poniedziałek, 15 kwietnia 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 4

                        I kolejny rozdział. Krótki, ale zawsze, nie? ;D Przepraszam, że póki co opowiadanie nie kipi od akcji, ale ono się dopiero rozkręca. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca. ;D Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania.

Rozdział, tak jak obiecałam, z dedykacją dla Yu-chan ^w^ Tak jak chciałaś jest akcja. Niestety trochę bardziej dramatyczna niż sobie wymarzyłaś... Wybaczysz mi to co napisałam w tym parcie? *oczy Kota ze Shreka pełne żalu za swoje grzechy*

PS. Poprzednie opowiadania dokończę, kiedy skończę to opowiadanie, ok? ;D

PS nr 2. Zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z Ritsu-senpai!   
                                               Ritsu&Jelly Sp z o.o.
                         *******************************************************

                 
             Blondyn upadł na ziemię, boleśnie uderzając plecami o podłoże. Jęknął z bólu i podniósł się powoli do siadu. Kolejny trening, co znaczyło również kolejne siniaki i stłuczenia. Ćwiczyli dopiero od pół godziny, a Ren już czuł, że jest na wyczerpaniu. Zastanawiał się, skąd Hwang bierze tyle siły?
 - Przerwa. - wystękał próbując wstać. Szło mu to opornie, więc Minhyun postanowił się wtrącić:
 - Nie wstawaj. Napij się i odpocznij.
Minki odetchnął z ulgą i wziął od bruneta butelkę z wodą. Ten usiadł obok niego i przeciągnął się. Siedzieli chwilę w milczeniu, które przerwał młodszy:
 - Minhyun... mogę cię o coś zapytać?
Starszy spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
 - Jasne.
 - Czy... Czy uważasz mnie za nic nie potrafiącą ciotę? - spytał bez owijania w bawełnę. Hwang'a zdziwiła bezpośredniość blondyna.
 - Skąd ci to przyszło do głowy? - zdziwił się kręcąc głową z niedowierzaniem.
 - Ja... nie wiem właściwie... Po prostu czuję się jak kompletny niewypał! - warknął wstając - Ciągle muszę być pod twoją opieką. Trenujesz mnie. Ja nie potrafię nawet porządnie wymierzyć ciosu! Poza tym nie ufasz mi! Ciągle jak odchodzisz, zostawiasz mnie z kimś innym! Ja...
Minhyun przerwał mu zakrywając jego usta dłonią.
 - Słuchaj mnie uważnie, bo nie powtórzę. Nie jesteś niewypałem. Ufam ci. Naprawdę. Jednak nie ufam tym, którzy próbują cię dorwać, rozumiesz? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - oznajmił patrząc mu głęboko w oczy. Minki na początku milczał. Czas się dla niego zatrzymał. Wpatrywał się w oczy ochroniarza będąc w lekkim szoku. On tak mówi, bo musi. Ufa mi? To dobrze. Jednak nic poza tym...
 - Racja, jestem twoim zadaniem. - odparł Ren sucho. Minhyun uniósł jedną brew.
 - Taa... wracamy do treningu!
I po tych słowach Minki po raz kolejny wylądował na mokrej od porannej rosy ziemi.

             

