poniedziałek, 2 września 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 7

                   Przepraszam za długi okres nieobecności na blogu! >.< Nic nie usprawiedliwia mojego karygodnego zachowania, ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tego rozdziału, chociaż troszeczkę mi wybaczycie... *kuli się skruszona* TT_TT

          ************************************************************************



              Ren obudził się w swoim pokoju. Nie wiedział jak się w nim znalazł, ani co robił po dojściu do łazienki. Nie pamiętał nic. Czarna dziura, próżnia. Głowa bolała go niemiłosiernie i czuł jak pieką go usta. Podniósł się i ze zdziwieniem stwierdził, że nigdzie nie widzi Minhyun'a. Powolnym krokiem skierował się do łazienki. Otworzył drzwi i zerknął w lustro. Wargi miał miejscami pogryzione co było zastanawiające. Stał przed lustrem ze skonsternowaną miną i oglądał dokładnie swoją twarz, a w tym sińce pod oczami.
 - Wiemy co się wczoraj stało. Minhyun wszystko nam powiedział. - usłyszał za sobą znajomy głos. Odwrócił się i spojrzał zdziwiony na matkę.
 - Co się stało? Niewiele pamiętam... - mruknął.
 - Wybraliście się na spotkanie z jego przełożonym, lecz okazało się, że masz tak słabą głowę, iż sam zapach alkoholu pozbawił cię zmysłów. Zaniósł cię do pokoju i ułożył do snu. Dobrze, że trafił nam się taki miły i opiekuńczy chłopiec. Mam nadzieję, że dokuczasz mu zbytnio!
 - Mamo... - jęknął Minki - Mam już siedemnaście lat! Nie jestem kilkuletnim dzieckiem wrzucającym innym szpilki do butów! - burknął nastolatek.
 - Jeszcze tego by brakowało! Jak miałby cię osłaniać, jeśli nie mógłby chodzić?
 - Właśnie, królewno. Raczej nie bardzo bym ci wtedy pomógł. - do rozmowy wtrącił się kolejny głos. Tym razem należał on do Hwang'a - Dzień dobry, proszę pani. - ukłonił się grzecznie do kobiety.
 - Dzień dobry, Minhyun. Mam nadzieję, że się wyspałeś. Niestety mój synek jest trudnym przypadkiem...
W odpowiedzi Ren burknął tylko kilka ledwie słyszalnych słów i wyprosił matkę oraz Minhyun'a z łazienki.


                Minhyun cieszył się, widząc, że Minki nic nie pamięta. Jednocześnie czuł dziwne ukłucie w sercu - smutek? Żal? Złość? Wszystko na raz?
      Jego wzrok powędrował ku otwierających się drzwi od łazienki. Ren wydał mu się piękniejszy niż zwykle co zaczęło go odrobinę przerażać. Jego porcelanowa cera wydawała się jeszcze delikatniejsza, a oczy, mimo iż za szkłami okularów, były jeszcze głębsze.
 - Dlaczego masz okulary? - spytał wskazując na nos.
 - Soczewki mi wpadły do odpływu i muszę wziąć nowe. W sumie i tak miałem je już wymienić.
Hwang sięgnął do szuflady i podał mu nowe soczewki.
 - Ależ proszę bardzo, my lady.
Ren prychnął pod nosem słysząc nowe określenie jego osoby z ust ochroniarza.
 - Ani. Słowa. Więcej. - syknął i wycofał się do łazienki. Po chwili wrócił i znów zachowywał jak "obrażona księżniczka".
 - Nie odezwiesz się do mnie? - spytał Minhyun podchodząc do niego bliżej.
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Bo nie.
 - Ale właśnie się odzywasz...
 - Do cholery jasnej, Minhyun, przestań zachowywać się jak dziecko! - krzyknął Ren i zakrył usta dłonią. Hwang wydawał się lekko zaskoczony, a po chwili zaśmiał się radośnie - I z czego się śmiejesz? - spytał Minki, tym razem ciszej.
 - Odezwałeś się do mnie. - odparł krótko Hwang i udał się do jadalni, a zaraz za nim szedł zdezorientowany blondyn.

