guzik? - spytał Minki. Hwang parsknął śmiechem, a wewnątrz odetchnął z ulgą, bo nie zamierzał wspinać się schodami.
 - Jasne, wciskaj.
Ren niczym zadowolone dziecko nacisnął odpowiedni przycisk i winda zamknęła się, po czym ruszyła w górę. Choi na początku poczuł się dziwnie. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje, jednak to zniknęło po chwili dając miejsce przyjemności. Był podekscytowany? Owszem, był.
       Po około minucie winda znów się otworzyła.
 - To nasze piętro. Chodź. - powiedział Minhyun wychodząc na stały grunt. Zaraz, obok niego pojawił się Minki.
Szli w milczeniu. Ren starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z tego miejsca. Wiedział, że nieprędko uda mu się tutaj wrócić.
      Stanęli przed zwykłymi, czarnymi drzwiami z tabliczką: "Woo Hyesung". Nagle usłyszeli wołanie:
 - Minhyun!
Podbiegł do nich rudowłosy chłopak. Miał małe oczy, które pod wpływem uśmiechu zwężały się jeszcze bardziej.
 - Dawno się nie widzieliśmy, Junho-hyung. - przywitał się Hwang. Starszy prychnął zdenerwowany.
 - Jak mieliśmy się widzieć, jeżeli zawsze się mijamy? Wracam z misji i słyszę, że ciebie nie ma! Jak się wytłumaczysz, młody? - Junho pogroził Minhyun'owi palcem, jednak nie wyglądał na złego. Po chwili rzucił się na bruneta i potargał mu włosy.
 - Ała! Hyung! - jęknął Hwang - Nie jesteśmy już dziećmi, zapomniałeś? Tym bardziej, że powinieneś zachowywać się jak przystało na mojego przełożonego.
 - Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem, Min! Nie zapominaj, że jestem od ciebie pięć lat starszy! Szacunku trochę!
 - Ale powiedziałem... Ech, nieważne! Poznajcie się. Kim Junho, mój przełożony. Choi Minki.
Blondyn przez cały ten czas stał z tyłu, przyczepiony do ramienia Minhyun'a i nie zwracał na siebie uwagi. Tak więc, dopiero teraz Junho przyjrzał mu się. Był śliczny.
 - To jest twoje zadanie? No, no, no... Niczego sobie. Nawet w pierwszej chwili pomyślałem, że to dziewczyna, ale jak już go przedstawiłeś... Ładny.
Ren odsunął się jeszcze bardziej. Sam się sobie dziwił. Nigdy taki nie był. Nie bał się ludzi, ale fakt, iż jest pierwszy raz w nieznanym sobie miejscu sprawił, że czuł się jak małe, zagubione dziecko.
 - Mógłbym cię prosić, hyung, o przypilnowanie Ren'a, kiedy będę u szefa? - spytał Minhyun. Nie, nie, nie... - błagał w myślach Minki.
 - Jasne! Dla mnie to nie problem. Nie daj się pożreć! - oznajmił entuzjastycznie Junho. Cholera.
 - Dzięki. To ja zaraz wracam.
I Minhyun zniknął za drzwiami. Pomiędzy Junho, a Minki zapadła niezręczna cisza, którą przerwał starszy.
 - Ile masz lat?
 - Siedemnaście.
 - Niemożliwe! Wyglądasz na piętnaście, najwyżej szesnaście! - niemalże krzyknął Kim. Po chwili jednak zreflektował się - Do jakiej chodzisz szkoły? - spytał. Choi westchnął. Nie lubił być wypytywany.
 - Nie chodzę do szkoły. Moja matka z wykształcenia jest nauczycielką, więc zawsze uczyłem się w domu.
Junho kiwnął głową na znak, że rozumie. Wiedział, że w bogatych rodzinach często tak jest. Widział również, że młodszy nie chce odpowiadać na pytania, więc nie odezwał się więcej. Stali tak chwilę w milczeniu, kiedy usłyszeli obok dziewczęcy pisk.
 - Junho-oppa! Wrócił już Minhyunnie? I kto to jest? - wypytywały dwie dziewczyny podbiegając do nich. Ren ledwo powstrzymywał śmiech widząc jak starają się nie przewrócić w swoich nienaturalnie wysokich szpilkach.
 - Wrócił, jest u szefa. A to jest jego zadanie, Choi Minki. - oznajmił Kim wskazując na Ren'a. Dziewczęta rzuciły się na młodszego obmacując całe jego ciało.
 - Kyaa!~ Jak ja bym chciała tak wyglądać! Jest śliczny, prawie jak dziewczyna! Ta jasna cera, ciemne oczy, bond włosy, malinowe usta! - piszczały zachwycając się urodą młodszego. Ten czuł się co najmniej niezręcznie.
 - Mogłybyście mnie puścić? - spytał kulturalnie, ale dziewczyny, mówiąc prosto, olały go. Wreszcie czarne drzwi otworzyły się i przed nim pojawił się Minhyun w towarzystwie mężczyzny wyglądającego na mniej więcej czterdzieści lat.
 - No, no. Choi Minki we własnej osobie. Jak mniemam masz soczewki, prawda? - upewnił się mężczyzna spoglądając na blondyna niepewnie.