                 Pokojówka państwa Choi szła powolnym krokiem do skrzynki na listy. Cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, lecz uznała, że to tylko pewnie któryś z domowników przebywa w pobliżu i śledzi jej zamiary. Nie dziwiła się. Ta rodzina była bardzo podejrzliwa wobec obcych i pracowników. Jedynym wyjątkiem był Hwang Minhyun - ochroniarz panicza Ren'a. Nikt ze służby nie wiedział co takiego jest w tym chłopaku wyjątkowego, dopóki go nie zobaczyli na własne oczy. Pewny siebie, charyzmatyczny, wzbudzający zaufanie i starający się zachować dystans. Nie spoufalał się z innymi, nie wypytywał, nie zachowywał się w sposób podejrzany. Jedyne na czym się skupiał to praca. W skrócie - był idealnym kandydatem na ochroniarza dla jedynego syna Choi Sunsang'a.
                Młoda kobieta otworzyła skrzynkę na listy i wyciągnęła jej zawartość. Myśląc, że to już wszystko, chciała odejść, lecz nagle zauważyła, że w środku jest jeszcze jedna koperta. Zaadresowana do Choi Minki. Pokojówka zdziwiła się, ponieważ nie wiedziała, że panicz Choi ma jakichś znajomych poza domem. Rzadko wychodził. W dodatku nie dalej niż do pobliskiego parku. No i miał kompletny zakaz podawania komukolwiek swojego adresu. Służąca zaniepokoiła się. Niemalże biegiem pokonała dystans jaki dzielił ją od drzwi frontowych rezydencji. Wbiegła do środka i od razu skierowała się do pokoju ochroniarza panicza.
 - Co się stało? - spytał zaskoczony brunet po zobaczeniu w drzwiach pokojówki znanej mu z widzenia.
 - Przyszedł list do panicza. - oznajmiła kobieta - Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że coś z nim nie tak. Nie wiedziałam co zrobić, to przyszłam do pana...
 - Spokojnie. - Minhyun położył jej rękę na ramieniu w uspokajającym geście. Służąca zamilkła - Idź do pokoju Ren'a i zawołaj go do mnie.

                Po kilku minutach drzwi pokoju Hwang'a ponownie się otworzyły i zawitał w nich zdezorientowany Ren.
 - Yyy... pokojówka, cała przerażona kazała mi tu przyjść... - wydukał marszcząc brwi i zamykając za sobą drzwi.
 - Usiądź.
Minki usiadł.
 - O co chodzi? - spytał widząc zdenerwowaną twarz ochroniarza. Jemu nigdy nie zdarzało się denerwować, więc coś musiało być na rzeczy.
Minhyun stanął nad blondynem i spojrzał mu w oczy.
 - Odpowiedz szczerze na moje pytania. - młodszy skinął głową - Czy znasz kogokolwiek spoza obrębu rezydencji?
 - Nie licząc tych twoich znajomych z agencji, to nie. Nie znam.
 - Jesteś absolutnie pewien?
 - Yyy... no tak. - Minki był coraz bardziej zdezorientowany.
 - Czyli nie podawałeś nikomu swojego adresu?
Choi wstał zdenerwowany.
 - O co ci chodzi?! Dlaczego mnie wypytujesz? Przecież mam zakaz rozmawiania z kimkolwiek i podawania mojego adresu zamieszkania! - warknął Ren mierząc ochroniarza spojrzeniem. Hwang nie odpowiedział. Jedynie wyciągnął przed siebie dłoń z listem. Blondyn spojrzał zaskoczony na białą kopertę. Drżącymi rękami ją otworzył i zaczął czytać zawartość:

