wtorek, 29 stycznia 2013

Parę fotek MinRen ^^

Jakoś tak mi się wzięło na fotki z nimi. Odbija mi. Ześwirowałam. No, ale oni są tacy słodcy!! *.* Kawaii...!






No same/sami powiedzcie! Czy nie są boscyy?! *q*

niedziela, 27 stycznia 2013

[YAOI] "My heart is yours..." - Rozdział 4

*Ruki*

        Droga do mojego domu zajęła nam godzinę. Przez cały czas szedłem podtrzymywany przez Reitę. Czułem się niekomfortowo. Kto by się nie czuł? Wciąż się zastanawiałem czy to co mówił "pan Śliczny" to prawda. Co prawda to zdanie padło, kiedy byli po pijaku, ale mimo wszystko mnie nurtowało - Akira jest bi? Tego się... nie będę kłamać - spodziewałem się tego. Chociaż nie... to nie tak, że się spodziewałem. Chyba po prostu miałem nadzieję? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Reity.
 - Daleko jeszcze?
Rozejrzałem się.
 - To za rogiem.

Kiedy byliśmy już na miejscu, od razu poszedłem do łazienki. Po chwili doszedł Suzuki i kazał mi zdjąć koszulkę. Lekko się czerwieniąc zrzuciłem z siebie zbędną odzież i usiadłem na szafce. Uśmiechnął się pod nosem, co nie umknęło mojej uwadze.
 - Co cię tak śmieszy? - burknąłem gapiąc się w podłogę. Zaśmiał się cicho.
 - Ależ nic. Siedź spokojnie. - odpowiedział i zaczął delikatnie wcierać we mnie maść. Bolało. I to jak. Syczałem z bólu za każdym razem, kiedy nacisnął zbyt mocno obolałe miejsca. Był bardzo ostrożny i robił to z zadziwiającą troską, ale nie uchroniło mnie to od bólu. No tak. Jak zwykle zachowałem się jak panienka w opresji i wpadłem w kłopoty. No, a teraz muszę za to płacić. Super, po prostu zajebiście. Ile ja bym dał, żeby nigdy nie trafić do tej powalonej szkoły, nie spotkać tych debili (dresiarzy) i żyć sobie spokojnie w moim świecie mając innych w dupie... Ale nie! Synalek dyrektora mnie nie lubił, więc od razu stałem się "problemowy". Sprawiedliwość równa zero. Tak samo jak poziom inteligencji tamtego kolesia, przez którego mnie wyrzucili ze szkoły. Nagle przypomniało mi się, że chciałem zadać Reicie ważne pytanie.
 - Reita... - zacząłem. Chłopak na chwilę przerwał zabieg i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Wziąłem głęboki oddech - Czy ty... Dlaczego tamci kolesie się ciebie bali? I czemu nosisz bandanę na nosie?
Chyba nie zaskoczyłem go tymi pytaniami. W stu procentach się spodziewał, że będzie mnie to zastanawiać. Zapewne wiele osób go już o to pytało.
 - Wiedziałem, że zapytasz.
 - Przepraszam. - mruknąłem. Ze mną serio działo się coś złego. Nie dość, że ten typek mnie onieśmielał, to jeszcze w dodatku ciągle mu ulegałem. Był pierwszą osobą od wielu lat, którą szczerze przeprosiłem. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
 - Powiem ci, Takanori. - oznajmił niskim głosem. Zrobił to tak seksownie, że zaczerwieniłem się lekko. Spojrzałem w jego oczy. Odsunął się ode mnie i usiadł obok - Nie jestem grzecznym chłopcem. Jestem złym człowiekiem. Wszystko przez mojego ojca. Tłukł wszystkich naokoło, wykorzystywał... - głos mu się lekko załamał. Poczułem, że wiem już za dużo, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Mimo to wykazałem się dobrą wolą:
 - Nie musisz mówić. Wystarczy...