 - Miło mi. - chłopak ukłonił się - Nie zdejmuję ich nawet do spania. - odparł obojętnym tonem.
Szef agencji przyglądał mu się uważnie. Jemu również nie umknęła niezwykła uroda Ren'a. Był niemalże zahipnotyzowany jego wdziękiem.
 - Nie było żadnych niedogodności związanych z podróżą? - spytał pan Woo uśmiechając się lekko.
 - Nie. Dziękuję za troskę. - oznajmił grzecznie Minki, tak jak go nauczono w domu. W tym momencie wtrącił się Hwang:
 - Chcesz już iść, czy wolisz zostać? Możemy posiedzieć tutaj jeszcze chwilę albo jechać do domu...
 - Możemy już jechać. - odparł szybko Choi. Minhyun zauważył, że cała sytuacja peszyła młodszego, więc uśmiechnął się tylko. Dwie natrętne dziewczyny westchnęły przeciągle. Dopiero wtedy brunet je zauważył.
 - Taeyeon-noona, Hyorin-noona. Dawno się nie widzieliśmy. - przywitał się. Obie dziewczęta uśmiechnęły się szeroko.
 - Minhyunnie! Myślałyśmy, że coś ci się stało! Nie było cię tyle czasu, a potem tak szybko wyjechałeś na kolejną misję. Teraz już wiemy przynajmniej dlaczego. Gdyby nam trafiło się takie zadanie, również nie czekałybyśmy tylko...
 - Takie uwagi zostawcie dla siebie, proszę. Dobrze, noona? - posłał im szybki, acz skuteczny uśmiech, więc te nie odezwały się już. Pokiwały im na pożegnanie i pobiegły (w miarę możliwości) do siebie - Pójdziemy jeszcze do mnie na chwilę. Chcę coś zabrać. - oznajmił Hwang - Do widzenia panie Woo, Junho-hyung. - ukłonił się, a Mini poszedł w jego ślady. Po pożegnaniu poszli w głąb korytarza.
        Do pokoju, do którego zmierzali prowadził długi hol. Drzwi miały taki sam kolor jak te u pana Woo.
 - To tutaj. - poinformował młodszego brunet i przyłożył rękę do ekraniku na ścianie. Zamek puścił i ich oczom ukazał się przyjemnie urządzony pokój. Stało w nim jedno biurko z czarnego drewna i komputer z ogromnym monitorem, po którego bokach znajdowały się dwa mniejsze. Ściany miały przyjemny, niebieski odcień. Pod ścianą po prawej stronie stała skórzana, biała sofa. Wyglądała jak kompletnie oderwana od rzeczywistości, ale ładnie się komponowała z resztą umeblowania.
 - Ładnie tu. - oznajmił Ren całkiem szczerze.
 - Chociaż komuś się podoba. Dziewczyny nie chcą nawet patrzeć na ten pokój. - zaśmiał się Minhyun kręcąc głową.
 - Czemu? Całkiem tu przytulnie.
 - Nie mnie się pytaj, tylko ich. Mnie mój pokój odpowiada.
Milczeli przez chwilę, a brunet grzebał w szufladzie szukając czegoś. Najwyraźniej wreszcie to znalazł, bo uśmiechnął się triumfująco i schował "to coś" do kieszeni
 - Idziemy.

        Po wyjściu z budynku Minki poczuł przyjemne promienie słońca łaskoczące jego skórę. Nareszcie poczuł się swobodnie. Wokół prawie nie było ludzi, więc odetchnął z ulgą. Minhyun otworzył mu drzwi do samochodu.
 - Zapraszam księżniczkę.
Ren prychnął.
 - Nie. Nazywaj. Mnie. Księżniczką! - burknął siadając na miejscu pasażera i krzyżując ręce na piersi.
 - Przepraszam, że jaśnie panią... to znaczy pana, obraziłem. - Hwang parsknął śmiechem zamykając drzwi. Sam wszedł do samochodu po stronie kierowcy i już miał zapiąć pasy, kiedy zauważył, że Choi właśnie walczy ze swoimi. Pokręcił z politowaniem głową i pochylił się stronę młodszego - Pomogę ci. - mruknął parę centymetrów od jego twarzy. Chwycił pas nie słuchając sprzeciwów młodszego. Nagle zachwiał się i upadłby na blondyna, gdyby nie to, że ten oparł dłonie o jego klatkę piersiową przytrzymując go w ten sposób w powietrzu.
 - U-uważaj... - wyjąkał Minki czerwieniąc się.
 - Dzięki... - odpowiedział Minhyun zastygając w bezruchu. Przyglądał się Choi z zainteresowaniem. Ren zauważył to i niepewnie zapytał:
 - Coś się stało?
 - Masz piękne oczy, wiesz? Aż trudno uwierzyć, że są śmiertelną bronią. - oznajmił z uśmiechem. Kiedy wypowiadał te słowa, Ren czuł jego oddech na swojej twarzy. Nim spostrzegł miał już zapięte pasy, a Minhyun spokojnie wyjeżdżał z parkingu tak, jakby nic się nie stało.