                                                          "Drogi Choi Minki,
jeśli czytasz ten list, to znaczy, że wszystko już się zaczęło. Wiem, że zapewne nie rozumiesz moich słów. Tak więc, wytłumaczę.
           Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyła sobie piękna Księżniczka. Miała wszystko czego potrzebowała. Nigdy nie cierpiała. Jej życie było tak idealne, że aż nierealne. Jednak nie posiadała jednej najważniejszej rzeczy - wolności. Bez niej ludzie są jak automaty. Robią wszystko co im się każe, ale nie czują się wykorzystywane, ponieważ nie wiedzą jak żyć inaczej. Z czasem jednak Księżniczka zaczęła dorastać. Wraz z tym, w jej życiu zaczęło wszystko się zmieniać. Poznała pojęcie "wolności" i postanowiła poprosić o chociaż jej namiastkę. Rodzice pozwolili jej opuszczać dwór, ale nie za daleko. Księżniczka jednak była nieuważna i pewnego dnia zaatakowali ją Źli Ludzie. Dzielnie się broniła, ale to nie wystarczyło. Po chwili pojawiła się Królewska Armia i uratowała ją. Nie wiedzieli jednak, że podczas tego napadu jeden z najemników podążał za nimi, aż do dworu. Wiedząc gdzie mieszka, Źli Ludzie mogli przejść do rzeczy, lecz nagle pojawił się Rycerz, który postanowił bronić Księżniczki. I tu zaczęły się robić schody. Źli Ludzie znali owego Rycerza i wiedzieli, że nie mogą się nawet zbliżyć do Księżniczki, kiedy on jest obok. Źli Ludzie obserwowali ich więc z daleka. Obawiali się, że ich plan legnie w gruzach, ale mieli tyle pewności siebie, że postanowili kontynuować swoją grę. Mieli dwie okazje, żeby dopaść Księżniczkę, ale za każdym razem był z nią Rycerz. Dowódca Złych Ludzi zaczął ze zdenerwowania znęcać się nad najemnikami. Wreszcie jednak postanowił poprosić swojego pomocnika o napisanie listu do Księżniczki. Miał opowiedzieć jej bajkę o niej samej. Ten zgodził się. Napisał cudowną opowieść, lecz nie dokończył jej. Postanowił, że to Los powinien napisać zakończenie. Los ma dwie opcje: 
 1. Księżniczka i Rycerz dzielnie wygrywają i żyją sobie szczęśliwie za siedmioma górami.
 2. Rycerz umiera w brutalny i męczeński sposób, a Księżniczka się temu przygląda, a następnie zostaje uśmiercona.
          Która wersja bardziej się Wam podoba, Hwang Minhyunie i Choi Minki? Mnie bardziej pasuje druga opcja, ale sądzę, że mamy trochę inne gusta jeśli chodzi o literaturę. Zobaczmy czyja wersja się sprawdzi! Pobawmy się! Wiem, że byłeś zaniedbywany Ren. Czas odrobić stracony czas! To tylko gra. Traktujcie to jak zabawę! Kochani, wierzę, że z Wami nie będę się nudzić.

                                                                                                        Skontaktuję się Wami niebawem!
                                                                                                                             Cichy Wielbiciel"

               Minki zaczął drżeć jeszcze bardziej. Minhyun zacisnął dłonie w pięści. Wiedzieli. Tamci wiedzieli, że Ren ma ochroniarza. Ba! Oni go znali! Hwang z czasem coraz mniej rozumiał zaistniałą sytuację. Wiedział, że ludzie, którzy chcieli dorwać Ren'a są jakoś związani z jego przeszłością, ale coś go niepokoiło. Nie był pewien co, ale czuł, że wkrótce się dowie.
 - Co robimy? - spytał blondyn spoglądając przestraszony na starszego. Ten szybkim krokiem skierował się do drzwi - Gdzie idziesz? - zdziwił się Minki.
 - Do twojego ojca. Chodź ze mną, bo zaczynam wątpić, czy we własnym domu możesz się czuć bezpiecznie. - odparł Hwang.
Razem pobiegli do biura pana Choi. Minhyun zapukał. Usłyszeli ciche "proszę" i weszli.
        Hwang położył na biurku przed mężczyzną list. Ten bez zbędnych pytań przeczytał go. Po chwili zerknął przerażony to na ochroniarza, to na swojego syna. Ostatecznie zatrzymał wzrok na starszym z chłopaków.
 - Co zamierzasz zrobić? - zapytał poprawiają swojego okulary i oddając mu list.
 - Ren nie może zostać sam. Potrzebuje ochrony. Z listu wynika, że oni nie zbliżą się do niego, kiedy jestem w pobliżu, więc póki co jest bezpiecznie. Martwi mnie jednak coś innego. Oni mnie znają i muszę się dowiedzieć kim są. - odpowiedział Minhyun. Pan Choi kiwnął głową.
 - Zgadzam się z tobą. Ren, nie wyjdziesz z domu bez opieki. Jeśli będziesz chciał wyjść do ogrodu, weź ze sobą Minhyun'a.
Minki jęknął cicho, ale kiwnął niechętnie głową. Nie uśmiechała mu się jeszcze większa kontrola niż wcześniej, lecz co mógł poradzić?

        Minhyun i Ren szli korytarzem w milczeniu. Powoli podążali do swoich pokoi. Żaden z nich nie był pewien co powinien powiedzieć. Minki był w największym szoku. Czuł, że ochroniarz coś jeszcze przed nim ukrywa. Tylko nie miał bladego pojęcia co to mogło być! Pożegnali się i udali do swoich sypialni w celu odpoczęcia po tym dniu pełnym emocji.


