czwartek, 30 maja 2013

[YAOI] "Dziedzictwo" - Part 5

               Chciałam, żeby nie było patetycznie, ale mam wrażenie, że tak wyszło. =.= Ehh... Przed chwilą był u mnie Kochany Kuzyn Michał (lat chyba 23 o ile się nie mylę XD). Przeczytał to i mnie wyśmiał. T_T Powiedział, że jestem niepoprawną romantyczką i powinnam mniej marzyć, a więcej myśleć. No i wyśmiał Ren'a! >.< Ale argumenty miał zabawne. >D Mimo to, więcej nic mu nie 
pokażę... >_< 

               Troszku mnie długo nie było. Byłam na wycieczce klasowej w Murzasichle. ^^ Przepraszam, ale na tablecie kolegi blogger nie chciał się włączyć, bo inaczej to jakąś notkę informacyjną bym wstawiła. ^^"

Potem mi internet wysiadł i w ogóle... problemy... Miłego czytania! ^^

                               ************************************************

 
                  Ren nie mógł spać tej nocy. Jak już zasnął, po pięciu minutach znów się budził z krzykiem. Przed oczami wciąż miał widok, który zastał w nocy obok swojego łóżka. Bał się. Cholernie się bał. Miał wrażenie, że intruz wróci. Jeśli to był intruz... Minki znów zaczął się trząść. Poczuł jak Minhyun zacieśnia uścisk.
 - Nie możesz spać? - wymruczał zachrypniętym, zaspanym głosem. Ren kiwnął głową. Odwrócił się twarzą do bruneta i wtulił twarz w jego szyję. Od tamtej tragedii nie potrafił wypowiedzieć ani słowa. Kiedy chciał coś powiedzieć, bolało go całe gardło, paliło aż leciały łzy. Czyli tak wygląda przerażenie? - pomyślał wdychając kojący zapach wanilii ulatujący z ciała bruneta. Minhyun pocałował go w czubek głowy i przytulił mocno. Ren nie miał nawet siły być zawstydzonym tymi nagłymi czułościami. Czuł się tak przyjemnie i bezpiecznie, że nie rozmyślał o tym. Ciepło drugiej osoby, jej zapach, zaspany głos... To było cudowne uczucie i sądził, iż mógłby tak spędzić całe życie. Wreszcie zasnął. I nie obudził się aż do rana.

        Minki otworzył oczy i spojrzał na spokojną twarz śpiącego obok Hwang'a. Wyglądał tak niewinnie, iż Choi przez chwilę zapomniał o wczorajszej tragedii. Po chwili jednak wszystko wróciło. Zakrył twarz dłońmi i zaczął szybciej oddychać. Wstał z łóżka. Postanowił, że da sobie radę sam. Zaczerwienił się obficie na wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy to Minhyun pomagał mu się przebrać. Widział mnie nago... znowu! - jękną w myślach i skierował się do łazienki w celu obmycia twarzy. W momencie, gdy zimna woda spotkała się ze skórą na jego twarzy, poczuł się o niebo lepiej. Spojrzał w lustro i zamarł. Zamiast swojej twarzy, ujrzał tę należącą do zamordowanej pokojówki. Nie był w stanie krzyknąć. Chlapnął wodą po raz kolejny. Obraz zniknął, widział tylko siebie i postać opierającą się o framugę. Odwrócił się gwałtownie z przerażeniem w oczach. Po chwili odetchnął z ulgą i podszedł do swojego ochroniarza uderzając go w ramię. Chciał coś powiedzieć, ale wydał z siebie tylko niezidentyfikowany, ochrypły dźwięk.
 - Odpocznij dzisiaj. Twój pokój jest już wysprzątany. - oznajmił Minhyun. Minki na jego słowa rzucił się biegiem do jego biurka. Chwycił notatnik i długopis, które leżały na wierzchu i napisał wiadomość dla Hwang'a, a następnie mu ją pokazał: "Nie chcę tam wracać. Boję się." Brunet spojrzał na niego wzrokiem pełnym współczucia - Rozumiem. Chcesz być tutaj? Ja najwyżej się przeniosę... - Ren przerwał mu zirytowany i znów posłużył się formą pisaną: "Nie rozumiesz, głupku, przekazu? Nie każ mi mówić tego wprost! >_<". Minhyun parsknął śmiechem. To w nim Choi podziwiał - nieważne co by się nie stało, jego ochroniarz zawsze będzie sobą - Dobra, to chociaż pójdę po jakieś twoje ciuchy. Chyba, że wolisz chodzić w mojej koszulce i bokserkach... - w odpowiedzi znów zaliczył spotkanie z pięścią Ren'a.