        
         Pan Choi przyglądał się z uwagą ochroniarzowi siedzącemu z resztą osób przy stole. Od samego początku wydawał mu się osobliwy. Nie był jak reszta nastolatków w jego wieku. Zachowywał się zbyt dojrzale.
 - Zamierzasz odbyć służbę wojskową? - spytał popijając poranną kawę.
 - Tak, proszę pana. - odpowiedział bez wahania Minhyun.
 - Podobno ludzie z waszej agencji nie mają takiego obowiązku.
 - Owszem.
Zapadła chwila ciszy.
 - A ty, Minki? - spytała pani Choi swojego syna. Ten prawie się zakrztusił słysząc swoje imię.
 - Eee... nie zastanawiałem się nad tym. - oznajmił spuszczając głowę.
Pan Choi odstawił filiżankę na stół.
 - Porozmawiamy o tym, kiedy przyjdzie czas. Na osobności. - znów skierował swoje spojrzenie na Hwang'a - Nadajesz się do wojska. Masz to spojrzenie. Takie przenikliwe i inteligentne. Pewne i silne. No i oczywiście chciałbym z tobą porozmawiać na temat raportu, który dostarczyłeś. Twój kolega dość skromnie opisał sytuację i chciałbym, żebyś sprostował i wyjaśnił parę spraw.
 - Oczywiście, proszę pana.
 - Proszę was! - znów wtrąciła się pani Choi - Czy moglibyście nie rozmawiać o pracy przy śniadaniu? Rozumiem, że sytuacja jest poważna. Ja też bardzo przeżywam śmierć Sonii, ale błagam! Nie wytrzymam myśląc tylko o tym!
 - Przepraszam, kochanie. - mruknął Sunsang odchrząkując i znów zajmując się swoją kawą. Czuł, że Hwang Minhyun da radę uratować jego syna przed niebezpieczeństwem, które znał tylko on - Choi Sunsang.


                
                Ren siedział na łóżku i obserwował szykującego się Minhyun'a. Aktualnie chłopak szukał jakichś dokumentów co Minki wywnioskował z jego mruczenia pod nosem: "dokumenty, dokumenty, gdzie te dokumenty?". Parsknął śmiechem.
 - Z czego się śmiejesz? - spytał Hwang.
 - Zabawnie wyglądasz. - stwierdził Choi uśmiechając się lekko.
 - Nie widziałeś gdzieś mojej teczki?
 - Nie. Nie widziałem. A sprawdzałeś w szufladzie?
 - No.
 - A na szafce koło łóżka?
 -Yhy.
 - No, a pod szafką?
Minhyun spojrzał na niego jak na idiotę, a potem sprawdził we wskazanym miejscu. Kiedy podniósł się do góry, trzymał w ręku swoją zgubę. Minki chciał już coś powiedzieć, ale brunet go uprzedził:
 - Ani. Słowa.
Patrzyli tak na siebie chwilę w milczeniu, aż w końcu młodszy nie wytrzymał i westchnął:
 - Niedługo zapomnisz jak się oddycha. I co wtedy będzie? Kto mnie będzie ochraniał?
Hwang zmierzył go wzrokiem. Ren przekręcił głowę na bok zastanawiając się co może chodzić starszemu po głowie.
 - Jak już jesteśmy w temacie zapominania... - zaczął Minhyun, lecz w tym samym momencie do pokoju jak burza wleciał Baekho i zatrzasnął za sobą drzwi.
 - Ratujcie! - krzyknął i wskoczył pod łóżko.
Minki zastygł zaskoczony i wciąż patrzył na drzwi, którymi wbiegł jego kuzyn. Hwang odchrząknął.
 - No... to ja będę się zbierać. Nie rozwalcie mi pokoju. - oznajmił i szybkim krokiem wyszedł.
 - Nie zostawiaj mnie tutaj, no! - jęknął Choi, lecz Minhyun już nie mógł go usłyszeć.
Nagle do pokoju wparował nieźle wkurzony Aaron.
 - GDZIE TA CHOLERA?! - warknął omiatając spojrzeniem pokój.
 - N-nie wiem o czym mówisz, kuzynie... - mruknął niewyraźnie Ren spuszczając wzrok.
 - Ty dobrze wiesz o czym mówię! GDZIE ON JEST?!
Minki westchnął zrezygnowany i wskazał starszemu łóżko. Ten natychmiast sięgnął pod nie i za kostkę wyciągnął płaczącego Baekho z pomieszczenia.
 - Ratuj, Ren! Proszę cię! Ja nie chcę umierać! Jestem zbyt młody i piękny! - jęczał tamten sunąc po podłodze.
Jednak blondyn miał teraz ważniejszy dylemat. Co takiego chciał powiedzieć Minhyun?