 - Pewnego dnia - kontynuował. Jego twarz była pozbawiona uczuć - wrócił do domu około piątej rano. Miałem siedem lat. Był grudzień. Krótko przed Świętami. Ojciec wrócił z pracy. Był wściekły, bo coś poszło nie tak. Matki nie było w domu. Przyszedł do mnie do pokoju. Wiedziałem co się zaraz stanie, ale... nie potrafiłem go wyrzucić. Był straszny. Nie mogłem się ruszyć. Stałem w miejscu i nie umiałem wydusić słowa. Podszedł do mnie. Zaczął głaskać po głowie. Mówił, że mnie kocha, i że zaraz będzie po wszystkim. Zaraz po tych słowach... - zawiesił się i zamilkł na chwilę - Następnego dnia wszystko wróciło do normy. Tydzień po tamtym zdarzeniu poszliśmy na lody. Ja, mój tata i... mój starszy brat Misaki. Miał trochę kobiece imię, więc zakładał na nos bandanę, żeby wyglądać bardziej tajemniczo i niedostępnie. Wszystko szło świetnie. Jednak, kiedy wróciliśmy do domu, tata dostał telefon z pracy. Nie wiem co się stało, ale wpadł w szał. Przywiązał mnie do krzesła, a potem zajął się moim bratem. Po wszystkim dźgnął go kilka razy nożem. Misaki uśmiechnął się do mnie mówiąc: "Zajmij moje miejsce. Kocham cię." Następnie odszedł. Mój ojciec się śmiał. Wtedy przyszła mama. Uderzyła go w głowę. Stracił przytomność. Szybko zadzwoniła po karetkę i policję. Z moim bratem nic już nie dało się zrobić. Podszedłem do niego i zdjąłem mu bandanę z twarzy. Potem policjanci skuli mojego tatę i wyprowadzili go z domu. Po tym wydarzeniu zmieniłem się. Stałem się odludkiem. Byłem agresywny. Atakowałem każdego, kto próbował się do mnie zbliżyć. Parę lat później... spotkałem go. Mojego ojca. Wypuścili go z psychiatryka, więc postanowił to uczcić idąc z kolegami na piwo. Stracił wszystko, zabił swojego syna, a zachowywał się jakby to nigdy się nie stało. Zaatakował mnie na ulicy. Byłem sam. Broniłem się. Krzyczał na mnie. Akurat przechodził tamtędy Uruha. Zobaczył całe zajście i zadzwonił na policję. Znaliśmy się tylko ze szkoły. Wyglądał jakby się martwił. Próbował mi pomóc, ale ojciec odepchnął go tak, że Kouyou upadł. Wkurwiłem się jeszcze bardziej i cisnąłem ojcem o ścianę. Zauważyłem, że się nie rusza, ale olałem to. Podbiegłem do Uruhy i pomogłem mu wstać. Przyjechała policja i karetka. Od tamtego czasu razem z Uruhą staliśmy się jak bracia. No, a moja mama wyszła za swojego obecnego faceta.
Skończył. Wstał i spojrzał na mnie. Nie widziałem w jego twarzy żadnych emocji. Nic. Pustka. Nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, co mnie do tego skusiło. Podszedłem do Reity i nic nie mówiąc wtuliłem się w niego. Zaskoczyłem go, ale odwzajemnił uścisk. Wdychałem jego zapach.
 - Przepraszam, że wywołałem u ciebie nieprzyjemne wspomnienia. Nie chciałem. Wybacz. - ledwo powstrzymywałem łzy. Akira tyle przeszedł, a ja myślałem, że mam najgorzej. Durny egoista - A co z twoim ojcem się stało? - spytałem.
 - Nie wiem. Prawdopodobnie wyjechał. Jednak ludzie w szkole myślą, że go zabiłem. Dlatego się mnie boją. Nawet przestało mi już zależeć na tym, żeby dowiedzieli się prawdy. Wisi mi to. - odsunął się ode mnie. Myślałem, że odejdzie albo się rozpłacze, ale on stał i patrzył na mnie. Nasze oczy się na chwilę spotkały, lecz szybko odwróciłem wzrok. Peszyło mnie jego spojrzenie. Spodziewałem się, że będzie pełne bólu, smutku i żalu, a ono było puste. Jego oczy nawet nie błyszczały. Oczywiście nie mogłem wytrzymać (durny ja) i rozpłakałem się. To był cichy, smutny płacz. Chyba zaskoczyłem tym Reitę, bo podbiegł do mnie i mocno mnie objął.
 - Co się stało? Ruki...
 - J-ja przepraszam! Po prostu... myślałem, że mam w życiu najgorzej, że mój ojciec jest najgorszy, bo jest homofobem... I jeszcze to twoje puste spojrzenie... Ja... ja tak bardzo...
Zatkał mi usta dłonią. I dobrze, bo już dostatecznie się ośmieszyłem.
 - Zamknij się. Takanori - podniósł moją twarz do góry i spojrzał mi w oczy - jesteś wyjątkową osobą. Nikt jeszcze za mnie nie płakał. Dziękuję. A teraz usiądź na tej szafce i nie ruszaj się. Nieźle cię poobijali.
Posłusznie wykonałem polecenie. Reita zabandażował mi zwichnięty nadgarstek i dokończył smarowanie maścią.
 - Dzięki.
Uśmiechnął się do mnie.
 - Nie ma za co.