       Kiedy byli już przebrani, poszli do jadalni w celu zjedzenia śniadania. Jednak z nich dwóch jedyną osobą, która coś jadła był Minhyun. Minki nie był w stanie nic przełknąć. Prócz nich w pomieszczeniu siedziała tylko pani Choi, która spojrzała na swoje dziecko opiekuńczym wzrokiem.
 - Synku, zjedz coś. Nie możesz chodzić głodny.
Blondyn zdecydowanie pokręcił głową. Nagle przed jego twarzą pojawiła się połówka bułki z dżemem malinowym. Ren spojrzał błagalnie na Hwang'a, ale ten tylko uniósł jedną brew i jeszcze bardziej przybliżył kanapkę do ust młodszego. Choi przewrócił oczami i ugryzł kęs bułki. Powoli przeżuwał, kiedy Minhyun postawił przed nim kubek z herbatą poziomkową. Napił się odrobinę i znów został nakarmiony przez bruneta. Musiał przyznać, że taki sposób spożywania śniadań nawet mu pasował. Kanapka smakowała o wiele lepiej, gdy była zrobiona przez Minhyun'a i własnoręcznie przez niego podana. Właśnie kończył jeść, kiedy do jadalni weszli Baekho i JR. Pierwszy z nich nie szczędził nawet sugestywnego uniesienia brwi widząc w jaki sposób jego kuzyn konsumuje kanapkę.
 - Cześć wszystkim. - przywitali się chłopcy siadając do jedzenia. Pani Choi przywitała ich lekkim uśmiechem, a Ren nawet nie spojrzał w tamtą stronę.
 - Cześć. - odpowiedział im Minhyun. Minki wstał i gestem kazał Hwang'owi iść za sobą. Kiedy wyszli odezwał się Baekho:
 - Czy tylko mnie wydaje się, że coś się kroi?
JR spojrzał na niego zdziwiony.
 - O co ci chodzi?
Jego kuzyn pokręcił zrezygnowany głową. 
 - Jak już to "o kogo" i nie mów, że nic nie widzisz! - prychnął przewracając oczami.
 - Baekho ma rację. Ci dwoje mają się ku sobie. - oznajmiła pani Choi. JR posłał jej jeszcze bardziej zaskoczone spojrzenie.
 - Oni... razem? Niemożliwe! Przecież jakby wujek się dowiedział, rozpętałoby się piekło gorsze od tego teraz! - odparł z przekonaniem Jonghyun. Dongho przewrócił ostentacyjnie oczami.
 - Jaki ty jesteś ograniczony i mało romantyczny, JR! Zakazana miłość zawsze jest najtrwalsza i najpiękniejsza...
 - Jednak nie zawsze szczęśliwa i beztroska. - wtrąciła kobieta - A w ich przypadku to graniczy z cudem.
Chłopcy niestety musieli przyznać jej rację. Jeśli nie tajemniczy morderca, to pan Choi stanie na drodze do szczęścia tej dwójki. Jak na zawołanie do jadalni wszedł ojciec Ren'a.
 - Widziałem Minki'ego. Trzymał się tak nieprzyzwoicie blisko Minhyun'a, że myślałem czy czasem nie udzielić mu reprymendy...
 - Kochanie, przecież wiesz, że wiele przeszedł. On się boi. To piekło się nie skończy tak szybko i on to wie. Ci psychopaci przestaną dopiero, kiedy zginą. - odparła pani Choi.
 - Albo zabiją Ren'a. - dodał pan Choi.
Mama Minki'ego wstała gwałtownie.
 - Nawet tak nie mów! To jest Dziedzic! Nasz syn! On nawet nie wie jak potężne jest jego spojrzenie. W dodatku ma przy sobie Minhyun'a, który jest gotowy za niego umrzeć. Nie zapominaj o tych faktach kochanie. - powiedziała kobieta, po czym wyszła z pomieszczenia zostawiając w nim zaskoczonych mężczyzn.


