niedziela, 12 stycznia 2014

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 10

                        Zmieniłam szkołę. Tamta wykańczała mnie psychicznie i byłam już niemalże na skraju. Z tym zawsze jest dużo roboty, więc ciężko mi było zabrać się za pisanie. To był dla mnie trudny okres, ale teraz będzie jeszcze trudniej, bo muszę nadrobić ponad miesiąc szkoły. T_T
A teraz czas na moje filozoficzne rozmyślania, okej?  (ZAKLINAM WAS, ŻEBYŚCIE TO PRZECZYTALI!!!)

                        Ostatnio usiadłam sobie na łóżku i wgapiałam się w sufit szukając Weny. Na suficie jej nie było, więc zmieniłam obiekt obserwacji na podłogę. No i nagle pomyślałam o czymś bardzo ważnym - co będzie jak opowiadanie już się skończy? Oczywiście jeszcze do tego trochę daleko, ale mimo wszystko! Przecież ja nawet nie mam planów na kolejną serię! Chciałabym na coś wpaść, ale trochę mi ciężko, bo jest tyle zespołów, paringów i gatunków, że się załamuję. Ciężko skomponować coś oryginalnego, ciekawego, wciągającego i naprawdę WŁASNEGO. Cokolwiek nie wymyślę, to mam wrażenie, że "gdzieś to już czytałam...". A to nie jest miłe uczucie. Nie wiem, czy to ja jestem taka beznadziejna, czy to tylko taki okres, czy życie jest takie okrutne. Nie mam pojęcia co o tym myśleć! Więc, dochodząc do sedna (bo trochę długa ta notka od autora), proszę Was o jedno - pod rozdziałem napiszcie jakie macie pomysły na kolejne opowiadanie. Czy chcecie dalej ten paring? Jakiś inny? Coś całkiem wymyślonego włącznie z postaciami? Nie wiem, piszcie po prostu, dobrze? :3

                 ******************************************************************


                      Było grubo po północy, a Minhyun wciąż nie wrócił do tymczasowego "domu". Ren około dwudziestej pierwszej zszedł po cichu na dół mając nadzieję, że jego chłopak śpi na kanapie w salonie, ale nie było go tam. Po godzinie zaczęło mu być zimno, więc owinął się w koc i usiadł na owym meblu z podkulonymi nogami. Spędził tak kolejne dwie godziny. Cały ten czas płakał. Nie było mu ani wygodnie, ani dostatecznie ciepło. W dodatku wokół było ciemno i mrocznie, a widok za oknem wcale nie pocieszał. Nic tylko ciemność i krople deszczu uderzające o szybę. Czasem, Minki'emu zdawało się, że widział jakąś postać za oknem, lecz za każdym razem było to złudzenie wytwarzane przez jego umysł z powodu tęsknoty i zmęczenia. Żałował. Żałował, że powiedział to wszystko. Nie powinien był tak traktować Hwang'a. On go przecież kochał. A Ren zachował się jak urażona księżniczka. Minhyun miał rację. Minki myślał tylko o sobie i nigdy nawet nie spytał jak w tej całej sytuacji czuje się ochroniarz. Jednak, czasu cofnąć się nie da. Można jeszcze naprawić swoje błędy, ale to zawsze kosztuje.
 - Wróć już, Hyunnie. Proszę. - szepnął blondyn. Z jego oczu popłynęły kolejne łzy. Już nie miał siły. Po chwili jego świadomość przeniosła się do świata snów.

          Kiedy obudził się rano, ze zdziwieniem zauważył, że leży w łóżku, w pokoju należącym do niego i Minhyun'a. Rozejrzał się dookoła zaskoczony, lecz nigdzie nie dojrzał sylwetki ukochanego. Westchnął, podniósł się z posłania, a następnie zszedł na dół. Ku jego zaskoczeniu przy stole w kuchni siedzieli wszyscy, włącznie z Minhyun'em. Uśmiechnął się lekko i usiadł nie wydając z siebie ani słowa. Zjedli w milczeniu jedynie raz po raz zadając pytania typu "podasz sól?".
     Po skończonym posiłku, JR z Ren'em zajęli się sprzątaniem, a Baekho z Aron'em poszli do pokoju. Minhyun natomiast mruknął coś tylko, że "idzie się rozejrzeć, czy nie ma w pobliżu kogoś podejrzanego" i wyszedł. W kuchni nastała krępująca cisza.
 - To może powiesz mi o co żeście się pożarli z Minhyun'em, co? - spytał Jonghyun, kładąc talerze obok umywalki.
 - Nie wiem o co ci chodzi. - mruknął Minki w odpowiedzi.
 - No wybacz, ale od razu widać, że obaj jesteście jacyś nieobecni. Gadaj!
Choi westchnął i włożył sztućce do zlewu.
 - Powiedziałem o parę słów za dużo wczoraj wieczorem. Minhyun się wkurzył i wyszedł. Koniec historii.
JR pokręcił głową z dezaprobatą.
 - A przeprosiłeś go?
 - No więc...
 - To na co czekasz? - zdziwił się Kim - Jak tylko wróci musisz z nim porozmawiać! A tymczasem zacznij wycierać umyte talerze. Sam się tym nie będę zajmował!