          Minhyun ostrożnie zapukał w ciężkie lakierowane na ciemno, dębowe drzwi. Usłyszał zza nich stanowcze: "Wejść." i posłusznie otworzył drzwi.
 - Dzień dobry, proszę pana. - ukłonił się grzecznie.
 - Dzień dobry, chłopcze. Usiądź, proszę. - mężczyzna wskazał mu fotel na przeciwko biurka - Możemy już zacząć?
 - Oczywiście. - odpowiedział Hwang i zaczął opowiadać - Jakiś czas temu, mój przełożony napisał raport dotyczący sytuacji panicza Ren'a. Dowiedziałem się z niego, że mają państwo sporo wrogów, co w biznesie pewnie jest na porządku dziennym.
 - Owszem. Mów dalej. - pan Choi skinął głową.
 - Do wspomnianego przeze mnie raportu zostały dostarczone zdjęcia, które zrobił monitoring w państwa posiadłości. Niestety sprawca był dość sprytny i odwracał głowę w każdym miejscu, gdzie była kamera, więc mam prawo podejrzewać, że znają doskonale rozmieszczenie kamer oraz ich zasięg. Nie są one więc w niczym potrzebne, a nawet myślę, że lepiej je zdjąć, ponieważ mając taką wiedzę mogą równie dobrze włamać się do nich i widzieć co robimy. Lepiej się przed tym ubezpieczyć.
 - Rozumiem. Myślę, że możesz mieć rację. Zalecę, żeby jeszcze dzisiaj rozmontowano monitoring. Kontynuuj.
 - Dobrze. - Minhyun odchrząknął. Zaczął powoli czuć suchość w gardle. - Ze wszystkich podejrzanych firm, wytypowaliśmy trzy i od razu wysłaliśmy tam agentów na zwiady. Niedługo powinienem dostać od nich szczegółowe raporty. Natomiast jeśli chodzi o Ren'a... chciałbym, żeby nie kręciło się przy nim zbyt wiele osób.
 - Oczywiście. Twoje wnioski są słuszne. Czy chciałbyś osobiście przesłuchać naszą służbę? - spytał pan Sunsang głosem pełnym podziwu.
 - Nie. Chciałbym, żeby zrobili to Baekho i JR, ponieważ mają zbyt wiele czasu z tego co widzę... - mruknął zniesmaczony Minhyun.
 - Innymi słowy, przeszkadzają ci?
 - Dokładnie.
 - No dobrze. Dziękuję, możesz już wracać do Minki'ego.
Brunet wstał ukłonił się i wyszedł, zostawiając na biurku teczkę z kopiami własnych notatek.