*Uruha*

             Kiedy razem z Aoim odeszliśmy spod szkoły, czekaliśmy na telefon od Reity, który obiecał, że zadzwoni. Zżerała mnie ciekawość - dlaczego Ruki wtedy uciekł? Czemu Reita za nim pobiegł? I najważniejsze - kim jest ta laska, która zaczepiła go pod szkołą?
Wreszcie zadzwonił telefon.
 - REITA! TŁUMACZ SIĘ!- wrzasnął Aoi do telefonu (który oczywiście wyrwał mi z ręki).
 - Ta laska, to córka znajomych moich rodziców. Chcieli nas zeswatać, ja nie wykazałem chęci, ona się mści, bo dałem jej kosza, a Rukiego pobili.
 - CO?! - Aoi zemdlał. Myślałem, że zwariuję z nimi! W tamtym momencie dowiedziałem się, jak czuje się Kai. Nigdy, przenigdy nie chcę być liderem! 
Tak więc kontynuowałem rozmowę z Reitą przytrzymując jednocześnie Yuu. Było to trudne, ale jakimś cudem mi się udało.
 - Co tam u was się dzieje? - spytał zaciekawionym głosem Akira.
 - Aoi mi zemdlał przez ciebie. - burknąłem w słuchawkę.
 - Biedny... - z drugiej strony usłyszałem parsknięcie śmiechem.
 - To nie jest śmieszne! Mów lepiej co z Rukim?
 - Odprowadziłem go do domu i opatrzyłem. Cała bajka. Podobała się?
 - ReiRei! - warknąłem słysząc jego sarkastyczny głos. Co on sobie myślał? Uważał, że jak powie tyle to dam mu spokój? Nie docenił mnie - Ale jak się czuje nasz poszkodowany?
 - Już z nim lepiej. Zanim od niego wyszedłem, sprawdziłem czy śpi i wszystko z nim w porządku. Nie martw się tak i radzę ci zająć się Aoi'm, bo biedaczek coś długo jest już nieprzytomny. Zanieś go najlepiej do domu. - nie czekając na moją reakcję, Reita rozłączył się. Ja tymczasem zerknąłem w stronę Yuu. Może to nie był odpowiedni moment na takie rozmyślania, ale wyglądał uroczo. Zarzuciłem go sobie na plecy i zaniosłem do domu. Uznałem, że pójdziemy (a raczej ja pójdę taszcząc jego) do mnie, bo mieszkam bliżej. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy poczułem płytki oddech chłopaka na swoim karku.