               
           


                    Minhyun, jak tylko zobaczył Ren'a śpiącego na kanapie, zastygł. Nie rozumiał, dlaczego młodszy nie jest teraz w pokoju. Dopiero po chwili zauważył mokre ślady łez na policzkach ukochanego. Czekał na mnie. - pomyślał Hwang podchodząc bliżej. Delikatnie, tak aby go nie zbudzić pogłaskał chłopaka po włosach, które znajdowały się w uroczym nieładzie. Nie chciał, ale musiał pokazać mu, że czuje się zraniony. Inaczej, Minki nie wyciągnie żadnych wniosków. Minhyun nie jest zabawką, z którą młodszy może sobie pogrywać jak chce. Brunet ostrożnie odkrył ciało Ren'a, który automatycznie skulił się jeszcze bardziej i ostrożnie podniósł go do góry. Mimo wszystko, blondyn nie mógł tam spędzić nocy, bo się pochoruje. A to byłoby dodatkowe utrudnienie.
            Na śniadaniu również nie odezwał się do Choi ani słowem. Od razu po skończeniu posiłku poszedł się przejść. Ledwo oddalił się o pięć metrów, kiedy zadzwonił jego telefon.
 - Tak?
 - Minhyunnie? 
Hwang poczuł jak wielka gula staje mu w gardle. Znał ten głos aż za dobrze. Już miał się rozłączyć, kiedy usłyszał:
 - Spokojnie, nie wiem gdzie jesteś i nie dzwonię, żeby się dowiedzieć.
 - Czego chcesz, Youngjae? - spytał, a raczej warknął do słuchawki.
 - Ja? A muszę czegoś chcieć, aby porozmawiać z własnym bratem? Stęskniłem się, Minhyunnie! Tak dawno się nie widzieliśmy! Z resztą, nie tylko ja tęsknię... 
 - Co chcesz przez to powiedzieć? A poza tym, skąd masz mój numer? I czego chcesz od Ren'a?
 - Hah! Nie zapominaj o oddychaniu, młody! Numer do ciebie zdobyłem od jednego z waszych agentów. Masz bardzo naiwnych współpracowników! Wystarczy wcisnąć im kit, że jesteś moim kuzynem i muszę się z tobą pilnie skontaktować, a oni nawet chcieli mnie nawet z tobą umówić na spotkanie! Wyobrażasz to sobie? A od twojego chłoptasia nie chcę nic. Ja tylko wykonuję rozkazy doktorka i... - starszy Hwang zamilkł wiedząc, że powiedział za dużo.
 - Jakiego doktorka? O kogo ci chodzi? Kto jeszcze przeżył?! Czy tata i Jihoon...
 - Na pierwsze pytanie nie odpowiem, a drugie... cóż, przekonasz się w najbliższym czasie. Tymczasem, jest coś co muszę ci powiedzieć. W końcu nie zadzwoniłem bez powodu jak już się zorientowałeś.
Minhyun wziął głęboki wdech i oparł się o najbliższe drzewo.
 - Mów.
 - Dotyczy to osoby Choi Minki'ego, zwanego potocznie Ren'em. Nadal jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć?
Mimo wątpliwości jakie go ogarnęły, brunet przytaknął.
 - Jak wiesz, ten twój chłopaczek ma "super moc". Spojrzenie mu w oczy może być śmiertelne. I tu pojawia się pytanie - dlaczego właśnie ciebie wybrano na stanowisko jego ochroniarza? 
Minhyun na chwilę zastygł, a po plecach przeszedł mu dreszcz.
 - O czym ty...
 - Chyba nie myślałeś, że to przypadek? Ja, jako osoba, która ma "zająć się" Ren'em, ty jako jego ochroniarz, no i jeszcze osoba, która mną dowodzi i jest ci bardzo bliska, jako ktoś kto ma go zabić. Nie zauważyłeś, że to wszystko ma nie tylko zniszczyć rodzinę Choi, ale również ciebie? Stracisz wszystko. Rodzinę, przyjaciół, miłość... nie zostanie ci nic. Umrzesz samotnie, tak jak zawsze to przewidywałeś. Twoje sny nie były tylko koszmarami, braciszku. To były wizje przyszłości. Oczywiście istnieje również alternatywna przyszłość! Wystarczy, że się postarasz. I mam dla ciebie ostatnią informację... - urwał, a Hwang niemal czuł jak na twarzy jego rozmówcy pojawia się zadowolony uśmiech - Choi Minki jest bezbronny wobec ciebie i osób, które kocha. Taka mała wskazówka jak masz postępować w czasie jego treningu. 
 - Czemu mi to wszystko mówisz?! Przecież jesteś po przeciwnej stronie.
 - Ja po prostu nie chcę, żeby zwycięstwo przyszło mi zbyt łatwo! Wiesz, że nigdy nie lubiłem wygrywać, kiedy wiedziałem, że mój przeciwnik nie ma szans. Do zobaczenia! 
Jedyne co Minhyun słyszał w tamtej chwili, to był sygnał zakończonego połączenia.