         Szedł schodami myśląc nad niebezpieczeństwem czyhającym na Ren'a. Jego przemyślania przerwało zderzenie z jakimś niezidentyfikowanym obiektem, który wylądował przed nim na ziemi. Zerknął w dół. Owym "obiektem" okazał się być Minki, który próbował się podnieść z podłogi.
 - O.
Ren spojrzał w górę i po chwili jego twarz pokryły rumieńce.
 - Tylko tyle potrafisz powiedzieć? - burknął - Prawie mnie zabiłeś! A to raczej nie należy do twojej pracy.
 - Co tu robisz? - spytał zaskoczony Hwang ignorując fochy młodszego chłopaka.
 - Mieszkam.
 - Tyle to wiem. Ale w tej części domu. Co tutaj robisz aktualnie? - poprawił się.
 - Szedłem... do toalety. - opowiedział szybko Minki i spróbował wyminąć Minhyun'a lecz ten zatrzymał go blokując drogę ramieniem.
 - Nie kłam.
 - Nie kłamię.
 - Przecież toaletę masz w pokoju.
 - ...Naprawdę?
Brunet westchnął i złapał Ren'a za przegub.
 - Nie chcesz mówić tutaj, to powiesz jak już będziemy w pokoju.
Minki próbował się wyrwać.
 - Ale ja nie chciałem cię podsłuchiwać! Serio!
Minhyun wepchnął Choi do pokoju i zamknął za nimi drzwi.
 - Dlaczego chciałeś podsłuchiwać? - spytał spokojnym głosem.
Tym razem Ren westchnął.
 - Ja... boję się zostać sam. Zgrywam odważnego, ale nie chcę, żebyś mnie zostawiał. Nawet na chwilę! No i... jestem ciekawy...
 - Czego?
 - Co chciałeś mi powiedzieć zanim przeszkodził ci Baekho? - zapytał blondyn spoglądając starszemu w ciemne oczy.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał Minhyun.
 - To już nie ważne. Zapomnij.
 - Jak mam zapomnieć?! - oburzył się Minki - Brzmiałeś wtedy strasznie poważnie! Muszę wiedzieć!
 - Ciszej bądź, Ren. Głowa mnie boli.
Minhyun zmrużył oczy zirytowany. Ren czasami zachowywał się jak dziecko. Bardzo denerwujące dziecko.
 - Nie! Nie będę cicho, dopóki nie powiesz mi o co ci...
Hwang, nie mogąc już dłużej słuchać wyrzutów młodszego postanowił mu przerwać. Usta młodszego były miękkie i słodkie. Minki skamieniał zszokowany, lecz trwało to tylko sekundę i po chwili zaczął odwzajemniać pocałunek. Rozchylił delikatnie usta wpuszczając język starszego do środka. Minhyun zrozumiał pozwolenie i wsunął się delikatnie do środka penetrując jego wnętrze. Z czasem pocałunek zaczął być coraz bardziej chaotyczny. Ich języki walczyły o dominację, lecz po długiej walce Ren uległ - poddał się w całości woli bruneta. Ręce Hwang'a zaczęły sunąć po całym jego ciele i zatrzymały się na pośladkach delikatnie je masując. Choi jęknął mu w usta i wsunął dłonie pod jego koszulkę dotykając idealnie wyrzeźbionych mięśni. Wargi Minhyun'a zsunęły się na szyję blondyna na zmianę liżąc i przegryzając skórę w tamtym miejscu. Minki starał się tłumić jęki zagryzając dolną wargę, lecz niewiele to pomagało.
 - Mówiłem, żebyś był cicho, Ren. - szepnął Hwang owiewając ucho młodszego ciepłym oddechem.
 - Powinienem dokuczać ci częściej. - oznajmił ten wtulając się mocno w silne ciało bruneta. Ten owinął go ramionami i wtulił twarz w jego włosy. Właśnie zrobił coś, czego zrobić nie powinien. Nie było to zgodne z jego własnymi zasadami. W chwili, kiedy położył się na łóżku blondyna pozwolił mu wtulić się w swoją klatkę piersiową, samemu odwzajemniając uścisk i składając pocałunek na jego czole, sprawił, że nigdy jego życie nie będzie takie samo. Chociaż, może to i dobrze? Przynajmniej miał teraz dla kogo żyć...