            Ren siedział na parapecie okna i oglądał ogród. Wyglądał pięknie, nawet w środku dnia. Znudzony zerknął na ochroniarza. Ten siedział na łóżku z laptopem na kolanach i coś pisał. Zaciekawiony blondyn zeskoczył z parapetu i po cichu podszedł do starszego. Chłopak zdawał się go nawet nie zauważyć. Odchrząknął. Hwang spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
 - Co się stało?
Pod jego nosem pojawiła się kartka: "Nudzi mi się. Co zrobisz z tym fantem? >.<".
 - Hmm... Chcesz obejrzeć jakiś film? - spytał Minhyun. Ren przytaknął ochoczo i chłopcy położyli się obok  siebie na łóżku. Laptop wylądował na przeciwko nich.  
      Po godzinie oglądania jakiejś komedii, Minki zasnął. Hwang patrzył na niego zatroskanym wzrokiem. Pierwszy raz tak bardzo przywiązał się emocjonalnie do swojego "zadania". Kiedy Ren wspomniał o tym, że jest tylko "zadaniem", Minhyun poczuł się nieswojo. A przecież nie powinien. Sam już nie wiedział co ma robić. Był zagubiony. Mógł szczerze przyznać, że to zadanie jest najtrudniejszym w jego karierze. Nawet teraz, kiedy patrzył na tego słodkiego chłopaka śpiącego ze spokojnym wyrazem twarzy, nie mógł pozbyć się uczucia niepokoju. Martwił się o niego. Naprawdę się martwił.
    Nagle Ren poruszył się niespokojnie.
 - Min... Minhyun...
Brunet spojrzał na niego zdziwiony. Dlaczego usłyszał swoje imię? Omamy słuchowe? Niemożliwe.
 - Ren? - zaniepokojony potrząsnął nim lekko. Ten jednak nie budził się, ale zaczynał coraz bardziej wiercić.
 - Nie... Nie! Zostaw słyszysz?... Niee!... Przestań!... NIE!... Proszę... - jęczał. Z oczu leciały mu łzy. Hwang zaczynał się coraz bardziej denerwować. Potrząsnął młodszym jeszcze mocniej.
 - CHOI MINKI, OBUDŹ SIĘ DO CHOLERY! - krzyknął tuż nad uchem blondyna. Ten zerwał się nagle z miejsca i rozejrzał przerażonym wzrokiem po pomieszczeniu. Kiedy napotkał twarz Minhyun'a, wlepił wzrok w swoje splecione dłonie.
 - Prze... przepraszam.
Starszy pokręcił głową i uśmiechnął się.
 - Nie masz za co. Śniło ci się coś?
Na to pytanie Minki wyraźnie się zawstydził, bo schował twarz w dłoniach.
 - Po prostu mnie przytul. - wyszeptał. Minhyun zawahał się, lecz po chwili trzymał już w objęciach tego drobnego blondyna.
 - Nie martw się. Jestem przy tobie, więc nic ci nie będzie. Nie zostawię cię. - oznajmił Hwang wtulając twarz w jego włosy.
 - To było straszne. Ta noc...
 - Nie musisz mówić jeśli nie chcesz.
 - Chcę. - zdecydował Ren i usiadł wygodniej na łóżku - Spałem, kiedy to się zdarzyło. Nie mam nawet pojęcia dlaczego ta pokojówka była u mnie w pokoju... Po prostu obudziłem się słysząc desperackie błaganie o pomoc. Zszedłem z łóżka i poczułem, że stanąłem na czymś... mokrym. Ja... Jedyne co potrafiłem, to krzyknąć, skulić się w rogu i zamknąć oczy... Przepraszam... cię... - słowa coraz ciężej wychodziły z jego ust, więc Minhyun zakrył je dłonią.
 - Starczy. Dość myślenia o tej sprawie. Na to przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem ja jestem od tego, żeby chronić ludzi, nie ty. Nie mogłeś nic zrobić.
Blondyn prychnął zirytowany i wstał z posłania.
 - Myślisz, że to takie proste? Zapomnieć. Niby jak?! Wybacz, ale nie jestem przyzwyczajony do widoku zmasakrowanej pokojówki zaraz po przebudzeniu! - warknął rozeźlony, nie dając Minhyun'owi dojść do słowa - I wytłumacz mi, dlaczego musisz być taki idealny...? - mruknął odwracając wzrok. Hwang przez chwilę przyglądał mu się z uwagą.
 - Ja? Idealny? Niby, z której strony? Nie potrafiłem ocalić bliskich mi osób. Nie byłem w stanie powstrzymać ich przed włamaniem się do tej rezydencji. Mogłeś zginąć, a wszystko przez to, że nie umiem nikogo uratować! Jednak po prostu staram się o tym nie myśleć. Może sprawiam wrażenie kogoś kto nie przejmuje się porażką, ale zamykam to w sobie i wszystko wtedy boli sto razy bardziej! Ty nie ukrywasz, że się boisz i za to cię podziwiam, Ren. To TY jesteś ideałem. - powiedział Minhyun zanim zdążył zatkać usta dłonią. Minki wpatrywał się w niego oniemiały. Nie spodziewał się takiej wyczerpującej wypowiedzi po swoim ochroniarzu. W dodatku, jego słowa były szczere co Choi widział w jego oczach. Pełnych bólu. Po raz pierwszy od kiedy się zobaczyli, zauważył w oczach Minhyun'a jakiekolwiek emocje.
 - Dziękuję ci. Za to, że jesteś przy mnie, znosisz moje humory, pozwalasz mi ze sobą spać, nie odrzucasz mnie, chronisz mnie. Dziękuję. I przepraszam. Sprawiam kłopoty, uciekam, utrudniam ci pracę, jestem zarozumiały i udaję, że wiem wszystko chociaż nie wiem nic. O życiu i uczuciach. Nie mam pojęcia jak się czujesz, bo nigdy nie cierpiałem, aż do niedawna. Boję się. Boję się, że mnie zostawisz i odejdziesz. Porzucisz... - z jego oczu popłynęły łzy. Minhyun nie miał pojęcia co zrobić. Każde słowo wydawało mu się w tym momencie nieodpowiednie.
 - Idziemy potrenować. Wstawaj.