          Dotarliśmy do domu po jakichś dziesięciu minutach. Będąc w środku zrzuciłem go z siebie na łóżko. Opadłem obok zmęczony.
 - Ile ty ważysz chłopie? - stęknąłem powoli wstając.
 - Co jest...? - spytał mój obudzony kolega. Parsknąłem śmiechem spoglądając na jego zdezorientowany wyraz twarzy. Nagle zrobił przestraszoną minę - Ruki! Co z Rukim?! Żyje? Oddycha? Reita się nim zajął? Reita też nie żyje?! O boże... - wyjęczał jednym tchem nie dając mi dojść do słowa.
 - Uspokój się, bo zachowujesz się jakbyś miał zespół napięcia przedmiesiączkowego i słuchaj mnie uważnie, ok? - zacząłem na spokojnie. Aoi kiwnął nieznacznie głową - Reita odpowiednio zajął się napastnikami oraz naszym poszkodowanym. Nie martw się o niego. Akira wie co robi.
 - Taa... myślisz, że on mu się podoba? - spytał Yuu.
Zaskoczyło mnie jego pytanie. Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałem. Reita zachowywał się niemalże tak jak zawsze. Niemalże oznaczało, że jednak odrobinę się zmienił. Patrzył na nowego z dziwnym błyskiem w oku. Ruki też zerkał na niego niepewnie, więc śmiałem podejrzewać, iż coś się między nimi kroi. Nieważne czy już o tym wiedzą, czy nie. W końcu się zorientują.
 - Czy ja wiem... Patrzą na siebie, Rei ma dziwne spojrzenie i w dodatku olał całkiem ładną dziewczynę. Co prawda on sam przyznał, że jest bi, ale przecież to oznacza, że interesuje go również płeć przeciwna, nie?
Aoi westchnął opadając z powrotem na łóżko.
 - Pasują do siebie. - odparł z uśmiechem. Parsknąłem śmiechem.
 - Wiesz co? Zaczynam się zastanawiać czy nie jesteś czasem kobietą...
Za to stwierdzenie oberwałem z poduszki.
 - Bardzo śmieszne! Ja na poważnie mówię! Nie wiem jakiej orientacji jest Ruki, ale nie wyobrażam go sobie z dziewczyną. On sam jest taki... dziewczęcy. Ma dziewczęcą urodę. Do tego jeszcze preferuje styl visual kei, więc tym bardziej wygląda trochę jak dziewczyna... ale jest uroczy. Śliczny, tajemniczy chłopiec. Widać, że został kiedyś skrzywdzony.
 - Prawda. - mruknąłem przeciągając się. Byłem już śpiący - W każdym razie wiem jedno.
 - Hmm...?
 - Śpisz dzisiaj u mnie. - oznajmiłem głosem nie znoszącym sprzeciwów. Aoi wiedział co go czeka jeśli odmówi. Tak więc uśmiechnął się lekko i wysłał mamie sms'a, że nie wróci na noc. Moich rodziców nie miało dzisiaj być w domu, więc dla mnie to nie był problem. Wiedziałem, że mój... nasz przewrażliwiony Aoi będzie się całą noc zamartwiać, dlatego nie zamierzałem go zostawić samego. Nie wiadomo co by sobie biedaczek zrobił...

*Reita*

          Po skończonej rozmowie z Uruhą, rzuciłem się na swoje łóżko. Byłem wykończony. Jak na jeden dzień miałem za dużo wrażeń. Najpierw ta cała Amane zaczepiła mnie pod szkołą, potem Ruki uciekł i go pobili. Okazało się jednak, że to jeszcze nie koniec wrażeń. Do mojego pokoju weszła matka.
 - Akira, dzisiaj znów przyjdzie Amane. Mówi, że świetnie się z tobą rozmawia. - uśmiechnęła się szeroko - Uważa, że jesteś przystojny i miły, więc... no, oby tak dalej! - pochwaliła mnie i wyszła. Ja za to siedziałem na łóżku próbując ogarnąć, to co przed chwilą powiedziała. Ta cała Amane... miała znów przyjść? Po jaką cholerę?!
     