      
                Minhyun stał w kabinie prysznicowej. Po jego ciele spływały krople ciepłej wody. Masował powoli obolały kark. Jego głowę zaprzątało wiele myśli. Głównie dotyczyły one Ren'a co zaczynało Hwang'a pomału zastanawiać. Dlaczego tak bardzo zależało mu na bezpieczeństwie tego chłopaka? Na początku usprawiedliwiał się poczuciem obowiązku, ale w końcu uznał, że to żadne wytłumaczenie. Nigdy nie żywił do nikogo takich uczuć jak do Ren'a. Chłopak był więcej niż piękny. W dodatku miał charakter i nie był idiotą. Łatwo można było się w nim zauroczyć. Jednak czy to było normalne? Zakochać się w chłopaku samemu będąc osobnikiem płci męskiej? Nie uważał tego za coś złego. Przecież miłość, to miłość. Nieważne do kogo, ważne, że jest.
                Z rozmyślań wyrwał go krzyk. Znał ten głos aż za dobrze jednak był pewien, że jego właściciel już smacznie śpi. Naciągnął na siebie jedynie bokserki i pobiegł do pokoju Minki'ego. Kiedy dotarł na miejsce nie zastał tam blondyna. Natomiast na oknie zauważył mieniący się czerwienią napis: "Let's play!". Znał ową substancję bardzo dobrze, gdyż często miał z nią do czynienia. Rozejrzał się po pokoju i ujrzał krwawy ślad prowadzący za łóżko młodszego. Odblokował pistolet po czym powoli ruszył w kierunku mebla. Przełknął ślinę. Obawiał się najgorszego. Wreszcie zebrał się w sobie i wyskoczył celując bronią w dwa ciała. Jedno z nich leżało bezwładnie na ziemi. Drugie natomiast trzęsło się niemiłosiernie i chowało głowę w kolanach cicho płacząc. Minhyun nie wiedział czy powinien odetchnąć z ulgą, czy się rozpłakać. Ren siedział w kałuży krwi, a tuż obok leżało ciało pokojówki - tej samej, która tego dnia przyniosła mu pocztę. Jej szyja była rozcięta, a ciało zdobiły liczne, głębokie rany zadane najpewniej nożem - była dosłownie rozpruta. Minki nie wyglądał na fizycznie rannego. Gorzej musiało być z jego psychiką. Brunet nie zważał na krew na podłodze. Podszedł do młodszego i objął go mocno. Ten próbował się wyszarpać, ale uspokoił się, kiedy Minhyun owiał jego ucho ciepłym oddechem:
 - Spokojnie. Jestem przy tobie, Ren. - szepnął. Blondyn rozpłakał się jeszcze mocniej i z całej siły wtulił w to ciepłe, żywe ciało obok siebie. Nagle do pokoju zbiegła się reszta domowników. Pan Choi wyglądał na wstrząśniętego. Jego żona jedynie zakryła usta ręką i schowała twarz w ramieniu męża, który gładził ją po plecach. Aron, JR i Baekho nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Stali cali zszokowani nie mogąc wydusić z siebie słowa. Pierwszy raz widzieli taką masakrę. To wyglądało jak scena z kiepskiego horroru. Jednak gdyby to był film można by było go wyłączyć - tutaj nie było takiej opcji.
           Minhyun podniósł obejmującego go blondyna i oddalił się od ciała. Postawił młodszego na ziemi i już chciał się odsunąć, kiedy ten złapał go za nadgarstek i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
 - Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Przysięgam. - oznajmił Hwang. Minki wtulił się w matkę pozwalając starszemu odejść. Brunet podszedł do ciała i odruchowo sprawdził tętno. Nie było to potrzebne, ale nawyk go do tego zmusił. Oczywiście, kobieta nie żyła, a jej ciało było zimne. Zbliżył się do okna i dotknął napisu. Krew była zaschnięta. Ktoś musiał ją nanieść na długo przed jego przybyciem.Wyjrzał przez okno. Nikogo nie zauważył, więc cofnął się do reszty osób, które obserwowały go nie mogąc nic powiedzieć. Ciszę przerwał pan Choi, który jako jedyny nie stracił nad sobą panowania:
 - I co?
Minhyun westchnął przeczesując dłonią włosy i sięgając po swoją broń odrzuconą wcześniej na podłogę.
 - Nie żyje już od dłuższego czasu. Ciało zaczyna już sztywnieć. Krew na oknie jest zaschnięta. Sprawca musiał uciec. Zrobił swoje, nie miał powodu, żeby zostać dłużej.
Pan Choi kiwnął głową i spojrzał na swoją żonę i syna. Oboje byli wstrząśnięci widokiem jaki zastali, ale Minki wydawał się być w największym szoku. Cały się trząsł choć już nie płakał.
 - Reszta pokojówek posprząta ten bałagan jutro. Ren niech śpi u ciebie, Minhyun. Chodźmy. - oznajmił ojciec Ren'a.
 - Tak jest. Chodź Ren. - Hwang objął Minki'ego opiekuńczo ramieniem na co ten zareagował od razu wtulając się w jego nagi tors. Nie zwracali uwagi na to, że młodszy jest cały umorusany krwią. Skierowali się do pokoju bruneta, a za nimi z pokoju wyszła reszta rodziny.