      Szli powolnym krokiem w kierunku ogrodu. Minki sam nigdy by nie wyszedł. Bał się sam chodzić do łazienki, a co dopiero w miejsce odcięte od wzroku ludzi. Tutaj byłby bezbronny, gdyby nie Minhyun.
      Wszystko co wydarzyło się ostatnimi czasy nie mogło być zaimprowizowane. Ktoś to wszystko zaplanował, żeby wyprowadzić Hwang'a z równowagi. Przy okazji chcieli pewnie nastraszyć Ren'a czym jednocześnie dodatkowo utrudnili brunetowi zadanie. Teraz musiał opiekować się chłopakiem przez cały czas.
 - Minhyun...
 - Tak? - starszy odwrócił się, żeby spojrzeć na blondyna. Zauważył rumieńce na jego policzkach.
 - Przepraszam, że wtedy poruszyłem ten temat. Nie chciałem cię zdenerwować. Jak zwykle najpierw robię potem myślę. Wybacz.
Hwang zatrzymał się i przewrócił oczami.
 - Przestań. Przez ciebie znów zaczyna się robić patetycznie. - mruknął delikatnie dotykając kory drzewa.
Ren nic już nie odpowiedział.
       Nagle poczuł jak ciepłe ramiona otulają się wokół niego.
 - Miało nie być patetycznie. - burknął obrażony, ale nie protestował. Nawet się nie poruszył. Był odrobinę zdezorientowany, lecz starał się to ukryć.
 - Ja mogę. Ty nie. - usłyszał z ust bruneta i prychnął - Dobra, dość. Zdejmij soczewki. - oznajmił Hwang. Minki spojrzał na niego przestraszony. Co on sobie wyobraża?! - pomyślał.
 - Chyba żartujesz! Nie zrobię tego! Nie panuję nad tym! Mogę cię...
 - Zabić. Wiem. - odpowiedział Minhyun oddalając się od niego o krok - Jeśli nie potrafisz zaufać sobie, zaufaj mnie.
Choi wziął głęboki wdech. Ochroniarz miał trochę racji. Jednak mimo jego zapewnień, Ren nie chciał zrobić mu krzywdy. Zabić go.
 - Nie mogę tego zrobić. - odparł zdecydowanie kręcąc głową i zaciskając powieki.
 - Dla...
Nie wytrzymał.
 - Pytasz dlaczego?! DLACZEGO?! BO JA NIE PORADZĘ SOBIE, JEŚLI CIEBIE ZABRAKNIE! NIE WYOBRAŻAM SOBIE, ŻE MIAŁBYM IŚĆ NA TWÓJ POGRZEB, KŁAŚĆ KWIATY NA TWOIM GROBIE! NIE MASZ PRAWA UMRZEĆ PRZEDE MNĄ! - z trudem wymawiał kolejne słowa przez łzy. Gardło piekło go od krzyku. Minhyun podbiegł do niego i przytulił z całej siły - Nie umieraj przede mną. Nie każ mi patrzeć na twoją śmierć. Obiecaj. Proszę, obiecaj mi to. - wychrypiał. Hwang otarł jego łzy dłonią i pocałował go w czoło.
 - Obiecuję. Tylko nie płacz już, bo nie mogę znieść twojego smutku. - podniósł delikatnie Minki'ego - Dzisiaj damy sobie spokój z treningiem.
 - Dziękuję.


                    Baekho siedział w pokoju JR. Jego myśli krążyły wokół relacji Minhyun'a i Ren'a. Miał do ochroniarza zaufanie, ale podejrzewał, że dla niego to zadanie znaczy o wiele za dużo.
 - Przestań tak nad tym rozmyślać, bo ci się kabelki przepalą. - mruknął JR, który wszedł do pokoju - Co tu robisz tak w ogóle?
 - Nie widzisz? Siedzę. I nie wiem dlaczego dziwi cię, że nad tym rozmyślam. To nasz kuzyn!
 - Nie wkurzaj mnie! Wiem przecież, że to nasz kuzyn. Po prostu nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
Baekho przewrócił oczami.
 - Jestem dużym chłopcem. Nie zamierzam im przeszkadzać.
 - Mam taką nadzieję. - odparł Jonghyun - Aron nas woła. Ma dla nas zadanie.
 - Nareszcie! Już od dawna nigdzie nie byłem!
Wychodząc, zamknęli drzwi kluczem. Musieli się pospieszyć. Aron'owi lepiej się nie narażać.