        Oczywiście mama nie kłamała (po co miałaby to robić?). Amane wraz z rodzicami przyjechała srebrnym samochodem mojego ojczyma. Zostałem dosłownie zmuszony do otworzenia jej drzwi i sztucznego uśmiechu.
 - Witaj Amane. - oznajmiła moja mama uśmiechając się jeszcze szerzej.
 - Dobry wieczór! Pięknie pani wygląda. Jak zwykle z resztą. Aż się wstydzę, że mimo iż jestem młodsza, wyglądam jak pani cień.
To żeś dowaliła... - pomyślałem kręcąc głową. Już miałem dość tej dziewczyny, chociaż dopiero weszła.
 - Wejdź kochana! Idziecie z Akirą do niego?
 - Oczywiście, chyba, że woli pani, abyśmy zostali z państwem.
Mama zaśmiała się.
 - Ależ nie trzeba! Młodzi jesteście i potrzebujecie prywatności. A ty się uśmiechnij. - mruknęła dźgając mnie łokciem w bok.
 - Taa... chodźmy. - oznajmiłem i zaprowadziłem dziewczynę tradycyjnie do siebie. Od razu usiadła na moim biurku jak tylko zamknąłem drzwi.
 - Dawno się nie widzieliśmy ReiRei! - oznajmiła z uśmiechem. Zmroziłem ją wzrokiem.
 - Nie masz prawa tak do mnie mówić. - burknąłem.
 - A on już tak do ciebie mówi? Jak ma na imię?
Wkurzyłem się jeszcze bardziej.
 - Nie twoja sprawa. Słuchaj mnie Amane, staram się być miły ze względu na starania mojej matki i ojczyma, ale pamiętaj, że nawet moja cierpliwość ma granice. Więc jeśli się nie uciszysz i nie przestaniesz zadawać takich głupich pytań to skończy się to dla ciebie co najmniej źle. - warknąłem.  Ona jednak dalej wyglądała jakby miała tzw. "zaciesz".
 - Słodko. Pobiegłeś za nim. Nie zważałeś na coś takiego jak konsekwencje swojego zachowania. Nie wiem jak mogłabym z nim rywalizować... Ale wiesz co? Spróbuję! - zaśmiała się radośnie. Jakoś nie podzielałem jej entuzjazmu. Ruki mi się podobał. Tak troszeczkę. Był śliczny i uroczy. Jednak nic z tego wyjść nie mogło. Jesteśmy z dwóch różnych bajek, a ja nie chcę go wciągać do mojej. Tylko by cierpiał. Ludzie zawsze postrzegali mnie jako zimnego drania, który pobił własnego ojca, ale ja mam uczucia! Martwię się o ludzi chociaż nie zawsze to pokazuję. Wtedy, kiedy Ruki prawie wpadł pod samochód albo, gdy go pobili... naprawdę się martwiłem.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej "prześladowczyni".
 - Haloo? Słuchasz mnie jeszcze? Mówię o tym jak wyglądałyby nasze dzieci! Dziewczynka podobna do mnie i chłopiec taki jak ty! Kyaaa! Uroczo nie? - pisnęła. Spojrzałem na nią z politowaniem.
 - Taa... a do tego dom z basenem i trzy psy. - mruknąłem sarkastycznie. Jednak ona tego sarkazmu chyba nie wyczuła, bo przytuliła mnie mocno i zaczęła piszczeć. Odepchnąłem ją zniesmaczony. - Możesz przestać?
 - Ale dlaczego? - wyglądała na zdziwioną. Myślałem, że jest bardziej inteligentna.
 - No nie wiem... może po prostu mnie nie kręcisz? Przyszło ci to kiedyś do głowy? - spojrzałem na nią z politowaniem. Amane westchnęła.
 - Kotku, kręcę cię, ale jeszcze o tym nie wiesz. - oznajmiła i zeskoczyła z biurka - Coś czuję, że muszę iść. Umówiłam się z koleżanką na nocny maraton filmowy. Nie mogę cię ze sobą zabrać, bo to babska impreza, ale...
 - Po prostu sobie idź. - powiedziałem i otworzyłem jej drzwi. Pożegnała się i wyszła.