                 


                    Siwy zerknął na zegarek. Było południe, a jego partner biznesowy właśnie odwołał spotkanie z nieznanych dla niego powodów. W sumie, nawet mu to pasowało. Przynajmniej miał czas na spokojne planowanie zemsty w ciszy. Spojrzał na tablicę stojącą przy ścianie. Widniały na niej zdjęcia członków rodziny Choi. Niektóre były skreślone. Inne nienaruszone. Wszystkie robione z ukrycia.
 - Youngjae!
Młodzieniec wszedł do pomieszczenia.
 - Słucham.
 - Przynieś mi jeszcze trochę... - skierował wzrok na otwarte drzwi - wina.
Chłopak dokładnie wiedział o co chodzi jego szefowi. Podszedł do barku i wyciągnął z niego kieliszek i butelkę z ciemnoczerwonym płynem. "Winem" raczej by tego nie nazwał...
Siwy upił łyk i uśmiechnął się oblizując lubieżnie wargi.
 - Nieśmiertelność smakuje wyśmienicie!



                Kiedy Minhyun otworzył drzwi sypialni swojej i Ren'a, zauważył blondyna śpiącego na łóżku. Leżał zwinięty w kłębek z zaciśniętymi powiekami. Wyglądał... uroczo. Dopiero po minucie wpatrywania się w niego, Hwang zauważył bandaż na ręce młodszego. Westchnął głośno. Musiał przeprosić. Mimo, że kłótnię zaczął Ren, on też miał w tym swoją winę. Usiadł ostrożnie na łóżku i potrząsnął lekko ciałem chłopaka. Ten przeciągnął się i otworzył oczy. Zaskoczony, aż podskoczył, kiedy zobaczył kto postanowił przerwać jego cudowny sen. A piękny to on był...
 - Możemy pogadać, czy będziemy się unikać do końca życia? - spytał brunet.
Minki westchnął.
 - Porozmawiajmy w takim razie. I pozwól, że ja zacznę. - wziął głęboki wdech - Przepraszam za to co powiedziałem tamtego wieczora. Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Mówiłem co mi ślina na język przyniosła zamiast przemyśleć moje słowa. Zachowałem się jak rozpieszczona cnotka, a nie jak powinienem. Przepraszam i uwierz mi nie miałem tego wszystkiego na myśli!
Minhyun uśmiechnął się lekko.
 - Masz rację. Zachowałeś się strasznie. Miałem wrażenie, że jesteś ze mną z litości, a nie miłości. To byłoby drobne utrudnienie w związku, prawda? I muszę też przyznać, że zraniłeś mnie boleśnie. Jednak - urwał i przyjrzał się przygnębionej twarzy Choi - ja również cię przepraszam.
Twarz Ren'a po raz kolejny ukazała zaskoczenie.
 - Ale, ale, ale... dlaczego?
Hwang zaśmiał się.
 - "Ale, ale, ale" dlatego, że również powiedziałem o parę słów za dużo. Przepraszam.
Minki rozpłakał się i rzucił na szyję starszemu tak, że obaj spadli z łóżka. Oczywiście jedynym, który odczuł to boleśnie był Minhyun.
 - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, kocham cię, przepraszam, nie chciałem, przepraszam, przepraszam...
Hwang przerwał mu pocałunkiem.
 - Ja ciebie też, królewno. A teraz powiedz mi co ci się stało w dłoń.
Ren usiadł okrakiem na starszym i dotknął opatrunku.
 - Myłem naczynia razem z JR.
 - I?
 - Złapałem nóż nie z tej strony...
Minhyun podniósł się do siadu i pokręcił głową z dezaprobatą.
 - Niezdara...
 - Tylko, że to był nóż do masła.
Hwang wykonał tak zwany "facepalm".
 - Jakim cudem pociąłeś się nożem do masła?!
 - Nie wiem... to samo tak... - mruknął młodszy spuszczając wzrok. Minhyun wybuchnął śmiechem.
 - Nigdy, powtarzam, NIGDY nie będziesz myć już naczyń. Choćby się paliło!