                Minhyun od razu po wejściu do swojej sypialni, zaprowadził Choi do łazienki, żeby ten się umył. Młodszy jednak za nic nie chciał go puścić.
 - Mam... ci pomóc? - zapytał Hwang przyglądając się uważnie nastolatkowi. Blondyn kiwnął głową. Brunet powoli ściągnął z niego koszulkę. Przy bokserkach zawahał się, ale widząc niemą zgodę młodszego pozbył się również tej części jego garderoby. Delikatnie wepchnął go pod prysznic, żeby chłopak się umył. Po chwili Minki wyszedł, a Minhyun zaczął go wycierać ręcznikiem. Kiedy skończył założył Ren'owi swoją koszulkę oraz bokserki i wyprowadził z łazienki. Odchylił skrawek kołdry, żeby młodszy mógł położyć się na łóżku, a następnie go przykrył. Usiadł na łóżku po drugiej stronie i zajął miejsce obok blondyna. Ten od razu się w niego wtulił. Brunet znów poczuł mokre krople na swoim torsie. Pocałował młodszego w skroń i objął mocniej ramionami.
 - Pamiętaj co ci obiecałem. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Nie zapomnij, Ren. - szepnął i obaj oddali się w objęcia Morfeusza - swojego wspólnego kochanka.

2 komentarze:

  1. Lolz...to było trochę jak masakra piłą mechaniczną. XD no i ogólnie...to tak w ogóle...jebut. Nie ogarniam życia ~ *wina Tuska*. Rozdział bardzo dobry, świetny, genialny. Nie wiem czemu ,ale głodna się zrobiłam jak to przeczytałam .____o może jestem wampirem i mam jakieś dzikie ciągotki do krwi...nie, nie, nie. O czym ja piszę. Przepraszam. Brak snu ostatnimi czasy trochę mi szkodzi. XD wracając do notki...cholernie ciekawi mnie co ta pokojówka robiła w pokoju Renaty...no bo skoro jakiś debil zostawił ten napis i zwiał, to po kija ta babka tam wchodziła? Żeby dać mu buzi w czółko na dobranoc? Albo to ona zrobiła takie...bloodparty. Bożee, Azjaci ~ tego nie ogarniesz. XD aż ręka mnie rozbolał od tego nocnego rozmyślania .---.

    Gash, idę spać. Resztę rozdziału skomentuję jak wrócę jutro ze szkoły. Bo umieram ze zmęczenia ;;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem nową czytelniczką na tym blogu i powiem ci że to opowiadanie jest super! *o* Nie komentowałam innych części bo czytam opowiadania na telefonie i tam się nie dało. :c Proszę, niech to opowiadanie będzie jak najdłuższe, bo jest fantastyczne. :3 I do tego ten pairing.. <3____<3 Normalnie cię kocham <3! Przepraszam że z anonima, ale nie mam nigdzie konta. 8( /Choi~

    OdpowiedzUsuń