            Następnego dnia czekałem pod szkołą na Ruki'ego. Przyszedł. Wyglądał normalnie. Miał obojętny wyraz twarzy. Wiedziałem, że to tylko maska, ale się nie odzywałem. Ostatnio poznałem chłopaka lepiej. On mnie w sumie też. Wygadałem mu się ze wszystkiego. Całą noc nie mogłem zasnąć, bo myślałem czy go nie przestraszyłem swoją opowieścią. Bałem się, że nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Myliłem się. Na mój widok Ruki uśmiechnął się lekko.
 - Cześć!
 - Hej. - odwzajemniłem uśmiech. Zaraz za nim przyszedł Aoi. Zmierzył mnie gniewnym wzrokiem, a potem rzucił się na Matsumoto.
 - Ruki! W porządku? Ty żyjesz! Wiesz jak ja się martwiłem? Jeszcze ten miał taki obojętny ton... - zawodził Yuu.
 - Spokojnie! - burknął Ruki - Wszystko w jak najlepszym porządku. Żyję! Nie martw się! Potrafię o siebie zadbać!
Patrzyłem na nich rozbawiony. To wyglądało jak kłótnia matki z synem pt. "Mamo, potrafię o siebie zadbać!". Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.
 - A ty czego zęby suszysz bananowcu? - warknął Aoi - Zamiast mnie straszyć mogłeś od razu powiedzieć, że wszystko w porządku!
 - Nigdy nie powiedziałem, że nie jest w porządku. - oznajmiłem spokojnie - Mówiłem tylko, że go pobili, a nie zabili.
 - Wszystko jedno! Coś mu się stało, a ty... nie wierzę... patrzcie kto idzie! - Aoi wskazał w kierunku bramy.
Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem Kouyou ze słuchawkami w uszach. Na nasz widok uśmiechnął się promiennie i przyspieszył.
 - No Uruha idzie, i co z tego? - zdziwiłem się. Aoi zrobił dziwną minę.
 - O, Uru! Ale nie o niego mi chodziło! Spójrz tam dalej!
Przyjrzałem się uważniej. Bramę właśnie przekraczała... nie zgadniecie... Amane! Zrobiłem tzw. "facepalm'a" na jej widok.
 - Co. Ona. Tu. Robi.? - wycedziłem nawet nie zerkając już w tamtą stronę. I tak po chwili usłyszałem jej rozpromieniony głos:
 - Aki-kun! Miło cię widzieć! Co za niespodzianka. A co ty tu robisz? - udała zdziwienie. Myślałem, że wybuchnę. Jej głupota mnie powalała.
 - Chodzę tu do szkoły. Pytanie brzmi: Co TY tutaj robisz?
Amane tylko pokręciła głową z dezaprobatą.
 - Oj, głuptasku! Co mogę robić w szkole? No chyba się uczyć prawda? Mam nadzieję, że nie będziesz mnie zaczepiać, bo chcę skończyć ten rok z jak najlepszym wynikiem. Bye, bye! - z radosnym uśmiechem wyminęła nas i weszła do budynku. Stałem jak wyryty. Po chwili zorientowałem się, że nie tylko ja. Cała reszta zespołu również nie mogła pozbierać szczęk z podłoża.
 - Ta to ma tupet... - mruknął Kai.
 - Dlaczego ona? Dlaczego na mnie się akurat uwzięła? - jęknąłem. Wcześniej myślałem, że gorzej być nie może. Myliłem się. I to bardzo.

       **************************************************************************
 Długo mnie coś nie było. Ale wracam z nowym rozdziałem yaoi. ^^ Pracuję nad nowym opowiadaniem (również yaoi), ale o członkach zespołu NU'EST. Paring: MinRen (Minhyun i Ren). Co z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia. Jakiego gatunku to opowiadanie? Też jeszcze nie wiem. Wszystko wyjdzie w praniu, jak to mówi moja koleżanka. Do zobaczenia następnym razem! ;* 

wtorek, 8 stycznia 2013

[YAOI - OneShot] "Mimo wszystko" - MinRen

         Paring: MinRen (Minhyun & Ren)
         Zespół: k-popowy - NU'EST
         Ostrzeżenia: brak
         Ograniczenia wiekowe: raczej brak. ^^

                 Zawsze byłem w Tobie zakochany. Nawet jeśli nie wiedziałeś. Ja byłem pewien tego od co najmniej roku. Każda chwila spędzona z Tobą była jednocześnie cudowna i męcząca. Zastanawiałem się ile wytrzymam. Z każdym tygodniem czułem się jakbym spadał bezpowrotnie w otchłań. Po jakimś czasie zostałem pozbawiony uczuć. Kiedy to się stało? Wtedy, gdy zobaczyłem cię z nią. Stałeś i się śmiałeś. Byłeś taki szczęśliwy, że czułem jakby moje serce rozpadło się na miliony kawałków. Ten ból stawał się nie do zniesienia. Dla dobra zespołu zapisałem się do psychologa.

              Usiadłem w skórzanym fotelu.
 - Pan Choi Minki? Zapraszam. Porozmawiajmy o pana problemie.
Wyżaliłem się praktycznie obcemu mężczyźnie siedzącemu przede mną. Ten tylko pokiwał spokojnie głową. Nic go to nie ruszało. Nic - Czyli ma pan problem, ponieważ uznał się pan za nienormalnego z powodu nowo odkrytej orientacji seksualnej? - spytał dla pewności. Zdenerwowałem się. Niemalże wykrzyczałem, że mój homoseksualizm wcale nie jest dla mnie problemem. 
 - Boję się. - oznajmiłem.
 - Czego się pan boi, panie Choi?
Westchnąłem.
 - Miłości. Boję się tego uczucia i związanego z nim bólu. Nie wiem jak mam wytrzymać skoro ta osoba wciąż jest obok mnie, na każdym kroku muszę widzieć jego twarz, słyszę w uszach jego śmiech nawet jeśli jest ode mnie oddalony o kilometry! Nie dam rady dłużej tego ciągnąć! Jednak nie mogę odejść z zespołu, bo jest dla mnie zbyt ważny.
Mężczyzna znów skinął głową. Znów nie okazał żadnych emocji. Nie ruszyło go to ani trochę. Oczyszczona z emocji maszyna. Czy ja też taki jestem? Nie. Ja mam ból, cierpienie, strach, rozpacz, nienawiść do Twojej dziewczyny władającą moim sercem i umysłem. On nie ma nic. Tylko rozum. To mi wystarczyło. Rozmowa z kimś gorszym ode mnie sprawiła, że poczułem się lżej. Psycholog nie nakrzyczał na mnie, nie wyśmiał. Mogłem się wygadać, a on słuchał i tylko kiwał głową. 
         Pewnego dnia oznajmił:
 - Panie Choi, podam panu adres do gabinetu psychiatry. Niech się pan tam zgłosi. On panu lepiej pomoże niż ja.

Posłusznie poszedłem pod wskazany adres. Psychiatra zapisał mi jakieś tabletki. Brałem je grzecznie przez kilka dni. Później zrezygnowałem. Sprawiały, że byłem otępiały, zaspany i niemrawy. Nie mogłem dawać z siebie wszystkiego na próbach. Wtedy wziąłeś mnie "na stronę".
 - Choi Minki! Co się z tobą dzieje chłopaku?! Ren! Odpowiedz mi!
Patrzyłem na Ciebie pustym wzrokiem.
 - Nic takiego Minhyun. Nie martw się o mnie. TY nie musisz się o mnie martwić. - warknąłem w końcu i odepchnąłem Twoją dłoń. Do dziś tego żałuję. Gdybym tego nie zrobił...
   Ale życie toczyło się dalej. Nie odzywałem się do Ciebie, nie patrzyłem w Twoją stronę. Widziałem na Twojej twarzy smutek. Zastanawiałem się, co robię nie tak? Wtedy znów postanowiłeś porozmawiać. Wpadłeś na mnie przy wejściu do wytwórni.
 - REN! MASZ MI W TEJ CHWILI WYJAŚNIĆ O CO CI DO CHOLERY CHODZI!
Przestraszyłem się. Nie byłeś zły. Raczej smutny, zawiedziony. Nie wiedziałem dlaczego.
 - Nie twój zasrany biznes! - warknąłem. Zorientowałem się co powiedziałem. Zakryłem usta dłonią. Twoje oczy stały się zimne.
 - Zmieniłeś się Minki.
 - Hyung...
Odszedłeś. Nie dałeś mi nawet wyjaśnić. Nic. Ani cienia szansy.
     Od tamtej chwili to ty byłeś tym zimnym i niedostępnym. Ja byłem smutny i przygaszony. Próbowałem Cię przeprosić na milion różnych sposobów, ale nie chciałeś słuchać. Zbywałeś mnie machnięciem ręki, bądź chłodnym spojrzeniem. Wszystko zmieniło się po ostatnim koncercie.
       
        Weszliśmy za kulisy. Czekał tam na nas manager. Usłyszeliśmy parę pochwał, zaliczyliśmy kilka karcących spojrzeń. Skończyło się na tym, że Ty i ja zostaliśmy sami w garderobie. Spoglądałem na Ciebie ukradkiem. Nawet na mnie nie zerknąłeś. Wstałem i podszedłem do Ciebie. Przycisnąłem cię do ściany. Wreszcie zaszczyciłeś mnie spojrzeniem. Zimnym. Złym. Nie czekałem ani chwili. Po prostu wpiłem się w Twoje usta. Tak długo na to czekałem. A Ty odwzajemniłeś ten pocałunek. Napierałeś na mnie coraz bardziej. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie z powodu braku powietrza. Bałem się co powiesz. Czy krzykniesz na mnie? Odepchniesz obrzydzony? A Ty pokręciłeś głową z politowaniem.
 - Tylko to było powodem twojego zachowania? Ren, głupku, debilu, idioto, kretynie, bezmózgie stworzenie... Dlaczego? Dlaczego pokochałeś kogoś takiego jak ja?
Trzęsłem się. Nie z zimna. Ze strachu.
 - B-bo ja... Bałem się. Twojej reakcji. Myślałem, że mnie odepchniesz i wyzwiesz od pedałów i nie będziesz chciał mnie znać, i...
 - Ren, ja...
Przerwałem Ci.
 - Nie! Słuchaj! Bałem się, że nasza przyjaźń się skończy. Myślałem, że... że nie jesteś taki jak ja... poza tym masz dziewczynę! I...
Teraz to ty mi przerwałeś.
 - Ren, słuchaj mnie, kiedy do ciebie mówię!
 - Nie! Nie chcę słuchać! 
Pocałowałeś mnie. Krótko i gwałtownie. Byłeś zły. 
 - KOCHAM CIĘ! Czy ty, do kurwy nędzy, posłuchasz, kiedy twój hyung coś mówi? Nie odepchnąłem cię, prawda? Martwiłem się o ciebie! Ta dziewczyna to moja kuzynka! Rozumiesz wreszcie?! - krzyknąłeś. W oczach zebrały mi się łzy. 
 - T-też cię kocham... hyung. - mruknąłem i wtuliłem się w Ciebie. 

 Teraz siedzę sobie i wspominam. Tamto wydarzenie wpłynęło na nas i nasz zespół, prawda hyung? Na początku manager nie akceptował naszego związku. Jednak, kiedy zobaczył, że jesteśmy szczęśliwi, zrozumiał. Od tamtej pory czuję, że szczęśliwszy być już nie mogę. Kocham Cię, Hwang Minhyun. Czy tego chcesz, czy nie! Ale... chcesz, prawda?

No. To na tyle. Nie wyszło co prawda, tak jak chciałam, ale jest jak jest. Przepraszam, że ostatnio nic nie dodaję, ale za trzy dni wyjeżdżam na obóz. Wiecie, deska, śnieg, łoscypki i zajebiści ludzie. ^^ Tak więc może coś jeszcze dodam przed wyjazdem. Możliwe, że uda mi się dodać nowy rozdział yaoica, ale na hetero musicie poczekać do końca przyszłego tygodnia albo i dłużej. To tyle. Udanych ferii życzę! ;*